Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Naładować baterie energią od kibiców" - Kamil Stoch po konkursie drużynowym

Czy to już pierwsza jaskółka pokoleniowej zmiany w polskich skokach? Dziś to Paweł Wąsek i Olek Zniszczoł byli motorem napędowym drużyny, która w dwunastym konkursie drużynowym rozegranym na Wielkej Krokwi zajęła szóste miejsce.


Paweł Wąsek był dwukrotnie trzeci w swojej grupie. Aleksander Zniszczoł piąty i trzeci, ale to on dorzucił na konto drużyny najwięcej punktów i indywidualnie miał jedenasty wynik. Szczególnie wiślanin miał powody do zadowolenia i podchodził do dziennikarzy uśmiechnięty i wyluzowany.

– Fajnie, trzy skoki na wysokim poziomie. Jak zacząłem, tak skończyłem. I naprawdę jestem zadowolony z tego dnia, bo te skoki były na luzie i tego potrzebowałem – ocenił swoje skoki 29-latek, który przyznał również, że cały dzień był dla niego krokiem do przodu. Dodał także, że sobotnie skoki były dla niego również zastrzykiem optymizmu i pozytywnego nastawienia, dzięki czemu w niedzielnych zawodach indywidualnych powinno być mu łatwiej.

Jakie uczucie towarzyszyło Aleksandrowi z powodu zajęcia 6. miejsca przez polską kadrę w sobotnich zmaganiach na Wielkiej Krokwi? – Oczywiście niedosyt, bo to trzecie miejsce było w zasięgu. Niestety wyszło jak wyszło. Też nie mieliśmy jako drużyna szczęścia do warunków, bo Kamil i Dawid byli mocno pokrzywdzeni. No, szczęście nam dzisiaj średnio sprzyjało. Ja o sobie nie mogę powiedzieć, bo w drugiej serii miałem akurat fajne warunki – skomentował Zniszczoł.

Polak określił także, że nie odczuwa przed niedzielnymi zawodami indywidualnymi szczególnej presji związanej z chęcią zajęcia za wszelką cenę miejsca w czołowej „10”. To, że Zniszczoł jest w stanie powalczyć o takie lokaty, pokazała jednak seria próbna, w której podobnie jak w drugim skoku konkursowym osiągnął 138 metrów. Była to również najlepsza odległość całej serii. Czy ten próbny skok był zdaniem polskiego skoczka jego najlepszą próbą w tym sezonie?

– Tak. Myślę, że skok próbny był jednym z lepszych w tym sezonie. Był bardzo czysty i to mi się podobało. Skok w drugiej serii też nie był zły. Był dobry, ale myślę, że ten z próbnej był lepszy – powiedział wiślanin.

29-latek został także zapytany o to czy jego dalekie skoki napędzą go przed nadchodzącymi mistrzostwami świata w lotach w Bad Mitterndorf: – Jak najbardziej. Po to też ryzykowałem tutaj parę skoków, żeby wszystko sobie dograć i pojechać na loty z dobrym nastawieniem.

Nieco mniej powodów do zadowolenia miał Kamil Stoch. - Mogło być lepiej. Jest to miejsce które musimy zaakceptować. Wiadomo, że chcielibyśmy skakac lepiej, osiągać lepsze wyniki dostarczać więcej pozytywnych emocji kibicom. Zwłaszcza kibicom tworzącym taką atmosferę jak na Wielkiej Krokwi. Tutaj chciałem podziękowac kibicom za to, co robią, jak nas wspierają. A wracając do konkursu - zrobiliśmy co można. Żaden z nas nie popełnia błedów specjalnie. One wynikają z chęci zrobienia wszystkiego za wszelką cenę, bo taka mamy naturę. Ale każdy z nas wykonał dziś choć jeden dobry skok. Paweł skakał dzisiaj bardzo dobrze, czym mi zaimponował. Olek też pokazał się z dobrej strony. My z Dawidem mieliśmy po jednej dobrej serii a w drugiej pojawiło się trochę błędów, przynajmniej u mnie na pewno. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy sie otrzeć o podium, ale mamy wszyscy świadomość, że ono jeszcze nie jest w naszym zasięgu. Brzmi to przykro, ale takie są fakty. Nie składamy broni, walczymy dalej. Nie jestem zadowolony, bo nie ma się z czego cieszyć, ale atmosfera i radość, jaką dają nam kibice, energia, jaką nam przesyłają, biorę ją i staram się nią naładować swoje baterie i mięśnie - powiedział po konkursie trzykrotny mistrz olimpijski.

