Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Włodarczyk do mnie dzwonił i skamlał o pieniądze" - wielka afera łapówkarska w PZN?

Zanosi się na wielki skandal. Dzięki wspólnej akcji reporterów „Przeglądu Sportowego i programu stacji TVN „Superwizjer udało się wpaść na ślad wielkiej afery w Polskim Związku Narciarskim. W nagranej rozmowie pośrednik handlowy związku przyznaje się do wręczenia łapówki prezesowi.

Paweł Włodarczyk i Piotr Metlenga znali się od dawna i doskonale się dogadywali. W obawie przed podsłuchem nie używali zwrotów łapówka, pieniądze, kasa... W końcu i tak wpadli.

- Włodarczyk do mnie dzwonił i skamlał o pieniądze - przyznał Piotr Metlenga w rozmowie towarzyskiej, nie spodziewając się, że jest nagrywany ukrytym magnetofonem.

- Prezes mówił: „Ciężko jest, masz dla mnie te zdjęcia Małysza. A ile ich chcesz? Dwadzieścia, trzydzieści - pytałem. „ A ile masz? - odpowiadał - słychać na taśmie.

Każde zdjęcie Małysza oznaczało 1000 zł.

Liczby są bezlitosne i nie pozostawiają wątpliwości . 1,5 mln złotych wypłaciła w sezonie 2003/04 firma Lotos na mocy umowy sponsorskiej z PZN. Tylko 900 tysięcy trafiło do kasy związku, a resztę otrzymał pośrednik. Tym razem na specjalne życzenie Włodarczyka, związek stał się znacznie uboższy.

Jak wspominają działacze PZN, w tym ówczesny sekretarz generalny Jacenty Kowerski - Metlenga wkroczył do negocjacji z Lotosem z polecenia prezesa narciarskiej centrali. O dziwo umowa z Lotosem była już wtedy prawie dogadana. Lotos dawał pieniądze, a w zamian dostał prawa do wykorzystania powierzchni reklamowej na kombinezonach skoczków.

TVN i „Przegląd Sportowy ma nagranie potwierdzenie, że prezes PZN otrzymał „dolę za dopuszczenie pośrednika do negocjacji z Lotosem. I nieprawdą jest - co mówi Włodarczyk - że Metlenga pojawił się z polecenia drugiej strony. Co ciekawe w kontrakcie narciarskiej centrali Metlenga figuruje jako pełnomocnik rafinerii, a w egzemplarzu tej ostatniej - oczywiście jako pełnomocnik związku.

- Dostał 120 tysięcy - to kolejny cytat z nagrania właściciela firmy „Metlenga Media. - Skamlał o pieniądze, mówił, że potrzebuje szybko, bo chce wykupić wspólnika w firmie. Raz przyjechał rannym pociągiem, wziął pieniądze i półtora godziny później wyjechał następnym. Czasami nie był ostrożny - jak mu się spieszyło, to wysyłane były pieniądze na konto. Z pięć przelewów... Mam potwierdzenia - mówi Metlenga.

Sam bohater afery - Paweł Włodarczyk - zapytany o to, czy wziął łapówkę odpowiada: "Proszę mnie nie pytać o takie rzeczy".

Na pytanie o to, gdzie podziały się oryginały umów ze Związkiem, prezes Włodarczyk udzielił jeszcze krótszej odpowiedzi: "No właśnie, nie wiem".

Więcej o całej sprawie w niedzielnym "Superwizjerze" w TVN o godz. 22:25

Jeszcze nie ucichły echa afery z PZN i Ediem Federerem w roli głównej, a nad Polski Związek Narciarski znów nadciągnęły czarne chmury.

Wygląda na to, że dziennikarze mają niezbite dowody potwierdzające winę Pawła Włodarczyka, jednak z wydaniem wyroku powstrzymajmy się jeszcze chwilę.

Kibicom pozostaje jedynie mieć nadzieję, iż nie odbije się to negatywnie na przygotowaniach polskich skoczków do kolejnego sezonu...