Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

„Loteria” i skoki do poprawy. Polacy po kwalifikacjach w Willingen

Czterech polskich skoczków uzyskało prawo startu w sobotnich zawodach, które będą zaliczane do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 2023/24. W piątkowych kwalifikacjach na Muehlenkopfschanze (HS147) w Willingen najlepiej z grona Biało-Czerwonych wypadł Aleksander Zniszczoł, który uplasował się na 16. pozycji. Miejsca w czwartej i piątej dziesiątce zajęli Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Kamil Stoch.


– Technicznie było w porządku, natomiast to był wietrzny dzień. Ten wiatr zmieniał siłę. Niekoniecznie kierunek, ale było dość dziurawo w powietrzu. Trzeba było mieć szczęście. Jeśli ktoś trafił, to odleciał – relacjonował Aleksander Zniszczoł, który poszybował na 136. metr.

– W pierwszej serii treningowej na całej długości zeskoku miałem słabszy wiatr, w drugiej wiało pod narty zaraz za progiem, a potem wiało w plecy… Wiatr wypaczał wyniki. Chciałbym latać dalej, bo ta skocznia jest lotna. Mogę powiedzieć, że to były trzy dobre skoki, na poziomie. Potrzeba szczęścia! Jest tutaj impreza, skocznia jest duża i robi wrażenie, ale chętnie poskakałbym na niej w równych warunkach – zaznacza 29-latek.

Dawid Kubacki (126 metrów) został sklasyfikowany na 34. pozycji. – Loteria. Trzeba mieć trochę farta… Zawodnik musi zrobić to, co zwykle. Trzeba skoczyć, ale w piątek panowały takie warunki, że nawet przy normalnym skoku mogło być różnie. Nie mamy możliwości zmienić warunków i zapanować nad nimi. Tutaj rola Borka Sedlaka i jego wytężona praca, by spróbować w miarę przewidzieć sytuację i zapewnić bezpieczne warunki. Robi się zbyt niebezpiecznie? To kończymy zabawę i nie skaczemy dalej – mówi mistrz świata z 2019 roku.

– Najlepiej, kiedy tego wiatru jest nie za dużo, nie za mało, a wtedy jest prima sort! Kiedy za progiem dostaje się mocny podmuch, narty zawsze strzelą i wytraca się prędkość. Najgorszy scenariusz jest wtedy, kiedy na dole nie ma wiatru i już nie ma na czym lecieć – kontynuuje 33-latek.

– Moja robota? Było w porządku. Pierwszy skok treningowy miał w sobie pewne mankamenty, ale dwa następne były do siebie dość podobne pod kątem technicznym i całkiem fajne. Tutaj, niestety, znowu rozbijamy się o wiatr. Było w porządku? No to poleciało. W kwalifikacjach, kiedy pojawiło się za dużo zawirowań, w pewnym momencie narty opadły i trzeba było ratować się, by nie wylądować na głowie. Niestety, był to za krótki skok i niezbyt piękny, bo lądowanie było awaryjne – dodaje Kubacki.

– Czuję się dość wypoczęty. Jest sporo kibiców i panuje tu fajna atmosfera – powiedział Piotr Żyła (37. pozycja; 123,5 metra) po piątkowych zmaganiach.

Jakie odczucia towarzyszyły 37-latkowi przy okazji piątkowego zapoznania z Muehlenkopfschanze? – A są jakieś inne, łatwiejsze pytania? – odparł, po czym kontynuował. – Tak… nie do końca. Zaczęło się fajnie, ale ze skoku na skok zmierzało to nie w tym kierunku, w którym powinno. To był trochę treningowy dzień i trzeba było złapać czucie skoczni – podsumował.

– Jeżeli dobrze się skoczy, wówczas nie ma problemu. Gorzej, jeśli coś nie zagra. Wtedy jest męczarnia, ale w piątek nie miałem źle, zawsze coś było pod nartami. Skoki nie były jednak takie, jakie powinny – podkreślił.

– Na warunki nie mam wpływu. Mam wpływ na to, co zrobię – przypomniał Kamil Stoch po 112-metrowej próbie, która dała mu 49. lokatę w kwalifikacjach.

– Przyjechałem jak na każde inne zawody. Znam swoje aktualne położenie. Wiem, jak wyglądają moje aktualne skoki. Nie wiedziałem, że będzie aż tak trudno pod względem warunków, że będzie taka loteria, ale sądziłem też, że będę skakał lepiej. Pod tym kątem nic się nie zmienia, jest cały czas to samo – zakończył trzykrotny triumfator zawodów w Willingen.