Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Żyła chwali skoczkinie i wspomina debiut na mamucie. "Nikt nie chciał jechać"

Za nami pierwsze w historii zawody kobiet na skoczni do lotów narciarskich. Jaka przyszłość czeka ten format rywalizacji? Decyzje w tej sprawie mają zapaść przy okazji posezonowych rozmów działaczy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i Snowboardowej (FIS). Piotr Żyła, który debiutował na mamucie ponad piętnaście lat temu, pochwalił skoczkinie za pierwsze próby w Vikersund.


- To był 2006 rok, w Planicy. Było tak, że nikt nie chciał jechać, a ja chciałem jechać! Wtedy za naszą reprezentację byli odpowiedzialni Heinz Kuttin i Stefan Horngacher. Pierwszy z nich był w kadrze A i brakowało mu zawodników, ponieważ starym nie chciało się już jechać, bo byli zmęczeni sezonem, a my w kadrze B mieliśmy imprezę na zakończenie sezonu po Pucharze Kontynentalnym w Bischofshofen - wspomina dwukrotny mistrz świata ze skoczni normalnej, który w sezonie 2005/06 zadebiutował w Pucharze Świata, od razu sięgając po pierwsze punkty.

W marcu 2006 roku do Słowenii pojechali także Adam Małysz, Kamil Stoch i Stefan Hula. Żyła zastąpił w zespole Roberta Mateję. - Zawodnicy są już trochę zmęczeni, szczególnie Robert. On ma naprawdę dużą moc i możliwości, co pokazuje w niektórych skokach, ale zaraz potem zupełnie psuje swoje próby. Rozmawialiśmy o tym i zdecydowaliśmy się dać szansę młodym na obycie się w lotach, co może zaprocentować w przyszłości. Piotrek Żyła wprost nie może doczekać się, aby pojechać na loty, ponieważ wszyscy jego koledzy już mieli taką okazję, więc się zgodziliśmy - mówił nam wówczas Kuttin.

We wspomnianym Bischofshofen, przy okazji finału Pucharu Kontynentalnego, przebywali także Marcin Bachleda, Łukasz Rutkowski, Rafał Śliż i Tomisław Tajner.

- Stefan przyszedł do pokoju i zapytał, kto chce pojechać na mamuta? Ja chcę jechać, krzyknąłem! Popatrzył i zgodził się, ponieważ Heinz kazał mu wybrać zawodnika. Potem Stefan opowiadał, że Heinz kilkukrotnie się pytał, czy na pewno tak ma być <śmiech>... - kontynuuje opowieść Żyła.

- Później Heinz mówił mi, że jeszcze nigdy nie bał się tak puścić zawodnika, jak mnie wtedy. Próbował trzymać flagę, ale trzęsła mu się ręka <śmiech>... Skoczyłem krótko, pewnie, 133 metry... Na pierwszy raz było dobrze. W kolejnej próbie uzyskałem 170,5 metra. Fajna zabawa była! To już było dawno, ale towarzyszyły temu inne emocje, bo i skocznie były inne. Stary obiekt w Planicy? To była piękna skocznia... - cofa się myślami do Letalnicy sprzed prawie dwóch dekad.

W miniony weekend po raz pierwszy w historii odbył się konkurs kobiet na skoczni do lotów narciarskich, będący finałowym etapem Raw Air. W Vikersund szansę dostało piętnaście zawodniczek.

- Vikersundbakken to większa skocznia 120-metrowa, patrząc z góry. Dla tych dziewczyn to było na pewno duże przeżycie. Powietrza jest znacznie więcej pod nartami. Na pewno miały ciekawie! Dla wszystkich był to debiut na skoczni do lotów narciarskich, więc było dużo radości - zauważa 36-latek.

- Myślę, że dały radę! Jedne lepiej, a drugie gorzej, natomiast dobrze sobie poradziły. Dość fajnie polatały! - podsumowuje Żyła.

Z Piotrem Żyłą rozmawiał Dominik Formela