„Pracowałem na powrót takiego Dawida” – Kubacki znów na zwycięskiej ścieżce
Dawid Kubacki może postawić bardzo duży plus przy wrześniowym bloku Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. 35-latek w Rasnovie wygrał zawody indywidualne, a w Predazzo – wspólnie z Kamilem Stochem – dał polskiej reprezentacji zwycięstwo w duetach, którem były częścią programu włoskiej próby przedolimpijskiej. Na szczególną uwagę zasługuje ostatnia próba Kubackiego w Val di Fiemme, którą przypieczętował sukces Biało-Czerwonych.
Mistrz świata z 2019 roku rozkręcał się ze skoku na skok rywalizacji duetów w Predazzo. W pierwszej serii uzyskał 127,5 metra, w drugiej poprawił się o dwa metry, a w finale huknął 137,5 metra.
– Przykładem wcześniejszych dni te skoki były troszeczkę w kratkę. W pierwszej i drugiej serii duetów skoki były w porządku, ale brakowało im błysku. Czułem, że nie oddawało tak fajnie z progu. W trzeciej serii w końcu poszło tak, jak powinno iść za każdym razem. To był jeden z lepszych skoków tego lata, dużo płynniejszy z progu. Energia była uwolniona, było mniej kontroli i przez to byłem w stanie dostać się wyżej i lepiej nakręcić. Nie miałem problemów w locie, było wystarczająco dużo prędkości, żeby odlecieć i wylądować ładnym telemarkiem. Pewnie da się znaleźć drobne błędy, ale to był naprawdę fajny skok. Mam świadomość, że na tym etapie te skoki są nierówne. Jeden wyjdzie lepiej, inny gorzej, ale całościowo w zawodach wyszło to naprawdę super – uważa podopieczny Macieja Maciusiaka.
– Nawet nie zdążyłem pomyśleć przed zawodami, o co jesteśmy w stanie powalczyć. Skupiłem się na tym, co chcę robić na skoczni. Wyszło to bardzo dobrze, z efektem końcowym w postaci wygranych duetów razem z Kamilem. Nie można sobie wymarzyć lepszego zakończenia weekendu. Myślę, że to był naprawdę dobry dzień dla nas wszystkich – dodaje na temat ostatniego dnia próby przedolimpijskiej.
Kubacki uniósł presję związaną z oddawaniem ostatniego skoku w konkursie duetów, decydującym o losach Biało-Czerwonych. Tydzień wcześniej był najlepszy w Rasnovie. Był to jego pierwszy triumf w indywidualnych zawodach najwyższej rangi po dwu i półrocznej przerwie.
– Trochę czekałem i pracowałem na powrót takiego Dawida Kubackiego na skocznię. Wierzyłem, że to jest do zrobienia i jesteśmy w stanie to osiągnąć. Na wcześniejszych treningach zaczynałem to czuć. Też w Rasnovie, gdzie byłem w stanie wygrać zawody. To buduje pewność siebie i to, co się robi, zaczyna coraz lepiej funkcjonować. Duety w Predazzo były kolejną solidną cegiełką, a nawet pustakiem, w procesie budowania pewności siebie – podkreśla o procesie przygotowań do zimy.
Towarzyszący mu Kamil Stoch w Predazzo był nie do powstrzymania w konkursie duetów.
– Kamil chciał się zrehabilitować i powalczyć, bo sytuacja z piątkowych kwalifikacji nie była fajna. Upadek nigdy nie jest przyjemny. Wszyscy byli przekonani, że wystartuje w zawodach, a okazało się, że jednak nie. To podcina skrzydła, kiedy jest się w dobrej dyspozycji. Oddawał naprawdę fajne skoki i mógł walczyć o czołowe lokaty. Tym bardziej cieszę się, że w duetach rozpędziliśmy ten pociąg i dojechaliśmy do samego końca z uśmiechem na ustach – mówi o swoim wieloletnim koledze z reprezentacji.
Kubacki indywidualnie był najlepszym z Polaków podczas próby przedolimpijskiej, kiedy przetestowano nowe skocznie w Predazzo. Na normalnym obiekcie zajął 23. miejsce, a na dużym był 12.
– Przy dobrych skokach każdy obiekt da się lubić. Wbrew pozorom nie różnią się bardzo od tych, które stały tu wcześniej. A mam z nich wiele fajnych wspomnień. Na normalnym i dużym obiekcie odczucia są dość zbliżone do tego, co działo się tu w przeszłości – uważa.
Potyczka duetów była testem formatu, który w lutym zadebiutuje w programie igrzysk olimpijskich.
– Jeżeli fajnie idzie, wówczas jest to fajna konkurencja, choć intensywna dla zawodników. Przerwy między seriami czasami nie wystarczają na to, by przebiec z dołu skoczni, przygotować narty i wyjechać windą do góry na czas. Zwłaszcza tutaj, kiedy trzeba poczekać na wagonik. Były takie przypadki, że zawodnicy byli jeszcze w windzie, a konkurs za chwilę ruszał. Dla nas to intensywny tryb, trzeba nadganiać. To dużo większa częstotliwość oddawania skoków niż podczas treningów, bo tam mamy czas na to, by usiąść i przeanalizować skok z trenerem, napić się czegoś, przygotować narty i iść na kolejny skok. W duetach jest gonitwa, nie ma czasu – podsumowuje.