Strona główna • Kosowskie skoki narciarskie

Koniec krótkiej historii skoków narciarskich w Kosowie...

Miał być medal olimpijski dla Kosowa, budowa systemu, infrastruktury do skoków. Tymczasem jedyna tamtejsza skoczkini, naturalizowana Austriaczka Sophie Sorschag, wobec słabych wyników osiąganych tej zimy wywiesiła białą flagę.


Celem medale olimpijskie

- Chciałam po prostu skakać na nartach dla narodu, który doceni moją pracę i w którym jestem bardzo mile widziana. Dlatego cieszę się, że będę reprezentować Kosowo. Moim celem jest zdobycie medali olimpijskich i laurów w innych ważnych wydarzeniach - powiedziała przed rokiem Sorschag portalowi Botasot.info.

- Ludzie są tu bardzo gościnni i przyjaźni. Bardzo mi się tu podoba… Tak, słyszałem już o tych trzech kosowskich złotych medalistkach olimpijskich w judo (Majlinda Kelmendi, Nora Gjakova, Distria Krasniqi - przyp. red.). Czy mnie motywują? Tak, oczywiście - dodała sportsmenka, która po sezonie olimpijskim pokłóciła się z Austriackim Związkiem Narciarskim i zdecydowała się szukać dla swojej kariery innego rozwiązania. Była reprezentantka Austrii oprócz złotego medalu mistrzostw świata w konkursie drużynowym w Oberstdorfie w 2021 roku miała w swoim dorobku dwukrotne podium klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego oraz udział w igrzyskach w Pekinie, gdzie jednak została zdyskwalifikowana podczas konkursu  indywidualnego. Trzykrotnie znajdowała drogę do finałowej dziesiątki konkursów Pucharu Świata. 

Czekając na zielone światło

25-latka musiała się wykazać dużą cierpliwością po konflikcie z macierzystym związkiem. - Niestety, dla mnie drzwi do austriackiej kadry są już zamknięte. 27 kwietnia zostałam wykluczona ze struktur związkowych, będąc zupełnie nieprzygotowana na taką okoliczność. Z tego powodu, a także z racji chęci kontynuowania kariery w moim ukochanym sporcie, złożyłam wniosek o zmianę narodowości - informowała w listopadzie 2022 roku.

Najpierw konieczne było znalezienie federacji, która zechciałaby przyjąć ją pod swoje skrzydła. Skoczkini prowadziła rozmowy ze związkami narciarskimi z osiemnastu krajów, ostatecznie niespodziewanie stanęło na Kosowie. Kolejne miesiące upływały pod znakiem oczekiwania na paszport nowej ojczyzny. - Kiedy Sophie dostała kontrakt od tamtejszych działaczy, nie kryła podekscytowania. Nigdy nie widziałem tak szczęśliwej osoby - mówił jej szkoleniowiec, Słoweniec Jure Radelj, dodając, że Kosowianie wybrali już lokalizację do wybudowania kompleksu skoczni narciarskich. 

Szmat czasu musiał jeszcze minąć, by otrzymała zielone światło od FIS do startów w sezonie 2023/24. Pozytywna dla niej decyzja zapadła pod koniec października. Od początku w Pucharze Świata nie wiodło jej się jednak zbyt dobrze. Tylko trzy razy przebrnęła przez kwalifikacje, najwyżej uplasowała się na 33. miejscu w Lillehammer. W połowie zakończonego niedawno touru Pucharu Świata w Japonii, Sorschag spakowała się i sama wróciła o domu.

Siłą rzeczy została rekordzistką Kosowa w długości skoku. W grudniu uzyskała w Lillehammer odległość 107 metrów. W kolejny pucharowy weekend w Engelbergu dofrunęła do 118 metra, ale nie ustała tego skoku. Poza słabą formą i upadkiem na drodze do uzyskania dobrego wyniku stanęła jej też dyskwalifikacja za nieregulaminowy sprzęt podczas zawodów w Oberstdorfie. Po tym wydarzeniu nie potrafiła już wrócić na względnie dobre tory i nie udało jej się w żadnym z czterech kolejnych konkursów przebrnąć kwalifikacji. 

Nie dźwignęła presji

- Zdecydowały powody natury osobistej - wyjaśnia były już trener skoczkini w rozmowie z portalem sportklub.n1info.si. - Nasza współpraca układała się pozytywnie, dlatego też jestem bardzo zaskoczony, że ​​podjęła taką decyzję. Ale najwyraźniej presja i ciężar oczekiwań były dla niej zbyt duże. Trudno powiedzieć coś więcej. Między nami było wszystko w porządku. Nie w taki sposób załatwia się takie rzeczy, ale to już nie moja sprawa – powiedział były skoczek z Lublany. - Życzę jej wszystkiego najlepszego w kolejnych etapach życia. W karierze sportowej, jeśli będzie ją kontynuować lub gdziekolwiek indziej - dodał Radelj

- Muszę dać sobie czas i przemyśleć, czego chcę - mówi zapytany o dalsze plany. -  Dla każdego trenera taka sytuacja jest zaskoczeniem, ale doświadczenia zdobyte w tym sezonie sprawiają, że chcę dalej działać w skokach kobiet. O pracę nie jest łatwo, rodzina skoków jest bardzo mała. Jeśli będzie jakieś zainteresowanie, chętnie wysłucham oferty. Mam na wszystko swój własny pogląd, konieczne będzie znalezienie złotego środka – podsumował Słoweniec.

Czytaj też: Od Beshnika Gashiego do Sophie Sorschag - Kosowo i skoki narciarskie