Strona główna • Ukraińskie Skoki Narciarskie

Jewhen Marusiak: Chcę zdobyć medal olimpijski

Jewhen Marusiak może uchodzić za swego rodzaju fenomen w świecie skoków narciarskich. Pomimo braku infrastruktury, problemów z finansowaniem i trwającej wojny robi swoje i coraz śmielej rozpycha się łokciami pośród elity skoczków narciarskich. Skoczek staje się też coraz bardziej popularny na Ukrainie. W ostatnich dniach portal Champion.com.ua opublikował obszerny artykuł na temat ukraińskiego zawodnika. Poniżej przytaczamy jego fragmenty.

 - Zanim zacząłem skakać, próbowałem wielu rzeczy - piłki nożnej, zapasów i tenisa stołowego w szkole. Próbowałem wszystkiego po trochu. Kiedyś mój kuzyn opowiedział mi o skokach narciarskich. Na początku nie do końca się w to zagłębiałem, ale kiedy mój kolega z klasy wybierał się na skocznię narciarską, poszedłem z nim  i spodobało mi się. Tak zaczęła się moja kariera, miałem wtedy 9 lat – wspomina Marusiak.

- Zacząłem trenować w Wierchowinie. Kiedyś były tu niezłe skocznie narciarskie, potem ich stan stał się kiepski. Mamy jednak trzech trenerów, którzy własnymi siłami wykonali trzy początkowe skocznie. Jedna osoba z rejonu wierchowiańskiego znalazła sponsora, który zakupił igelit. A teraz wszystko jest całkiem w porządku, jest dużo dzieci. Wielu rodziców chce, aby ich dzieci uprawiały ten sport. Bardzo się cieszę, że skoki się tu odradzają – uważa ukraiński Marusiak.

Ukraina dysponuje przede wszystkim kompleksem skoczni w Worochcie, z największą K-90 na czele, stan tego obiektu mimo niedawnej przebudowy daleki jest jednak optymalnego. Nie nadaje się on do prowadzenia procesu szkoleniowego. - Do treningu, aby poprawić technikę skoku, skoczni ta się nie nadaje, ale w porównaniu z tym, co było wcześniej, stała się nieco bezpieczniejsza. Jej rozbieg jest bardzo stary. W Worochcie nigdy nie trenujemy, robimy tam tylko trening fizyczny. Skaczemy na niej tylko na mistrzostwach lub w Pucharze Ukrainy. Poza sezonem nabieramy kondycji fizycznej w domu, a w czerwcu zaczynamy skakać, w tym celu jedziemy do Polski lub Słowenii – mówi Jewhen.

Jak niemal każdy młody skoczek tak i Marusiak miał swoich idoli, w których była zapatrzony. Jednym z nich jest wybitny reprezentant Polski. - Kiedyś moim idolem był Kamil Stoch. Pamiętam, jak pierwszy raz przyjechaliśmy do Polski, to był w ogóle mój pierwszy wyjazd za granicę. Wcześniej dużo o nim słyszałem, widziałem go w telewizji. Zobaczenie go na żywo było dużym przeżyciem. Ale idoli mam więcej. Podoba mi się technika Stefana Krafta, Halvora, Egnera Graneruda, wspomnianego Stocha i wielu innych.

Droga Marusiaka do osiągnięcia obecnego poziomu była długa i żmudna. Przez kilka sezon błąkał się po zawodach niższej rangi, często zamykając stawkę zawodników. Prawdziwy przełom w jego karierze nastąpił 29 stycznia 2023 roku. Wówczas na skoczni do lotów w Bad MItterndorf niespodziewanie zajął 26. miejsce i zdobył swoje pierwsze punkty Pucharu Świata. Były to równocześnie pierwsze punkty dla Ukrainy od trzynastu lat. Jedną z tajemnic tego sukcesu był czynnik zewnętrzny. Przed sezonem 2022/23 słoweński szkoleniowiec Janez Debelak, który wcześniej prowadził reprezentację Kazachstanu, rozpoczął współpracę z ukraińskimi skoczkami – najpierw jako konsultant, pomagając głównemu trenerowi Wołodimirowi Boszczukowi.

Jednak z biegiem czasu zakres zaangażowania Debelaka w pracę z reprezentacją Ukrainy stawał się coraz szerszy, obecnie jest on głównym trenerem drużyny. Zdaniem Marusyaka to właśnie pojawienie się słoweńskiego specjalisty i jego świeże spojrzenie z zewnątrz umożliwiły dokonanie takiego przełomu. - Wydaje mi się, że taki skok poziomu zawdzięczam trenerowi Janezowi Debelakowi. Odkąd zaczął z nami pracować, od razu wszystko radykalnie zmieniliśmy – uważa Yevhen.

Wynik z Kulm nie był ani jednorazowym, ani przypadkowym wyczynem. Niedługo potem Marusiak w pięknym stylu wygrał Puchar Kontynentalny w Klingenthal, dobrze zaprezentował się podczas mistrzostw świata w Planicy, a od trzech sezonów gości w co jakiś czas w czołowej trzydziestce zawodów Pucharu Świata, wykręcając w nim coraz lepsze wyniki. Szczególnie dobre rezultaty osiąga na skoczniach do lotów. W 2024 roku w Planicy skokiem na 228,5 metra ustanowił swój nowy rekord życiowy, będący jednocześnie oczywiście rekordem Ukrainy.

W ciągu ostatnich kilku lat Marusiak wraz ze swoim partnerem z reprezentacji Ukrainy, Witalijem Kaliniczenką, stał się niemal regularnym gościem zawodów mistrzostw świata. Obaj dołączyli już w pełni do rodziny skoczków, ale braki w znajomości języków obcych nie pozwalają im na bliższe komunikowanie się z kolegami. - Mam barierę językową i to jest problem. Mimo tego najcześciej próbujemy się komunikować z Granerudem. Dużo rozmawiam również z Piotrem Żyłą, jesteśmy teraz obok siebie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Często rozmawiamy o naszych skokach i planach na przyszłość. Łatwiej się z nim porozumieć, bo język polski jest bardzo podobny do naszego. – mówi Yevhen.

A marzenia sportowe? Tu Marusiak nie jest oryginalny. - Moje cele? Nie różnią się zanadto od celów innych sportowców. Każdy z nas spogląda w kierunku igrzysk olimpijskich. Ja też chcę zostać medalistą olimpijskim" - zakończył Ukrainiec.