Strona główna • Japońskie Skoki Narciarskie

Rekord, ale nie rekord. "Wszyscy jesteśmy 30 lat za Kobayashim"

Skoczkowie i eksperci gremialnie uważają, że skok Ryoyu Kobayashiego na odległość 291 metrów na skoczni w Akureyri jest nowym rekordem świata. Podobne opinie wyraża większość kibiców. Szef FIS nie chce się z tym pogodzić.


Rekordowy skok Japończyka oraz reakcja Międzynarodowej Federacji Narciarskiej wzbudziły wielkie emocje w środowisku skoków narciarskich oraz wśród kibiców. Podczas gdy opinia publiczna wpadła w zachwyt, Międzynarodowa FIS ustami Sandro Pertile stwierdziła, że nie uważa skoku za rekord świata. Chociaż FIS nie ma przecież jasno ustalonych i spisanych kryteriów dla tego, co stanowi rekord świata, a co go nie stanowi.

"Nie ma reguły. Jest to coś, co łączymy z naszą praktyką" - stwierdził lakonicznie dyrektor pucharu świata, Sandro Pertile, w rozmowie z NRK - norweskimi mediami publicznymi.

W środowym komunikacie prasowym FIS podkreśliła, że nie uznała skoku Kobayashiego za rekord świata, ponieważ nie pobił go na skoczni narciarskiej zatwierdzonej przez FIS,  nie zastosowano zatwierdzonego przez FIS systemu pomiarowego,  kontrola sprzętu nie została przeprowadzona przez certyfikowanego inspektora FIS i że zawodnik nie brał udziału w zawodach. Jednak zdecydowana większość skoczków, kibiców i ekspertów nie zgadza się z tą argumentacją.

Ekspert od skoków z NRK, Johan Remen Evensen, sam był rekordzistą świata, gdy skoczył 246,5 metra na Vikersundbakken w 2011 roku. Zasadniczo uważa, że skok na odległość 291 metrów jest rekordem świata. "Jednocześnie jest to bardzo trudne z wielu powodów. FIS ma jasne wytyczne dotyczące tego, jak powinny wyglądać skocznia i sprzęt. Tutaj ktoś zbudował sobie skocznię sam" – powiedział Evensen.

Najlepszy obecnie norweski skoczek Johann André Forfang mówi, że w opinii skoczków, skok Kobayashiego jest nowym rekordem świata. "Rozumiem, że FIS nie chce potwierdzić w swoich statystykach i dokumentach, że jest to rekord świata. Ale dla mnie to rekord świata. Skok Krafta nie jest już dla mnie rekordem - mówi Forfang w rozmowie z NRK i kontynuuje: "To od nas, którzy uprawiamy skoki narciarskie, skoczków, trenerów zależy, czy to jest rekord świata. Myślę, że większość z nas postrzega to jako rekord świata" – powiedział.

Wtóruje mu ekspert Viaplay, Andreas Stjernen. Twierdzi, że nie ma tu miejsca na wątpliwości: To nowy rekord świata. "To największa na świecie skocznia narciarska wykonana na stoku narciarskim. Gdybym do środy miał rekord świata, dziś nie czułbym się tak, jakbym go jeszcze miał. Nawet jeśli to nie jest konkurs, rekord został pobity" – powiedział NRK.

Do FIS zaapelował też były niemiecki skoczek Sven Hannawald. "To był rekord świata. FIS musi to zaakceptować. Ten upór nie ma sensu". Dla Niemca FIS jest organizatorem zawodów, nie wyrocznią w sprawie rekordów. "FIS notuje rekordy skoczni. Wszystkie pozostałe rekordy znajdziecie w Księdze Rekordów Guinessa" - ocenił dwukrotny mistrz świata w lotach narciarskich.  

Ważnym głosem w dyskusji są opinie dyrektorów największych skoczni na świecie. Håvard Orsten, dyrektor generalny kompleksu skoczni w Vikersund, rozpatruje kwestię rekordu świata w następujący sposób: "Jeśli masz zamiar ściśle przestrzegać przepisów FIS, jest to najdłuższy skok na świecie, ale nie rekord świata. To najdłuższy skok na świecie, bez dwóch zdań. Dla mnie osobiście to również rekord świata" – powiedział w rozmowie z NRK.

