Strona główna • Historia Skoków Narciarskich

Skakał przez słonie i z akordeonem. Karl Howelsen - showman i ryzykant

Urodzony w 1877 roku w Oslo Karl Howelsen był jednym z najlepszych norweskich narciarzy początków XX wieku. Już w 1902 i 1903 roku jako nieopierzony młokos wygrywał ogólnokrajowe zawody w biegu na 50 kilometrów i bardzo prestiżową wtedy, bo świadczącą o dużej wszechstronności, rywalizację w kombinacji norweskiej. Za swoje wyczyny został uhonorowany medalem Holmenkollen. Ale Howelsen był stworzony do czegoś więcej niż tylko rola sportowca. Miał w sobie od zawsze coś z showmana i kaskadera.


Z Oslo do Chicago

Jednej zimy, w dniu nowego roku, zorganizował wraz z przyjaciółmi zabawę na małej skoczni. Jej uczestnicy skakali w przebraniu, a to Świętego Mikołaja a to postaci z lokalnych legend. On sam zaś oddał skok z akordeonem w rękach, na którym grał od momentu rozpoczęcia najazdu do samego lądowania. Mimo ciężkiego sprzętu trzymanego w objęciach miał wówczas uzyskać, najdłuższą, dwudziestometrową, odległość.

Stać było go również na inne ekscentryzmy. Gdy po wyjazdowych zawodach ich uczestnicy wsiadali do pociągu, ruszając w drogę powrotną do domu, Howelsen potrafił przypiąć narty i nie bacząc na odległość czy warunki pogodowe, pokonać trasę na dwóch deskach. W jedną z dalszych dróg wyruszył bez należytego prowiantu, zaopatrzony jedynie w dwie pomarańcze. W 1903 roku stracił pracę. Nie było w okolicy zapotrzebowania na posiadacza fachu murarza, jakim dysponował narciarz. Znajomy z Chicago zachęcił go do wyjazdu za ocean i tak w 1905 roku Howelsen rozpoczął swoją wielką amerykańską przygodę.

Krótko po przyjeździe zaczął wraz z innymi norweskimi emigrantami intensywnie działać na rzecz rozwoju narciarstwa klasycznego w okolicach swojego nowego miejsca zamieszkania. Założył Chicago Ski Club, a w Fox River Grove, położonym na północny zachód od miasta, doprowadził do powstania skoczni nazywanej amerykańską Holmenkollen. Zawody gromadziły nieprzebrane tłumy, jeden z konkursów miały obejrzeć trzydzieści trzy tysiące widzów. Natura ryzykanta i poszukiwacza adrenaliny nie dawała mu spokoju. Któregoś dnia, zachęcony przez znajomych, udał się do Riverview Park, by pooglądać łodzie widowiskowo spływające z wielkich zjeżdżalni. Autorom przedsięwzięcia zaproponował swoje usługi. Zamierzał wodne zjeżdżalnie pokonać na nartach. 

Gorączka Howelsena

Pozwolono mu zaprezentować swoje umiejętności. Wszystkim zaparło dech w piersiach, gdy leciał na wysokości 25 metrów nad taflą wody, zanim w niej wylądował. Wieść o norweskim śmiałku rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy. Pewnego dnia do Karla podszedł człowiek, który przedstawił się jako dyrektor cyrku Barnuma i Bayleya i zaproponował mu angaż w swoim przedsięwzięciu. Howelsen miał narciarskie akrobacje wykonywać pod namiotem cyrkowym podczas objazdowych występów po całych Stanach Zjednoczonych. Stawką było 200 dolarów tygodniowo. 

Trasa rozpoczęła się 21 marca 1907 roku na nowojorskim Madison Square przy dwudziestotysięcznej publiczności. Howelsen latał na nartach nad słoniami i innymi zwierzętami, a jego wyczyny zostały przez prasę nazwane "pogardą dla śmierci". W książce „Norweskie narty podbijają świat” Jakob Vaage pisze, że Nowy Jork opanowała prawdziwa gorączka Howelsena. Wciągu samego tylko 1907 roku wystąpił w 146 miastach w 16 stanach. Zdarzało się, że swoje popisy wykonywał dwa raz dziennie. Obejrzały je łącznie cztery miliony widzów. Stał się sławny w całym kraju. I nieźle zarabiał. Ale taki tryb życia na dłuższą metę okazał się za bardzo wyczerpujący.

