Strona główna • Artykuły

"Szykujemy formę na mistrzostwa świata" - co dalej z polskimi skokami?

Mistrzostwa świata w skokach narciarskich w Oberstdorfie już za nami. Pomimo ogromnych oczekiwań i nadziei polskich kibiców, nasi skoczkowie zawiedli. Przez cały sezon trenerzy zapewniali, iż zawodnik nie jest w stanie skakać świetnie przez całą zimę, dlatego forma Adama Małysza przyjdzie na same MŚ. Niestety, nie przyszła.

Już inauguracyjne konkursy PŚ w Kuusamo dały kibicom sporo powodów do niepokoju. Adam Małysz dwukrotnie zajął tam dopiero 19. lokatę, jednak trener Heinz Kuttin uspokajał, że forma przyjdzie na najważniejsze imprezy - Turniej Czterech Skoczni i MŚ.

Po kilku słabych występach zupełnie niespodziewanie najlepszy polski skoczek wygrał zawody w Harrachovie, jednak już na drugi dzień był dopiero 11-ty. Nadszedł Turniej Czterech Skoczni i polskich kibiców znów spotkał zawód. Adam Małysz nawet przez chwilę nie miał szans na nawiązanie walki z Ahonenem o triumf w tej imprezie, a ostatecznie nie zmieścił się nawet na podium.

Co więcej - Janne Ahonen formą błyszczał od początku sezonu, wszyscy przepowiadali mu rychły koniec pasma zwycięstw, a jednak to właśnie lider klasyfikacji Pucharu Świata zdecydowanie najlepiej przygotował się do najważniejszej imprezy tego sezonu - mistrzostw świata.

Fin wywalczył zasłużenie brąz na średniej skoczni, a spore szanse miał i na złoty krążęk, jednak w pierwszej serii warunki wietrzne dla czołówki Pucharu Świata były wyraźnie gorsze niż np. podczas skoku Roka Benkovica. Na dużym obiekcie Ahonen robił już co chciał. Oddał dwa świetne stylowo i daleki skoki, które zapewniły mu tytuł mistrza świata.

Żywym dowodem na to, że formę można utrzymać przez cały sezon jest także Jakub Janda, który od początku tej zimy praktycznie jako jedyny toczył wyrównane boje z Janne Ahonenem. Mimo, iż wielu znawców przed MŚ mówiło iż Czech stracił już formę, to jednak zdołał on dwukrotnie sięgnąć po medal w konkursie indywidualnym - zarówno na skoczni średniej (srebro) jak i dużej (brąz).

Czy wobec tego faktycznie warto poświęcać cały sezon na przygotowywanie formy pod kątem jednej, chociażby bardzo prestiżowej imprezy? Jak widać na powyższych przykładach, po najwyższe laury można sięgać skacząc na najwyższym poziomie od początku zimy, a konkursy o mistrzostwo świata czy na igrzyskach olimpijskich i tak rządzą się swoimi prawami.

Nierzadko wygrywa je zupełnie przypadkowy zawodnik, na którego mało kto stawiałby przed zawodami, jak chociażby Ammann w Salt Lake City czy też Benkovic w tym roku w Oberstdorfie. Do tego dochodzą jeszcze warunki atmosferyczne, które w skokach są często bardzo zmienne i nierówne, czy zatem te tytuły są warte poświęcania dla nich całego sezonu?

Mimo ogromnego prestiżu i rangi, jaką mają mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie, znacznie obiektywniej i bardziej przekonywująco, o tym, kto był najlepszym skoczkiem sezonu, świadczy klasyfikacja Pucharu Świata.

Cóż z tego wszystkiego wynika? Przede wszystkim ludzie na odpowiednich stanowiskach powinni zrobić wszystko, aby błędów z tego sezonu nie powtórzyć także i w kolejnym, olimpijskim sezonie. Być może zamiast przygotowywać skoczków na dwa dni, należy przygotować ich tak, aby wysoką formę utrzymali przez cały sezon. A na to, że jest to możliwe żywym przykładem są chociażby Ahonen i Janda.

Czy w polskich skokach po tym sezonie nastąpi więc rewolucja kadrowa? Wydaje się, iż jest to wielce prawdopodobne, jednak nie należy też podejmować pochopnych decyzji i zwalać wszystkich niepowodzeń na jedną osobę, jak np. na trenera Heinza Kuttina.

Jak się to wszystko skończy - czas pokaże. Póki co zarówno polscy zawodnicy jak i trenerzy muszą wykrzesać z siebie jeszcze odrobinę sił i motywacji, aby chociaż końcówka tego sezonu dostarczyła kibicom trochę radości i wzruszeń, czego sobie i wszystkim czytelnikom gorąco życzę...