Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Rafał Kot: "Najchętniej ze wszystkich daje się masować Mateusz"

Fizjoterapeuta polskich skoczków - Rafał Kot - zdradza kibicom sekrety swojej pracy podczas mistrzostw świata w Oberstdorfie. Prezentuje między innymi przyrządy, pomagające skoczkom utrzymać dobrą dyspozycję, nawet wówczas gdy trzeba skakać niemal codziennie.

Rafal Kot:

Ta kabina nie ma działania mocno napotnego, rozluźniającego mocno organizm. Ona działa na ciało dogłębnie regenerująco, a równocześnie nie powoduje nadmiernego pocenia się, a co za tym idzie, utraty dużej ilości wody, osłabienia organizmu. Działa także tonująco, ale mimo wszystko mobilizująco na organizm, co jest zbawienne podczas takiego turnieju. Bowiem przy skokach dzień po dniu sauny stosować nie możemy, ponieważ powoduje ona za duże rozluźnienie, mięśnie nie podejmują pracy, takiego wysiłku, jaki powinien wystąpić w czasie skoków. A z tej maszyny możemy bez obaw korzystać codziennie. Ustawiamy temperaturę, dla zawodników dajemy 30 stopni C, a jeśli chodzi o czas to dwa wejścia po 10 minut w zupełności wystarczą. Organizm czuje się wypoczęty po treningu, po zawodach, a jednocześnie na następny dzień nie następuje nadmierne rozluźnienie. Jeżeli chodzi o rozłożenie kabiny to zdarzało się, że rozkładaliśmy ją normalnie w pokoju hotelowym, a zajmuje to zaledwie jakieś 5-10 minut.

Bardzo ważnym elementem odnowy jest także pokój do masażu. Mamy tu stół służący tylko do masażu oraz drugi - do zabiegów fizykoterapeutycznych. Wiadomo, że w okresie intensywnych startów, czyli takim jak teraz,, stosujemy masaże „mało rozbijające, rozluźniające mięśnie, ale jednocześnie masaż musi być tak dobrany, żeby nie dopuścił do zakwaszenia, żeby rozbił ten zakwas, ale i pobudził, zregenerował mięsień. Na następny dzień zawodnik ma być wypoczęty, zdolny do wysiłku, więc nie może być ociężałych nóg, zakwaszonych, bolących - to jest bardzo ważne. Skoczkowie mają mieć komfort w wykonywaniu skoku, nie myśleć wówczas "aaaa tu mnie boli udo, łydka, tu mnie łapią skurcze..." . Zawodnik ma być wypoczęty i skoncentrowany tylko i wyłącznie na samym skakaniu. Oprócz tego posiadamy tutaj dwa aparaty firmy TechnoMex, które zawsze wożę ze sobą. To jest urządzenie do ultradźwięków oraz podręczny laser. On tak niepozornie wygląda, ale ma bardzo dobre parametry. Wykorzystujemy to głównie przy jakichś mikrourazach lub drobnych kontuzjach. Do jakiejś takiej ogólnej odnowy, regeneracji te aparaty nam nie służą. Niemniej jednak są bardzo często wykorzystywane np. przy jakichś zaciągnięciach. Wówczas bardzo dobrze robi laser oraz ultradźwięki. Oprócz tego stosujemy również różne rodzaje wcierek, mamy wszelkie rodzaje maści: przeciwbólowe, przeciwzapalne, chłodzące, i rozgrzewające, tonizujące, według potrzeby - jesteśmy w pełni zaopatrzeni.

Podczas tych mistrzostw świata te aparaty były już używane, ale kto musiał z nich skorzystać to nie mogę zdradzić. To jest tajemnica medyczna i zawodnicy nie życzą sobie, żeby mówić prasie co im konkretnie dolega.

Jeżeli oczywiście jest jakaś większa kontuzja, wtedy o tym się mówi, no bo tego się tez nie da przecież ukryć. Ale jak to są ich takie drobne rzeczy to nie ma sensu tego nagłaśniać. Był wykorzystywany już także laser, ultradźwięki - pomogło i jest dobrze.

