Sobotnia sinusoida Tomasiaka na Vogtland Arenie. "Trochę zawodu jest"
Kacper Tomasiak po raz kolejny zapunktował w konkursie Pucharu Świata, plasując się na 18. miejscu w sobotnich zawodach w Klingenthal. Polski junior po pierwszej serii zajmował znakomite 5. miejsce, jednak w finale oddał słabszą próbę tracąc szansę na jedną z czołowych pozycji. Mimo spadku występ 18-latka można uznać za kolejny krok w stronę stabilnej obecności w czołowej trzydziestce.
- Troszkę miałem tutaj problemy, szczególnie wczoraj, żeby dobrze się odbić. Dzisiaj sama technika odbicia była w każdym skoku dobra, ale w serii próbnej i w drugiej serii odbicie wykonywałem dużo za wcześnie. Niby mały błąd, ale sporo na nim traciłem - przyznał po sobotnim konkursie.
Mimo wszystko kolejne miejsce w czołowej dwudziestce to potwierdzenie postępów młodego zawodnika, który coraz pewniej czuje się w rywalizacji z najlepszymi skoczkami świata.
- Myślę, że trzeba się z tego cieszyć. Wiadomo, apetyt cały czas rośnie i chciałoby się coraz więcej, ale te skoki napawają optymizmem. Nawet jeśli coś nie wyjdzie, to i tak nie jest bardzo źle - podkreślił.
Nie brakowało jednak niedosytu, szczególnie po bardzo udanej pierwszej serii.
- Trochę zawodu na pewno jest. Liczyłem, że przynajmniej utrzymam tę pozycję albo będę w jej pobliżu. Ten skok w drugiej serii nie do końca się udał. Myślę, że nie podpaliłem się, po prostu jeszcze nie mam takiej stabilności na tej skoczni. Wierzę, że jutro uda się to ustabilizować i skakać już powtarzalnie najlepsze próby - dodał.
Tomasiak zwrócił uwagę, że kluczowy był pierwszy konkursowy skok, który dał mu bardzo wysoką lokatę na półmetku.
- Ten skok z pierwszej serii był technicznie podobny do próbnego, ale zdecydowanie lepiej trafiłem w próg. Nabierałem więcej wysokości, byłem lepiej ustawiony nad nartami i miałem większą prędkość, szczególnie pod koniec lotu. To dało dużo więcej metrów - analizował.
W finale Polak próbował "wycisnąć" ze skoku maksimum, co odbiło się jednak na stylu.
- Chciałem ten skok jak najbardziej przeciągnąć, żeby jeszcze urwać metrów, ale trochę przesadziłem. Mocno mnie zachwiało przy lądowaniu i na pewno wyglądało to brzydko dla sędziów - tłumaczył niskie noty.
Dodatkowym utrudnieniem były warunki na zeskoku i wybiegu.
- Było dosyć ciepło, przez co pojawiły się nierówności. Zeskok i wybieg były twarde, czasami trudno było jechać prosto - podsumował.
Korespondencja z Klingenthal, Dominik Formela