Howelsen zatęsknił za górskim krajobrazem, przeniósł się do Denver. Sporą część czasu spędzał, chodząc po Górach Skalistych. Raz otarł się o śmierć, spadając z dziesięciu metrów w lodową szczelinę, ale dzięki doświadczeniu i umiejętnościom wyszedł cało z tej opresji. W 1911 roku Karl i jego przyjaciel Angell Schmidt podróżowali koleją na zachód przez Góry Skaliste, wysiadając na stacji w małym miasteczku Hot Sulphur Springs, dziś położonym tuż przy głównej drodze z Denver do Utah. Spotkali tam przypadkiem Szwajcara z głową pełną pomysłów na zimowy interes. Podzielił się z nimi swoją wizją organizacji śnieżnego karnawału sportowego. Wspólnie doszli do wniosku, że nie może podczas niego zabraknąć tak widowiskowej konkurencji jak skoki narciarskie. Howelsen wziął udział w dwóch edycjach imprezy, zachwycając widzów skokami na odległość około trzydziestu metrów.

Zakochany w Steamboat Springs

Ale jego niespokojna dusza kazała mu ruszyć w dalszą trasę i szukać nowych wyzwań. Podczas jednej z podróży zatrzymał się w małym miasteczku Steamboat Springs. Zauroczył się jego położeniem, otaczającymi go górami i dolinami. Zapragnął się tam osiedlić i kupił ranczo. Wkrótce zainicjował w swojej nowej okolicy budowę skoczni narciarskiej i cykliczne zawody. Pierwsze rozegrano w 1914 roku, a udział w wziął w nich m.in. późniejszy medalista olimpijski Anders Haugen. Ale to Howelsen okazał się najlepszy.

Wkrótce w miejscowości powstał drugi ośrodek, który rozrastał się w błyskawicznym tempie. Wzbogacał się o trasy biegowe i zjazdowe. w 1916 roku Ragnar Omtvedt, amerykański narciarz pochodzenia norweskiego, skokiem na 58,5 metra ustanowił rekord świata w długości skoku. Rok później Henry Hall poprawił to osiągnięcie jeszcze o 3,5 metra i dopiero w 1919 roku rekord przeszedł w posiadanie innej skoczni ze stanu Colorado, znajdującej się w Dillon. 

Powrót do ojczyzny 

W 1921 roku w Genesee na obrzeżach Denver 44-letni Karl Howelsen na oczach 40 tysięcy kibiców okazał się najlepszym skoczkiem całych Stanów Zjednoczonych. To były jego ostatnie zawody na amerykańskiej ziemi. W tym samym roku udał się do Oslo, by odwiedzić swoich, będących już w podeszłym wieku rodziców. Stwierdził, że nie może ich zostawić. Niedługo potem poślubił Annę Skarstrøm. Wtedy jasnym się stało, że nie opuści już Norwegii. Nie przestawał jednak rywalizować na skoczni. Skakał do pięćdziesiątego roku życia. Zmarł w 1955 roku w wieku 78 lat.

Kompleks skoczni w Steamboat Springs do dziś nosi imię Karla Howelsena, a na jego terenie stoi pomnik Norwega. Ośrodek ten stał się z czasem najważniejszym centrum amerykańskiej kombinacji norweskiej. W latach 90 i na początku XXI wieku odbywał się tu regularnie Puchar Świata w tej dyscyplinie, a w mniej odległej przeszłości zawody Pucharu Kontynentalnego mężczyzn i kobiet. Stąd pochodzą Johny Spilane i Todd Lodwick, znakomici amerykańscy dwuboiści, medaliści najważniejszych światowych imprez. 

Opracowano na podstawie: Emigrantforlaget.com + źródła własne