 

Kto masuje masażystę? No niestety nikt. Ale za to przyjeżdżam do domu i idę od razu do siebie do kliniki i koledzy czy koleżanki z pracy się mną zajmują przez dwa dni, bo tyle jest przeciętnie przerwy na podratowanie swojej kondycji. Z chłopaków nikt się nie zabiera do masowania (śmiech).

Oni są już na tyle świadomymi zawodnikami, że ja nie muszę ich siłą tutaj ściągać, że masz mieć np. dziś zrobiony masaż, a dzisiaj masz iść do kabiny. Oni mniej więcej sami już to wszystko wiedzą. Owszem ja nimi kieruję, doradzam, ale oni na tyle wiedzą, co można i kiedy, że np. nie chcą poddawać się pełnemu masażowi, gdy czują, że by ich to za bardzo rozproszyło, rozluźniło. A o każdych, nawet drobnych zakwaszeniach od razu mi mówią, wiemy czym się mamy zająć, jak to zlikwidować, więc nie ma problemu. Jest taka wzajemna współpraca i zaufanie.

W czasie takiego cyklu jak jest teraz - mistrzostwa świata, gdzie są starty jeden po drugim nie powinno się w ogóle stosować hydroterapii, basenu, sauny - to są zabiegi, które powodują jednak całkowite rozluźnienie mięśni. To można stosować do paru dni przed startem lub przed jakimś ostrzejszym treningiem, bowiem jeżeli jest planowany taki bardzo specjalistyczny trening to organizm nie podejmie tego wysiłku na tym poziomie co powinien. Dlatego sauna, basen jak najbardziej, ale po jakimś cyklu zawodów, gdy mamy te parę dni, (minimum 4-5) przerwy do następnego ważnego treningu lub startu. Wtedy wskazane jest dla organizmu, żeby się całkowicie rozluźnił.

Jeżeli jest bardzo zimno, wówczas trzeba sobie jakoś pomagać przy tej utracie ciepła, bo zawodnik rozgrzewając się przed samym skokiem, wraca do szatni, przebiera się w kombinezon i potem już nie biega, nie rozgrzewa się, tylko idzie z nartami na start. Na jednej skoczni droga ta jest dłuższa, na drugiej krótsza, na jednej jest winda, na drugiej są schody, jednak utrata ciepła musi być bardzo pilnowana. Jeżeli jest bardzo zimno to zawodnicy chodzą w ocieplanych kombinezonach i stosujemy wtedy, także specjalne maści, które się wmasowuje bezpośrednio przed ubraniem kombinezonu w mięśnie łydek, ud i ona powoduje ich rozgrzanie. Ale to jest też złudne, bo to działa tylko powierzchownie,

a jednak mięsień także od środka lubi się też wychładzać.

Z profesorem Tyką, podczas ostatniego spotykania w

Zakopanem rozważaliśmy nawet możliwość, żeby uszyć kombinezony foliowe. Takie, jakie mają strażacy, pogotowie, gdzie to ludzi chorych, rannych się tym okrywa, żeby nie tracili ciepła. Tego jeszcze żadna ekipa nie stosowała, no ale wszystko co prowadzi nas do celu jest dobre.

Kto będzie szył te kombinezony? Pewnie Łukasz, bo on to uwielbia (śmiech).

Po takim treningu jak dzisiaj to tylko odprężenie i relaks są potrzebne. Ale jeżeli przypuśćmy, następuje skręcenie stawu skokowego, kolanowego - natychmiastowo należy schłodzić. My to mamy tak, że mamy specjalne woreczki, które się łamie i wytwarzają bardzo niską temperaturę, ale można też zrobić okład ze śniegu.

A na koniec chciałbym jeszcze dodać, że najchętniej ze wszystkich daje się masować Mateusz. On nawet kiedy nie musi, przychodzi i prosi o masaż (śmiech).

Zobacz galerię zdjęć z odnowy biologicznej Marcina Bachledy i Mateusza Rutkowskiego...»