Wielkie wyróżnienie dla Alexandra Stoeckla. "Tego się nie spodziewałem"

W ostatni poniedziałek trener Norwegów Aleksander Stoeckl pojawił się w ambasadzie Austrii w Oslo. Otrzymał tam najwyższe cywilne odznaczenie, jakie może uzyskać Austriak, medal  "verdienstabzeichen" przyznawany za wybitne zasługi w reprezentowaniu swojego kraju.

- Wyróżnienie otrzymałem, ponieważ uznano mnie dobrym przedstawicielem państwa austriackiego za granicą. Nagroda została przyznana w związku z obchodami święta narodowego, które przypada 26 października -  powiedział Stöckl w rozmowie z dziennikiem Dagbladet. - Wiedziałem, że coś dostanę, ale tego się nie spodziewałem. To wielki zaszczyt otrzymać tak wysokie wyróżnienie. Dostałem to za to, kim jestem, a nie za to, co zrobiłem z zawodnikami na skoczni, bo w końcu Norwegia rywalizuje z Austrią - dodał.

Stoeckl kilka lat temu otrzymał propozycję powrotu do Austrii. Zdecydował się jednak pozostać w Skandynawii. - Nie udałoby się to bez mojej  rodziny. A już na pewno nie bez mojej partnerki, Iny. Jest częścią tej podróży od jej  pierwszego dnia. Muszę skierować do niej wielkie podziękowania. Życie potoczyło się zupełnie inaczej, niż początkowo myślałem. Mój pierwszy kontrakt obowiązywał przez dwa lata, z możliwością przedłużenia. Chcieliśmy się najpierw dowiedzieć, jak to jest pracować i mieszkać za granicą. A mieszkamy tu do tej pory. W najbliższej przyszłości nie planujemy zmian. Nasza córka ma siedem lat. Jesteśmy w pełni zaaklimatyzowani - podsumował.

50-letni dziś Alexander Stoeckl w przeszłości sam był skoczkiem narciarskim. Cały jego dorobek z zawodów Pucharu Świata to ledwie dwa punkty wywalczone za 14 miejsce w Innsbrucku w sezonie 1992/93. Karierę zakończył wcześnie i zaczął uczyć się trenerskiego fachu. Był asystentem Miki Kojonkoskiego, gdy ten prowadził kadrę Austrii. Gdy Fin w 2011 roku kończył przygodę z ekipą Norwegów polecił im Stoeckla jako swojego potencjalnego następcę. Ten ruch okazał sie strzałem w przysłowiową dziesiątkę.