„Świetna sprawa dla kibiców” – Kubacki ocenia format imprezy Red Bulla
Dawid Kubacki zakończył sezon zimowy z uśmiechem – i złotym medalem – podczas imprezy Red Bull Skoki w Punkt w Zakopanem. Choć tym razem nie było walki o punkty, a zamiast presji towarzyszył luz, emocji i dobrej zabawy nie brakowało.
Zwycięstwo w pokazowych zawodach było dla Kubackiego osłodą nieudanego sezonu 2024/25.
– Zgadza się, warto było walczyć do końca. Cieszę się, że się udało, z dużą pomocą innych zawodników. Myślę, że to będzie fajny moment, mogliśmy się dzisiaj fajnie pobawić – mówił w sobotę Dawid Kubacki, którego kompanami w zespole dowodzonym przez Martina Schmitta byli Stephan Embacher z Austrii, Słoweniec Anze Lanisek i Andreas Wellinger z Niemiec.
Długie skoki i widowiskowy format konkursu to cechy charakterystyczne tej imprezy, ale zawodnicy musieli również opanować trudną sztukę... skracania lotu.
– W pierwszym skoku trzeba było ciągnąć, bo troszeczkę brakowało do zadeklarowanej odległości. Ale w drugim – po wyjściu z progu widziałem, że mogę to trochę przelecieć, więc próbowałem ześlizgu. No i to działa. Co prawda i tak się minąłem o te dwa metry z celem, ale czasami tak jest na skoczni. Wydaje ci się, że skoczyłeś więcej, niż ci zmierzyli. I chyba tak właśnie było – relacjonuje.
Kubacki zauważa, że w Red Bull Skoki w Punkt chodziło o coś zupełnie innego niż w Pucharze Świata.
– Myślę, że tu i tu jest coś z DNA skoków. W Pucharze Świata walczymy o to, żeby być jak najlepszymi, a tutaj – co prawda też – ale w zupełnie inny sposób. Walczymy tylko i wyłącznie o odległość, a strategia gra ogromną rolę. To się cały czas zmienia. Można sobie coś założyć przed konkursem, ale jeden nieudany albo zbyt udany skok i cała strategia się rozjeżdża. Kapitanowie mieli tu sporo roboty, żeby to kontrolować i wiedzieć, jak pokierować drużyną.
Choć pogoda nie ułatwiała zadania, konkurs udało się przeprowadzić bezpiecznie i widowiskowo.
– Warunki bardzo na limicie. Było mocno z wiatrem i rzeczywiście Wojtek Jurowicz, który tym zarządzał, miał trochę roboty, żeby nas utrzymać w ryzach. Były i dalekie skoki, i trochę krótkie. Cały przekrój – mówi 35-latek.
Kubacki docenia nową formułę zawodów i widzi w niej potencjał.
– Myślę, że to świetna sprawa dla kibiców. Jest bardziej na luzie, zupełnie inny format. Myślę, że będzie miał bardzo pozytywny odbiór. Nam było tu przyjemnie być, startować i rywalizować. Jeżeli takie konkursy będą się powtarzać, to myślę, że nikt zaproszenia nie odrzuci – uważa mistrz świata z Seefeld.
Na koniec reprezentant Polski odebrał pamiątkowy medal – pierwszy w tym sezonie.
– Piękny, pierwszy w tym sezonie. Pierwszy i ostatni, bo się już skończyło – śmiał się Kubacki.