Drugim najlepszym skoczkiem w polskiej kadrze był podczas sobotnich zmagań Paweł Wąsek, który skoczył 129,5 oraz 134 metry. Jak sam przyznał, może być zadowolony z tych skoków. Czy pozwala to myśleć o walce o wyższe lokaty? – Na pewno, ale nie ma też co myśleć o lepszych lokatach – trzeba się skupić na tym, co się ma do zrobienia i po prostu na tym – stwierdził zawodnik z Ustronia.

Polski skoczek został także zapytany o to czy presja związana z konkursem drużynowym była większa niż przed zawodami indywidualnymi: – Na pewno skakanie dla drużyny jest trochę inne, ale dzisiaj od rana miałem fajne nastawienie i myślę, że udało mi się skoncentrować po prostu na swoim zadaniu. Czy 24-latek uważa, że doszedł już do etapu, w którym jego skoki są dobre i będzie można skakać jeszcze dalej? – Staramy się, ale małymi krokami, żeby też nie przedobrzyć – podsumował.

W ostatniej serii w polskim zespole skakał Dawid Kubacki, który w sobotę oddał dwa skoki na odległość 124,5 metra. Jak ocenił wynik drużyny? – Średni. Myślę, że na pewno liczyliśmy się gdzieś w walce o lokaty, tak naprawdę, między trzecim a szóstym miejscem. Szkoda, że to nie wyszło do końca, ale myślę, że musimy patrzeć też na pozytywne strony – na to, że skakaliśmy tutaj jako cała drużyna w miarę przyzwoicie i w miarę równo. Nie było jakichś wpadek, dziwnych sytuacji. Więc to jest na pewno pozytyw. Szkoda, że brakło. Oczywiście mi też jest tego szkoda. Na ten ostatni skok może trochę zaryzykowałem i jeden element wykonałem lepiej, drugi wyszedł trochę gorzej. Finalnie, jeszcze w połączeniu z warunkami, nie był to na pewno rewelacyjny skok. Ale jest to jakiś kolejny krok do przodu i kolejna lekcja. Myślę, że na te pozytywy będę chciał patrzeć – powiedział 33-latek.

Mistrz świata na normalnej skoczni z 2019 roku stwierdził także, że w ostatnim skoku zabrakło mu głównie odległości: – W pierwszej serii było tak, że przy odbiciu był delikatny przyruch tyłkiem, po prostu w dół przed samym odbiciem, Teraz udało się to utrzymać. To odbicie poszło bardziej od nogi, ale niestety góra troszeczkę za szybko się włączyła. I to jest trochę taka „skórka za wyprawkę” – bo jeden element poprawiłem, drugi się troszeczkę popsuł. Finalnie, podejrzewam, że wyszło na to samo.

Czy po konkursie drużynowym u Kubackiego jest chęć rewanżu przed niedzielnymi zawodami indywidualnymi? – Może nie rewanżu. Jest chęć dalszej pracy, bo widzę, że ten progres postępuje. Jest coraz lepiej, jest coraz lepsza energia na progu. I to jest coś, nad czym będę chciał pracować też jutro – odpowiedział.

Czwarty zawodnik ubiegłego sezonu PŚ został także zapytany czy spodziewał się, że w tej chwili nie wiadomo, kto wystąpi w drużynie na MŚ w lotach. Jak stwierdził, w tym roku nie ma wyraźnego przeskoku między najstarszymi skoczkami w zespole, a nieco młodszymi zawodnikami: – Generalnie myślę, że to powinno nas cieszyć, że ten poziom się gdzieś wyrównuje, tylko teraz jeszcze całościowo musimy ruszyć do przodu.

Kubacki ocenił również, że aby myśleć o medalu MŚ w lotach potrzebne są nieco inne skoki niż te, jakie miały miejsce w Zakopanem: – Myślę, że tutaj z tym, co jest w lotach najważniejsze, czyli ten lot i ta pozycja, nie mamy jakichś większych problemów. Oczywiście to, co zrobi się na progu na skoczniach do lotów też jest bardzo istotne, i samym lotem nie da się nadgonić. Mam tego świadomość, ale też widzę, że ze skoku na skok jest ten progres. Ta praca przynosi efekty, więc liczę na to, że i tam będziemy mogli ładnie polatać.

Czy bolączki, które trapią teraz polski zespół, mogą być bardziej widoczne na skoczni do lotów? – Jeżeli brałbym pod uwagę taki skok, jak dzisiaj w drugiej serii, gdzie teoretycznie było to lepiej zaczęte od nogi, ale ta góra trochę za bardzo się otworzyła, to pewnie tak. Bo to jest fizyka i im bardziej się ta góra otworzy, tym więcej prędkości wytracę zaraz za progiem. Więc jak najbardziej mogłoby się to przekładać, ale też wierzę w to, że z każdym kolejnym skokiem, te błędy będą coraz mniejsze i będą naprawdę dobrze działały – podsumował Kubacki.

Korespondencja z Zakopanego - Marcin Hetnał