Strona główna • Nowości w Skijumping.pl

Czy "małyszomania" to już historia?

Rozegrany niedawno Puchar Doskonałego Mleka miał zaskakujący finał. Zwycięzcą został Robert Mateja, a Adam Małysz zajął 3. miejsce. Okrzyknięto to sensacją, a prasa delektowała się, że Małysz "po raz pierwszy w tym tysiącleciu przegrał ze swoim rodakiem w krajowych zawodach". Wielki "szok" i zgryźliwości, którym nie było końca. Natomiast sam konkurs został potraktowany przez media i kibiców jako sprawa prozaiczna, która nie jest warta większej uwagi. Od dłuższego czasu Adam nie może odzyskać swojej świetnej formy.

A wszystko zaczęło się przed kilkoma laty. Małysz stał się gwiazdą skoków narciarskich, wygrywał niemal każde zawody. To pociągnęło za sobą ogromny wzrost popularności tej dyscypliny w Polsce. W telewizji publicznej zaczęto transmitować wszystkie konkursy PŚ. "Orzeł z Wisły" stał się masowym idolem. Mówiono i pisano o nim wszędzie. W kraju - bohater narodowy, za granicą - wzbudzający podziw i zazdrość. Byliśmy z niego dumni, a transmisje Pucharu Świata zaczęły gromadzić przed telewizorem miliony widzów. Również inni skoczkowie stali się u nas popularni.

Niczym Wielki Wybuch narodziło się zjawisko "małyszomanii", dające wyraz krajowej euforii i modzie na skoki. Strzałem w dziesiątkę było zorganizowanie 2 lata temu pierwszego charytatywnego meczu "Skoczkowie kontra artyści". Wywołał on duże zainteresowanie i zgromadził w Polsce największe gwiazdy skoków. Stacje TV rywalizowały między sobą, która z nich pokaże to widowisko.

Po takim sukcesie bez wahania zaplanowano na następny rok rewanż. Popyt na Małysza i skoki był nadal wysoki. Kolejny mecz odbył się w maju tego roku.

Wielu najbardziej znanych zawodników nie skorzystało z zaproszenia, co obniżyło prestiż konfrontacji. Tegoroczne spotkanie skoczków z artystami przeszło prawie bez echa. Mało reklamowany w prasie i telewizji, mecz także na trybunach zgromadził niezbyt wielu kibiców. Czyżby sympatia dla skoków obniżyła się? A może to konsekwencja tego, że Małysz w minionym sezonie spisał się poniżej oczekiwań i nie spełnił zachcianek wielu osób?

Do tej pory skoki narciarskie i Adama Małysza darzyliśmy uwielbieniem. Lecz gdy przestał wygrywać, spadła oglądalność i zainteresowanie tą dyscypliną. Co będzie dalej? Małysz nie jest z żelaza, nie może bez przerwy być najlepszy, a kiedyś będzie musiał zakończyć karierę. Czy razem z tym przestaną istnieć dla Polaków skoki narciarskie? Na myśl przychodzi cytat Ludwika XIV - "państwo to ja". Wydaje mi się, że Małysz mógłby kiedyś, po głębokich rozmyślaniach, westchnąć i rzec: "skoki to ja" i miałby przy tym rację. Jeżeli ktoś ma inne zdanie na ten temat, to bardzo dobrze. Ale prawda jest taka, że osoba Małysza warunkuje pozycję tej dyscypliny w Polsce. Nie stanie się ona dla nas tym, czym jest np. piłka nożna.

Taki zawodnik jak Małysz pojawia się raz na wiele lat. Są w polskiej kadrze inni zdolni skoczkowie, ale trudno wierzyć w to, że któryś z nich powtórzy sukces Adama. Bez względu na to, jak potoczy się dalej jego kariera, pamiętajmy o tym, co dla nas zrobił. Prawdziwy kibic nie odwraca się od swojego ulubionego sportowca w momentach, kiedy jest on w gorszej dyspozycji.

Skoki narciarskie to przede wszystkim wspaniałe widowisko, którego oglądanie jest przyjemnością. Nauczmy się kibicować także wówczas, gdy zwycięstwo przypada innemu zawodnikowi. To wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich lat, głęboko wtopiło się w naszą rzeczywistość. W związku z tym nie może tak po prostu pójść w zapomnienie. Niech konkursy skoków nadal porywają serca, a Adam Małysz zawsze czuje, że jesteśmy z nim.

UWAGA: Opinie i tezy, zawarte w powyższym tekście są prywatnym zdaniem autorki tekstu i nie muszą reprezentować stanowiska redakcji Skijumping.pl.