Z nieco większą rezerwą wypowiada się Jelko Gros. Dyrektor kompleksu w Planicy stwierdził: "Wszyscy posiadacze skoczni mamucich są teraz 30 lat za wyczynem Kobayashiego. Chwała mu, to niezwykłe osiągnięcie. Chłopak udowodnił, że można polecieć tak daleko i się nie zabić". Słoweniec wyjaśnił też, że póki co, podobny wyczyn jest praktycznie niemożliwy  w  warunkach normalnej rywalizacji. "Powinniście wiedzieć, że to można zrobić tylko w ramach specjalnego projektu. Nie da się tego zrobić podczas konkursu pucharu świata i czekać na idealne warunki pogodowe dla wszystkich. To nie był konkurs, nie było tu transmisji telewizyjnej, to był program dla sieci społecznościowych. Gdybyśmy mieli tam sześćdziesięciu zawodników i czekali na sprzyjające warunki, bezwietrzne – jak widziałem na zdjęciu, pogoda była tam wymarzona, a sytuacja idealna do latania – z tego punktu widzenia jest to misja niemożliwa do zrealizowania. Ale oczywiście jest to niezwykłe osiągnięcie. To było ekstremalne, w takich okolicznościach na przykład pięciu lotników mogło teoretycznie rywalizować, mieć do oddania dwa skoki dziennie i czekać cały dzień na idealne warunki. Jednocześnie musisz mieć takiego skoczka jak Kobayashi, który ma bardzo stabilny styl skakania i niczego się nie boi."

Co do nazwania skoku rekordem świata, Gos zajmuje stanowisko niejednoznaczne. "Nie ma sensu mówić, czy jest to rekord świata, czy nie. Jako federacja narciarska powinniśmy mieć czytelny zbiór zasad, czym jest rekord świata, tak jak ma to miejsce w przypadku lekkoatletyki. Tam jest całkiem jasne, kiedy jakieś osiągnięcie jest rekordem świata. FIS tego nie ma. Ma natomiast zasady ustanowienia rekordu konkretnej skoczni. Przełożyliśmy to na rekord świata, ale trzeba to jakoś postrzegać z rezerwą" - tłumaczył Gros dziennikarzom słoweńskiego portalu Siol.net.  

Zarówno Håvard Orsten, jak i Sandro Pertile są pełni podziwu dla skoku Kobayashiego. Orsten zwraca uwagę, że Japończyk wylądował pięknym telemarkiem, podczas gdy Pertile nazywa to "fantastycznym osiągnięciem". "Takie skoki mogą tylko zainspirować nasz sport do przekraczania granic. Dla nas jest to inspiracja do przyjrzenia się, gdzie są granice w sporcie w przyszłości" – powiedział Pertile.

Tak się złożyło, że w dzień po skoku Kobayashiego odbyło się spotkanie z grupą zadaniową pracującą nad rozwojem lotów narciarskich. Dyrektor pucharu świata spodziewa się, że w ciągu dwóch - trzech lat 253,5 metra Krafta zostanie pobite, a w tym celu konieczne będzie wykonanie wykopów na istniejących zeskokach skoczni mamucich. "Toczy się dyskusja na temat tego, jak zdefiniować zasady, abyśmy mogli mieć większe skocznie" – powiedział.

W Vikersund są gotowi na dłuższe skoki, ale wyraźnie zastrzegają, że wszystko zależy to od tego, jak będą wyglądały zasady ustalone przez FIS. "Nie wykluczam faktu, że możemy również osiągnąć odległości, które zostały osiągnięte na Islandii" – mówi Orsten. "Gdyby FIS zliberalizował przepisy i umożliwił przebudowy największych skoczni, mogłoby to się wydarzyć w ciągu dwóch-trzech lat" - dodał.

Zarówno dla Orstena jak i Pertile ważne jest zapewnienie skoczkom bezpieczeństwa, ale w połączeniu z długimi lotami. "Prawdopodobnie osiągnięcie granicy 300 metrów jest tylko kwestią czasu. Chcemy jak najszybciej poczynić przygotowania, abyśmy mogli być w czołówce wyścigu o taki rekord." – kontynuuje Orsten.

Z federacji i w tym przypadku płyną sprzeczne sygnały. Sandro Pertile mówi, że skok Kobayashiego na Islandii pokazuje, że 300 metrów jest teraz w zasięgu. Z drugiej strony wypowiada się ostrożnie na temat osiągnięcia takich odległości w najbliższym czasie. "Jeśli mówimy o zawodach, w których przestrzegasz wszystkich zasad, myślę, że osiągnięcie 300 metrów zajmie ponad dziesięć lat. Na razie będziemy dyskutować o tym, by umożliwić skoki do 270 metrów, o tym będzie nasza najbliższa dyskusja" – powiedział Pertile.

Według dziennikarzy portalu Siol.net, wśród słoweńskich dziennikarzy krążą plotki, jakoby chętni do powiększania swoich skoczni byli Norwegowie, Austriacy i Słoweńcy. Jednak hamulcowymi są podobno Niemcy, którzy nie są już w stanie powiększyć skoczni w Oberstdorfie.