Przeciętny początek weekendu w Engelbergu dla Stocha. "Zrobię wszystko, by znaleźć klucz"
Kamil Stoch ma za sobą przeciętny dzień w Engelbergu. Treningi i kwalifikacje na Gross-Titlis-Schanze nie przyniosły przełomu w poszukiwaniu stabilnej formy, ale trzykrotny mistrz olimpijski dość pewnie wywalczył awans do sobotniego konkursu Pucharu Świata. Po piątkowych próbach nie ukrywał, że wciąż jest w trakcie trudnego procesu, który wymaga od niego cierpliwości i konsekwentnej pracy.
Jesienią, podczas rozmów przy okazji realizacji cyklu "Atlas Pucharu Świata", Stoch z ogromnym entuzjazmem opowiadał o Engelbergu, porównując tę skocznię do "najlepszego, świeżutkiego ciasta". Zapytany, czy przy obecnych problemach nadal "czuje smak" tego miejsca, odpowiedział bez wahania:
- Tak, bo skoki są taką dyscypliną. Zwłaszcza w technicznych sportach czasami wszystko potrafi się odmienić ze skoku na skok albo z dnia na dzień. Liczyłem na to, że tutaj tak będzie, ale zdaję sobie sprawę, że pewne rzeczy wymagają pracy, cierpliwości i czasu. Co też nie jest dla mnie łatwe, bo mam już czasami tego wszystkiego dość.
Mimo to Engelberg pozostaje dla niego wyjątkowym miejscem.
- Jestem tutaj - w miejscu, o którym mówiłem bardzo dobrze i zdania nie zmieniam. Uwielbiam tu przyjeżdżać, lubię to miejsce i tę skocznię. Mam stąd wiele dobrych wspomnień, które dają mi dobrą energię. Natomiast skoki są, jakie są, i z tym też trzeba się zmierzyć. Nic nie mogę obiecać, mogę tylko powiedzieć, że spróbuję zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby znaleźć klucz do lepszego skakania. Czy to się powiedzie - nie wiem, ale skoro tu jestem, zrobię, co będę mógł.
Do Engelbergu Stoch przyjechał po treningach w Zakopanem, które - jak sam przyznał - nie były ani wybitne, ani w pełni satysfakcjonujące.
- To nie były skoki na sam dół, to nie były skoki luźne i wybitne, że wszystko było w porządku. Przyjechałem tutaj pełen nadziei i motywacji. Te skoki w pewnych rzeczach mnie utwierdziły - co jest okej - a w innych, nad czym jeszcze bardzo dużo trzeba pracy albo przynajmniej coś zmienić, żeby to działało.
Zapytany, co konkretnie dziś najbardziej nie daje mu spokoju i jaki element techniczny chciałby poprawić, nie wskazał jednej odpowiedzi.
- Nie wiem. Nie potrafię wymienić jednej rzeczy, nad którą chciałbym pracować. Jest ich wiele i może właśnie to jest klucz do uwolnienia dobrych skoków. Czasami tak jest, że szukając tej jednej rzeczy, starasz się robić wszystko dookoła i ona ci ucieka. Tak jest teraz - zakończył.
Korespondencja z Engelbergu, Dominik Formela