Do Falun bez zmian. Trener Maciusiak ocenia inaugurację w Lillehammer
Reprezentacja Polski zakończyła pierwszy weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich 2025/26 jako piąta siła Pucharu Narodów. W Lillehammer punktowało pięciu z sześciu Biało-Czerwonych, a w Falun zobaczymy tych samych zawodników – przekazał trener Maciej Maciusiak. Potencjalnych roszad należy spodziewać się najpewniej dopiero po grudniowym Pucharze Świata w Wiśle.
– Jesteśmy w środku stawki. Na pewno nie jesteśmy w gronie wiodących nacji, ale znajdujemy się w drugiej grupie peletonu. Wyjeżdżamy z Lillehammer lekko zadowoleni, ale z niedosytem. Poszczególne próby pokazują, że stać nas na czołową „10”, ale trzeba poskładać dwa dobre skoki. Każdego z zawodników stać na to – powiedział Maciej Maciusiak po debiucie w roli głównego trenera reprezentacji Polski w Pucharze Świata.
– Na tę chwilę liderem naszej reprezentacji jest Kamil Stoch. Bardzo dobry występ zaliczył też Kacper Tomasiak. Wszedł do Pucharu Świata i wykonuje swoją robotę. Skacze bardzo fajnie, choć z błędami w drugiej serii obu konkursów. Należą mu się jednak gratulacje. Dawid Kubacki? Drugie próby zdecydowanie lepsze. W sobotę widzieliśmy też Pawła Wąska i Piotrka Żyłę na punktowanych pozycjach. Też potrafią oddać dobre skoki. Brakuje jeszcze pewności siebie w tym wszystkim, ale pięciu naszych zawodników z punktami to pozytyw. Brakuje do czołówki, ale zrobimy wszystko, żeby już w Falun to zmienić – kontynuuje szkoleniowiec.
– Spodziewaliśmy się bardzo wysokiego poziomu całej stawki Pucharu Świata i tak jest. Najlepsi zawodnicy nadają ton i mogą sobie pozwolić na troszeczkę więcej ryzyka. Reszta musi skakać perfekcyjnie, żeby dostać się do drugiej serii, a tam widzimy jak wyrównany jest poziom. Różnice są małe, więc te cyferki nie do końca odzwierciedlają formę poszczególnych zawodników – uważa 43-latek.
– Inauguracja sezonu jest wyzwaniem dla zawodników i sztabu. Jest znacznie więcej napięcia. Pod tym względem w niedzielę było już znacznie łatwiej. Wystarczą dobre skoki i można walczyć. Podczas zgrupowań w Wiśle i Zakopanem widzieliśmy, jak przed sezonem prezentują się nasi zawodnicy. Jechaliśmy z wielkimi nadziejami, ale była niepewność wynikająca z braku kontaktu z rywalami. Lillehammer pokazało, że nie jest tak strasznie. Oczywiście, do czołówki brakuje, ale myślę, że to zmienimy na skoczniach w Falun. Czekają nas tam także zawody na normalnym obiekcie. Jest różnorodność, wszystko szybko się dzieje – słyszymy w kontekście nordyckiego bloku, który otwiera olimpijską zimę.
Na północ Europy udało się pięciu członków kadry narodowej A, w tym Kamil Stoch prowadzony przez Michala Doležala, obecnego w Lillehammer. Pod skrzydła Macieja Maciusiaka trafił też Kacper Tomasiak, który do zimy szykował się pod okiem Wojciecha Topora w kadrze B.
– Kacper jest członkiem kadry B, ale mamy praktycznie taki sam plan treningowy. Widujemy się na treningach. Dla przykładu, Kuba Wolny po zgrupowaniu w Zakopanem przeszedł do kadry B. Kacper Juroszek od dwóch miesięcy trenuje z grupą odpowiedzialną za Puchar Kontynentalny. Jesteśmy jedną reprezentacją, a grupy szkoleniowe są tak skonstruowane, żeby pomagać zawodnikom z organizacją treningu – wyjaśnia Maciusiak.
Niektórzy zawodnicy, też ci najbardziej doświadczeni jak Piotr Żyła, zwracali uwagę na spore emocje towarzyszące startowi olimpijskiej zimy.
– Wszystkim zależy. Jakby mieli to w nosie, to nie byłoby takiej radości z tego, gdy coś wychodzi. To też pokazuje, że zawodnikom bardzo zależy. W skokach, jeżeli chcesz zrobić więcej i troszkę się zepniesz, to nie działa. Dążymy do tego, żeby w skokach była pewność siebie i luz. To musi być poparte dobrymi wynikami w zawodach, gdzie zdobywa się pewność siebie. Na razie jest pół na pół. Wiemy, co robić. Pojawiają się dobre skoki, ale cały czas jest trochę kontroli. To początek sezonu. Wiemy, co czeka nas dalej. W kolejnych konkursach postaramy się o kroczek naprzód – mówi trener.
Z Norwegii do Szwecji bez punktów jedzie Aleksander Zniszczoł. 31-latek w sobotę odpadł w kwalifikacjach, a w niedzielę był ostatni – po skoku w dziurawym kombinezonie na wysokości kolana. Wiślanin nie dostał dyskwalifikacji i żółtej kartki, natomiast trener ma uwagi dotyczące tej sytuacji.
– Trzeba to powiedzieć jasno, że to także wina Olka. Sprzęt jest sprawdzany przed wyjściem na zawody. Szczególnie Michal Doležal i Krzysiek Miętus tego doglądają i wszystko było w porządku. Nie jesteśmy w stanie kontrolować tego przez cały czas. Zawodnicy doskonale wiedzą, że po każdym skoku muszą sprawdzić kombinezon, ponieważ mamy ich teraz zdecydowanie mniej do dyspozycji. Przydarzyła się taka sytuacja, że w kombinezonie Olka pojawiła się dziura. Skoczył, ale kosztowało go to dużo stresu. To pokazuje, że cały czas trzeba zachować czujność. To zawodnik odpowiada za swój sprzęt. To był bardzo trudny weekend dla Olka. Miejmy nadzieję, że pozbiera się w Falun i te skoki będą wyglądać zdecydowanie lepiej – słyszymy od Maciusiaka.
Należy zakładać, że ta sama szóstka zawodników, która jedzie do Falun, pokaże się także w Ruce (28-30 listopada).
– Na pewno będę robił tak, że w zawodach będą startować najlepsi. Podczas inauguracyjnego bloku trudno o zmianę, też z powodów logistycznych. Wyjeżdżamy do Falun w poniedziałkowy poranek, a we wtorek i środę mamy tam zawody. Po konkursach w Wiśle, gdzie w dwóch konkursach wystawiamy grupę krajową, będziemy mieć przegląd dziesięciu zawodników. Po Wiśle na kolejne zawody pojadą najlepsi skoczkowie – podsumowuje Maciusiak.
Korespondencja z Lillehammer, Dominik Formela