Strona główna • Austriackie Skoki Narciarskie

Kraft dominatorem w Ruce. "Myślę, że w Lillehammer będzie inaczej"

Pierwszym liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 2023/24 został Stefan Kraft. Austriak w Ruce nie tylko zdeklasował rywali, ale i po raz setny w karierze stanął na podium indywidualnych zawodów z cyklu Pucharu Świata. 30-latek w rozmowie ze Skijumping.pl wspomina swoja początki pośród elity, przygotowania do bieżącego sezonu i ekscytującą podróż dookoła świata.


Skijumping.pl: Stefan, start sezonu w Ruce był niesamowity. Szczególnie w kontekście przewagi, którą wypracowałeś.

Stefan Kraft: To był perfekcyjny start sezonu w Ruce. Uwielbiam tę skocznię. Zawsze mawiam, że to małe Vikersund, gdzie można zyskać wiele metrów w ostatniej fazie lotu. Myślę, że lot jest najmocniejszym punktem moich skoków. Radzę sobie bardzo dobrze z uzyskaniem naprawdę dobrej pozycji na ostatnich 30 metrach w powietrzu. Dlatego jest tak duża luka między mną a kolejnym zawodnikiem. Myślę jednak, że w Lillehammer będzie kompletnie inaczej.

Za tobą 100 podiów w Pucharze Świata. Może pamiętasz jednak pierwsze podium, jak smakowało pierwsze pucharowe podium?

To niesamowite. 100 podiów na tak wysokim poziomie? To coś, z czego oczywiście jestem bardzo dumny. Oczywiście, że dokładnie pamiętam pierwsze podium. To było w Bischofshofen, w 2013 roku. Minęło naprawdę dużo czasu. Byłem tym zaskoczony. Startowałem w Turnieju Czterech Skoczni w ramach grupy krajowej. Byłem chyba 24. na Bergisel w Innsbrucku, bądź coś takiego (23. - przyp. red.). Dwa dni później intensywnie padał deszcz, to był trudny konkurs. Nagle znalazłem się tam na podium. Dla mnie było to czymś naprawdę wyjątkowym. Stanąłem na podium razem z Gregorem Schlierenzauerem i Andersem Jacobsenem.

Te wszystkie podia i zwycięstwa nadal smakują tak samo, a może przywykłeś do tego?

Myślę, że nie da się do tego przyzwyczaić. Każdorazowo to coś wyjątkowego i nowe emocje. Zawsze staram się czerpać więcej i więcej frajdy, kiedy tylko wskakuję na podium. Nigdy nie wiesz, które podium jest twoim ostatnim. Za każdym razem może nim być. Dlatego naprawdę staram się cieszyć. Każde podium traktuję jako najlepsze i jakby miało być ostatnim. To moja nowa droga świętowania.

Kiedy patrzymy na ciebie i twoją dyspozycję, to raczej nie było twoje ostatnie podium, szczególnie w tym sezonie. Spodziewałeś się, że twoja forma jest tak dobra? Przyjechałeś do Ruki pewny siebie?

Za mną naprawdę udane lato. Miałem pewne problemy w lipcu, a także nieco w sierpniu. Wtedy nie skakałem na najwyższym poziomie. Wtedy dokonałeś kilku poprawek. Pod koniec przygotowań, kiedy weszliśmy na tory lodowe w Innsbrucku i Bischofshofen, moja dyspozycja znacznie wzrosła. Jak zawsze, kiedy robi się chłodniej i wchodzimy na tory lodowe. Skakałem coraz lepiej – z tygodnia na tydzień. Ostatnie dwa tygodnie w kraju były bardzo dobre. Na początku sezonu nigdy nie wiesz, gdzie jesteś ze swoją formą. Mając jednak w drużynie kolegów w bardzo dobrej formie, wiedziałem, że jestem gotowy do rywalizacji i pójdzie tak, jak to wyglądało.

Podczas wakacji przeżyłeś niezwykłą podróż dookoła świata. Jaki pomysł za tym stał? Nie obawiałeś się, że wpłynie to na twoją formę sportową, a może było to dla ciebie dobre, co możemy zaobserwować?

Nie możesz wiedzieć, jak to się potoczy. Miałem nadzieję, że będzie to dobre dla mojego umysłu. Jestem w tym biznesie od przeszło 10 lat, zawsze biorę w tym udział. Chciałem więc zrobić coś inaczej. Bardzo lubię podróżować, to jedno z moich hobby. Chcę zwiedzać świat z moją żoną, Marisą. To był nasz duży cel. Pomyślałem, że być może to dobry moment, by zrobić to teraz. Ominąłem cztery tygodnie treningów w Austrii, kiedy ćwiczyli każdego dnia. Mam na myśli siłownię, zajęcia ruchowe czy treningi na skoczni. Podczas naszej podróży zaliczyłem tylko kilka treningów na siłowni. Oczywiście, wróciłem zdrowy i w dobrej formie, ale jednak ominęło mnie kilka jednostek treningowych. Wygląda jednak na to, że to była dobra decyzja.

Mieliście jakieś przygody czy problemy, a może wszystko poszło gładko i bez kłopotów?

Było naprawdę miło, za nami świetne chwile. Dużo widzieliśmy, a do tego byliśmy na meczu Los Angeles Lakers w NBA, oglądaliśmy też Dominika Thiema podczas French Open. Były to zatem także wakacje w sportowym stylu. Wszystko poszło naprawdę dobrze. Była jedyna sytuacja, gdy lecieliśmy z Sydney na Hawaje. Zapytano nas, kiedy wylatujemy z Ameryki? Nie wiedzieliśmy dokładnie, ponieważ nie wybiegaliśmy planami tak daleko. Wtedy nie możemy wpuścić Was na pokład. Potrzebujecie lotu powrotnego z USA. To był trochę stresujący moment. Musieliśmy zarezerwować jakiś lot w ciągu trzech minut, by dostać się na pokład, ale daliśmy radę. To był... mały zgrzyt, ale poszło dobrze.

Słyszeliśmy, że rozmawiałeś z Janne Ahonenem o liczbie wygranych czy podiów. Planujesz bicie pewnych rekordów? Zerkasz na te statystyki? Chciałbyś być zawodnikiem z największą liczbą podiów czy wiktorii w historii?

Myślę, że nie da się tego zaplanować. Jasne, to byłoby... huh... niesamowite. Gość z największą liczbą wygranych czy podiów? Dla mnie brzmi to szalenie! Nigdy nie wiesz, jak potoczą się sprawy. Trzeba brać pod uwagę kontuzje, bądź tego typu sytuacje. Na ten moment skupiam się na skokach narciarskich, wszystko działa bardzo dobrze. Mam nadzieję, że tej zimy wskoczę jeszcze kilka razy na podium. Także w następnych sezonach. Stale zmieniają się sprawy sprzętowe, pojawiają się nowi i silni zawodnicy. Wszystko może się zdarzyć. 

Ten sezon jest na swój sposób wyjątkowy, bez większych imprez. Na pewno masz jednak swoje cele na tę zimę. Które są najważniejsze?

Jednym z najważniejszych było bycie jednym z najlepszych skoczków na świecie. Wygląda na to, że to działa. Oby! Do tego moim największym celem są mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Loty to coś, co kocham najbardziej. Bardzo je lubię. Tym razem odbędą się w ojczyźnie, w Austrii. Zdobycie tam medalu to mój największy cel tej zimy.

Ze Stefanem Kraftem – w Lillehammer – rozmawiał Tadeusz Mieczyński