Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Aleksander Zniszczoł odczarował Oslo. Czołowa „10” na Holmenkollen

Po latach prób Aleksander Zniszczoł przełamał niemoc i po raz pierwszy w karierze zdobył punkty zawodów rangi Pucharu Świata na Holmenkollbakken (HS134). Wiślanin – po skokach na 126. i 124. metr, uplasował się na dziesiątej pozycji. – Dobrze, że wszystko wróciło na swoje miejsce – mówił po zakończeniu niedzielnej rywalizacji w stolicy Norwegii.


Początek weekendu z Holmenkollbakken nie był najłatwiejszy dla skoczka, który w Lahti po raz pierwszy w karierze wskoczył na indywidualne podium Pucharu Świata. Po piątkowym prologu przyszedł sobotni konkurs, który 30-latek zakończył na 41. miejscu. Znaczny wpływ na krótki skok reprezentanta Polski miały jednak warunki, co sprawiło, że nie przykłada on przesadnej wagi do tego rezultatu.

– Wiedziałem, że to nie był mój błąd. Natura mi nie sprzyjała. Oczywiście, była złość, ale szybko przeszła, bo to rzecz, na którą nie mam wpływu – wypowiadał się na temat wietrznej aury Zniszczoł. – W niedzielę po prostu robiłem swoje i dobrze, że wszystko wróciło na swoje miejsce. To były dużo lepsze skoki i lepiej czułem się w pozycji. Kwalifikacyjny skok był bardzo fajny, natomiast później miałem problem z wyczuciem czasu na progu. Pierwszy skok był spóźniony, może za dużo chciałem, a drugi był wykonany za to za wcześnie. Dziesiąte miejsce z takimi skokami? Przyjmuję na klatę – podsumował swój niedzielny występ.

Wicemistrz świata juniorów z 2012 roku nie ukrywa, że przed startem myślał o tym, że jeszcze nigdy dotąd nie zdobył na skoczni w Oslo pucharowych punktów. – Może nie myślałem o tym intensywnie, ale miałem to cały czas z tyłu głowy. To skocznia, za którą nie przepadam. To najdziwniejsza skocznia w Pucharze Świata. Nie wiem, kto ją wymyślił – skwitował żartobliwie.

Kolejnym przystankiem trwającego Raw Air będzie rywalizacja w Trondheim. Po czterech latach przerwy skoczkowie powrócą na kompleks Granaasen, który uległ modernizacji pod kątem przyszłorocznych mistrzostw świata. – Jadę tam z ciekawością i pozytywnym nastawieniem, bo bardzo lubiłem stare Trondheim i mam z nim dobre wspomnienia – mówił o swoim nastawieniu Zniszczoł. – Zobaczymy, jak to będzie. Trzeba się szybko przyzwyczaić, bo tych skoków jest mało. Zmieniamy obiekt na normalny, a potem wracamy na duży. Trzeba po prostu konsekwentnie robić swoje – tłumaczy objazdową specyfikę turnieju wiślanin.

Zniszczoł za sprawą sobotniej wpadki wypadł z walki o czołowe lokaty Raw Air 2024. – Bardzo ciężko będzie mi osiągnąć jakiś turniejowy cel, bo brakuje mi jednego skoku – podkreśla 25. skoczek klasyfikacji turniejowej. W Pucharze Świata Zniszczoł zajmuje 22. lokatę.

Drugi etap rywalizacji Raw Air rozpocznie się już we wtorek – na 105-metrowym obiekcie w Trondheim. Konkurs indywidualny zaplanowany jest na godzinę 16:00, półtorej godziny przed nim rozpocznie się oficjalny trening.