Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Jesteśmy na właściwej ścieżce" - Thurnbichler po weekendzie w Ruce

Biało-Czerwoni po czterech konkursach sezonu 2022/23 zajmują trzecią pozycję w klasyfikacji Pucharu Narodów. Nasza ekipa traci do liderujących Austriaków 135 punktów. Na czele wyścigu o Kryształową Kulę pozostaje Dawid Kubacki, który zachował pięciopunktową przewagę nad Stefanem Kraftem, jednym ze zwycięzców niedzielnego konkursu w Ruce. Zespół dowodzony przez Thomasa Thurnbichlera zostanie w Kraju Tysiąca Jezior, gdzie będzie możliwość potrenowania na Rukatunturi (HS142).


W niedzielne przedpołudnie Piotr Żyła był piąty, a tuż za nim znalazł się Dawid Kubacki, który nie utrzymał prowadzenia z półmetku zawodów. - Nie jestem w stu procentach zadowolony z naszego niedzielnego występu, a także wyników. Nadal mamy jednak powody do uśmiechu w postaci dwóch skoczków w czołowej "6" - ocenia austriacki szkoleniowiec. - Kamil Stoch finiszował czternasty, a Paweł Wąsek sięgnął po kolejne punkty - dodaje.

To pierwszy konkurs 44. edycji Pucharu Świata, który zakończył się bez Polaka na podium. - W naszych szeregach pojawiły się błędy. To był bardzo wymagający konkurs, podczas którego nie było miejsca na pomyłki. Dlatego zabrakło nam do podium - odpowiada Thomas Thurnbichler w rozmowie ze Skijumping.pl.

- Piotrek w obu skokach za bardzo wytracił prędkość, natomiast Dawid zgubił właściwy balans na rozbiegu, czego skutkiem była utrata odpowiedniej energii oraz rotacji z progu. Zawsze jest miejsce na poprawki, natomiast nie jest to duża przestrzeń. Obaj skaczą na najwyższym poziomie. Dokładnie wiemy, nad czym musimy pracować i myślę, że nowsze obiekty bardziej preferują nasz styl skakania. Rukatunturi to obiekt, na którym trzeba skakać agresywnie, a to kompletnie nie jest nasz styl - wyjaśnia szef kadry narodowej.

W cieniu Dawida Kubackiego i Piotra Żyły był Kamil Stoch, któremu nie udało się zameldować w najlepszej "10". Trzykrotny mistrz olimpijski opuszczał jednak skocznię po udanym skoku w niedzielnym finale. - Cieszę się, że tak się stało. Musimy spojrzeć na szerszy kontekst w przypadku Kamila. Zaczął sezon od 10. miejsca w Wiśle, a dzień później został zdyskwalifikowany. To nie był start na miarę jego oczekiwań. Wtedy zawodnik zaczyna analizować sytuację, przez co traci pewność siebie na skoczni. Trzeba się cofnąć i podjąć walkę. To właśnie robi Kamil, stawia czoło wyzwaniu. Jest mistrzem i nie odpuści. Niedzielny występ zakończył solidną próbą w finale, co sprawiło mu frajdę. Myślę, że taki skok pomoże mu w najbliższym okresie - komentuje Thurnbichler.

Tomasz Pilch, Jakub Wolny i Aleksander Zniszczoł nie zdobyli w Kraju Tysiąca Jezior choćby punktu. - Są w trakcie pracy. Jak już wspominałem, w Ruce potrzeba pełnego przekonania podczas wykonywania skoku. Jeśli spojrzymy na Kubę, oddał niezły skok w pierwszej serii niedzielnych zawodów. W jego skokach pojawi się więcej automatyzmu i pewności, jeśli powtórzy to podczas kolejnych sesji na skoczni i otworzy dorobek punktowy. To samo dotyczy Olka. Skacze solidnie, ale brakuje wykonania ostatniego kroku, by złapać automatyzm i przekonanie. Tomek zmagał się z tym obiektem. Spotkałem się z podobną sytuacją w reprezentacji Austrii, gdy przyjechał tutaj Marco Woergoetter (złoty medalista Zimowych Igrzysk Olimpijskich Młodzieży 2020 - przyp. red.). W przypadku młodych zawodników wygląda to podobnie. Musi uwierzyć w siebie, ale młodszym skoczkom towarzyszy dość duże napięcie startowe, więc tym bardziej nie jest to proste w Ruce. Walczy i to mi się podoba - zaznacza trener.

Jak weekend w Ruce wypadł na tle wiślańskiej inauguracji? - Powiedziałbym, że w Wiśle popełniliśmy błędy, ale wyniki były lepsze. Nie da się tego porównać. Oczywiście, nie jestem tak zadowolony, jak w Wiśle, ale wiem, że jesteśmy na właściwej ścieżce - podkreśla Tyrolczyk.

Następne zawody odbędą się dopiero w drugi weekend grudnia, na Hochfirschanze (HS142). - Wykorzystamy możliwość potrenowania na śniegu. Zostaniemy w Ruce i odbędziemy dwie sesje treningowe na skoczni. W środę wrócimy do Polski, by przygotować się fizycznie do kolejnych zawodów. Niewykluczone, że przed wyjazdem do Titisee-Neutadt uda się poskakać w Polsce, ale musimy poczekać na właściwą pogodę i gotowość domowych skoczni - kończy 33-latek.

Z Thomasem Thurnbichlerem - w Ruce - rozmawiał Dominik Formela

Oglądaj sporty zimowe (i nie tylko!) w kanałach Eurosportu >>>