Upadek Marusiaka i silny wiatr w Ruce. Pertile komentuje piątkowe wydarzenia
Tylko dwudziestu pięć skoczków zdołało spróbować swoich sił w wietrzny piątek na Rukatunturi. Trening i kwalifikacje zostały odwołane z powodu zbyt niebezpiecznych warunków. Upadek przy lądowaniu tego dnia zaliczył Jewhen Marusiak z Ukrainy.
– Na początku były szanse na przeprowadzenie serii treningowej, ale później nie dało się skakać. Podmuchy sięgały 8-9 m/s. Były tylko kilkusekundowe okienka, kiedy można było nacisnąć zielone światło, ale byłoby to zbyt niebezpieczne dla zawodników. Ostatecznie zdecydowaliśmy się odwołać piątkowe serie – mówi Sandro Pertile.
– Najbardziej żałujemy odwołania treningu. Chcieliśmy mieć zaliczoną tę serię, żeby w sobotę zacząć od kwalifikacji. Przed nami spotkanie z organizatorami, po którym ogłosimy nowy program zawodów. Trzeba dopasować się do intensywnego programu zawodów w Ruce, gdzie odbywają się też biegi narciarskie i kombinacja norweska. To będzie weekend pełen wyzwań. Wiedzieliśmy o tym, kiedy lecieliśmy do Finlandii. Za nami cztery wspaniałe konkursy w Lillehammer i Falun, ale jesteśmy dyscypliną rozgrywaną na otwartym powietrzu, więc tak się zdarza – kontynuuje dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Przerwana seria treningowa przyniosła bolesne skutki dla jednego ze skoczków.
– Podczas treningu upadek przy lądowaniu zaliczył Jewhen Marusiak. Nie był to efekt podmuchu wiatru. Nie puszczaliśmy zawodników w ekstremalnych warunkach. Medycy obecni pod skocznią od razu zbadali go na miejscu i wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Nie doszło do niczego poważnego, nie ma konieczności zabrania go na dokładniejsze badania do szpitala. Oczywiście, jest poobijany, ponieważ zsuwanie się po zeskoku z prędkością 100 km/h wiąże się z pewnymi konsekwencjami. Spotkamy się z przedstawicielami ukraińskiego zespołu, będziemy monitorować jego stan w najbliższych godzinach – zapewnia Pertile.
Nazajutrz Jewhen Marusiak podjął decyzję, że nie czuje się na siłach, by wziąć udział w sobotniej rywalizacji. Pod znakiem zapytania stoją też jego niedzielne skoki w Ruce.
Korespondencja z Ruki, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela