Historyczny sukces KS Eve-nement. Spełnione marzenie Stocha i wielki dzień Sarniaka
Kamil Stoch doczekał się drużynowego medalu krajowego czempionatu w barwach Klubu Sportowego Eve-nement Zakopane. 38-latek w czwartkowym konkursie duetów – wspólnie z 17-letnim Szymonem Sarniakiem – wywalczył srebrny medal, pomimo upadku Stocha w drugiej serii zawodów.
– W piątek na pewno będzie mnie piekła twarz, bo uderzyłem nią o igelit. Do samego końca chciałem walczyć o każdy metr, ale miałem też trochę problemów technicznych. Wypiął mi się tył wiązania, do tego zabezpieczenie zostało wyrwane z narty. Nie byłem w stanie tego utrzymać i upadłem. Nie stało się nic wielkiego, bo później dalej walczyliśmy o medal, co mnie bardzo zbudowało. Na ostatnią serię poszedłem normalnie i chciałem dalej robić to samo – powiedział Kamil Stoch po wywrotce przy lądowaniu na 124. metrze w drugiej z trzech serii konkursowych. W pozostałych trzykrotny mistrz olimpijski uzyskał 132,5 oraz 127,5 metra.
Po jedenastu latach od założenia Klubu Sportowego Eve-nement Zakopane, Stoch nareszcie mógł wskoczyć na podium mistrzostw Polski w rywalizacji zespołowej – reprezentując własny klub.
– Super! To było ponad dziesięć lat pracy, wiary, oczekiwania i życia z takim marzeniem. To było dla mnie ważne, by jeszcze w trakcie kariery zdobyć medal w drużynie z naszym klubem. Co prawda wydarzyło się to w innej formie, ale jest! W duecie, ale traktuję to jako zespół. Każdy dołożył starań, abyśmy osiągnęli sukces – podkreślił, składając podziękowania wszystkim osobom zaangażowanym w funkcjonowanie KS Eve-nement Zakopane.
W czwartek Stoch po raz pierwszy w karierze zmierzył się z formatem duetów, w którym do tej pory nie miał okazji rywalizować. Wydarzyło się to w Wiśle, gdzie przy okazji krajowego czempionatu pojawiło się nieco zamieszania organizacyjnego.
– W końcu zadebiutowałem, nie obyło się bez emocji i nerwów, ale poradziłem sobie. Na górze powiedziano nam, że nie będzie trzeciej serii i druga będzie finałową. Dlatego zbijaliśmy piątki i gratulowaliśmy sobie na dole, po czym się okazało, że będzie jeszcze jeden skok <śmiech>… – relacjonuje mistrz świata z 2013 roku.
Występ na obiekcie im. Adama Małysza był dla Stocha pierwszym sprawdzianem w ramach ostatniego sezonu w karierze.
– Jest dobrze. Nie będę koloryzował czy czemuś zaprzeczał. Po prostu jest dobrze. Uważam, że praca wykonana do tej pory przynosi efekty. Skacze mi się fajnie, solidnie i powtarzalnie. Będę to kontynuował – zapewnia zawodnik prowadzony przez Michala Doležala.
Drugim z ogniw pierwszego zespołu KS Eve-nement Zakopane był Szymon Sarniak. Rezultaty juniora to 117, 123 oraz 116,5 metra.
– Myślę, że moje skoki były bardzo dobre. Czerpałem z nich dość dużą radość. Błędy się pojawiły, ale to jest nieuniknione. Idealnego skoku jeszcze nikt nigdy nie oddał – powiedział nam Sarniak.
– W ostatnich dniach byłem na klubowym zgrupowaniu w Planicy. To już taka tradycja, obóz inny od wszystkich. Może dlatego, że wszyscy jesteśmy z jednego klubu? Pomaga to w atmosferze i buduje każdego z osobna. Odbyliśmy kilka fajnych treningów. Myślę, że to był bardzo owocny obóz – mówi o końcówce lipca.
Sarniak stosunkowo późno oddał pierwsze skoki w życiu.
– Skoki narciarskie trenuję od sześciu lat. Moja przygoda zaczęła się niespecjalnie interesująco, od oglądania skoków narciarskich w telewizji. Zacząłem dość późno, bo wiem, że moi koledzy zaczynali w wieku sześciu-siedmiu lat. Ja zacząłem w wieku jedenastu lat, ale oglądałem tę dyscyplinę i pewnego dnia powiedziałem mamie, że chciałbym spróbować. I tak już zostało… Interesuję się lotnictwem, ale całą uwagę skupiam na skokach. Moim idolem jest Kamil Stoch – zaznacza.
– Jest to dla mnie wielkie wydarzenie. Mam nadzieję, że to dopiero początek wspaniałych przeżyć na skoczni. To dla mnie ogromne osiągnięcie, nie spodziewałem się tego. Do tego skakanie z kimś takim, jak Kamil Stoch, w drużynie? Coś wspaniałego! To mój idol, nauczyciel, trener i ktoś, na kim warto się wzorować – dodał letni wicemistrz Polski w konkursie duetów, który do tej pory nie startował w Pucharze Świata i nie punktował w Pucharze Kontynentalnym.