Strona główna • Byli Mistrzowie

Sven Hannawald - "gladiator powietrza" - wersja poszerzona i uzupełniona

[strona=1]

Kiedyś w jednym z wywiadów powiedział o sobie, że jest "Gladiatorem powietrza, a narty są jego mieczami". Teraz odchodzi ze skoczni. Któż ze zwolenników skoków narciarskich nie zna Svena Hannawalda, lub jak kto woli popularnego "Hanniego" i nie pamięta jego genialnych technicznie skoków oddanych w Willingen zimą 2003 r. i na innych skoczniach. Serdecznie zapraszamy do znacznie wzbogaconego tekstu o tym znakomitym zawodniku niemieckim.

Dla nas, Polaków, Hanni był i jest wielkim sportowcem, chociaż nie dla wszystkich, gdyż podczas MŚ w lotach w Harrachovie i PŚ Zakopane 2002 r. idol Niemców został wygwizdany. Ale w rok później Hanni stał się niemal idolem polskiej publiczności.

Jaki jest naprawdę Sven Hannawald? Jako sportowiec bardzo emocjonował się swoimi występami, zwycięstwa wywoływały u niego szał radości, ale przegrane wielce go przygnębiały. To rozchwianie charakteru było czasami zabójcze... Niektórzy mówią nawet, że mimo ogromnych możliwości, dlatego nie wygrał jednak nigdy klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Sven to typowy Skorpion - uparty w dążeniu do celu, zawsze walczył do końca... teraz kończy karierę, którą warto podsumować.

Sven Hannawald urodził się w Erlabrunn w Niemczech. W pierwszym roku swojej kariery nosił imię Sven Pöhler. Nazwisko po ojcu przyjął dopiero po małżeństwie rodziców, Reginy Pöhler i Andreasa Hannawalda. Początkowo zajmował się kombinacja norweską w klubie S.C. Dynamo Johanngeorgenstadt w Niemczech Wschodnich. Potem znalazł się w szkole sportowej w Klingenthal i pod koniec lat 80. oddał się już na zawsze skokom narciarskim. Po upadku "muru berlińskiego" przeprowadził się w pobliże miasta Ulm i zamieszkał w sportowym internacie w Furtwangen. Potem powiedział: - gdybym nie przeniósł się do Schwarzwaldu, nie byłoby sportowca o nazwisku Hannwald".

Zaprzyjaźnił się tam z Dieterem Thomą. Stał się rasowym skoczkiem narciarskim. W sezonie 1993/94 zanotował już na swoim koncie pierwsze punkty w zawodach PS (1993 - Oberstdorf) i zwyciężył w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Planicy. To było pierwsze ważne osiągnięcie w karierze tego zawodnika. Potem skakał dla klubu S.C. Hinterzarten, a jego trenerem klubowym był Wolfgang Steiert, a w kadrze jego sportowym rozwojem kierował Reinhard Hess, potem Steiert. Pierwsze dobre wyniki zanotował jako junior. W 1992 r. w fińskim Vuokati wywalczył z kolegami brązowy medal w drużynie. Niemcy skakali wtedy w składzie: S. Hannawald, R. Hornschuh, R. Meinel, T. Wangler.

Popularny w Niemczech "Sveni" lub "Hanni" długo był zawodnikiem, którego talent rozwijał się jakby w cieniu Martina Schmitta aż wreszcie eksplodował w sezonie 2001/2002. Hannawaldowi udało się coś czego nie osiągnęli przed nim najlepsi skoczkowie świata - zwyciężył we wszystkich czterech konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Po sukcesie w Ga-pa trudno było znaleźć miejsce w hotelu, a niemieccy fani tysiącami szli na skocznie w Innsbrucku i w Bischofshofen by oglądać "swojego Hanniego". Od tego momentu rozpoczął się jego triumfalny pochód po skoczniach całego świata.

Na Zimowych Igrzyskach w Salt Lake City wywalczył z kolegami z reprezentacji złoty medal w konkursie drużynowym, pokonując Finów zaledwie o 0,1 punktu! W konkursie na skoczni średniej wywalczył srebro, a na dużej walcząc o olimpijskie złoto upadł i ostatecznie był czwarty. Jest drugim na świecie zawodnikiem, który dwa razy był mistrzem świata w lotach narciarskich: w 2000 r. w norweskim Vikersund i w Harrachovie (2002). Bardzo żywiołowo reagował na swoje sukcesy. Wcześniej też zanotował wiele wartościowych wyników, zwłaszcza na skoczniach "mamucich". Jest jedynym dotąd zawodnikiem w historii, który zdobył dwa tytuły mistrza świata w lotach jeden po drugim.

Posługuje się biegle językami niemieckim i angielskim. Hobby to tenis i hokej na lodzie, a także sklejanie latających modeli samolotów, co chętnie czyni wspólnie z byłym skoczkiem i reprezentantem Niemiec - Dieterem Thomą. Lubi też... gotowanie i pieczenie ciast. Zwyciężył w zawodach letnich Grand Prix z 1999 r. Jego oficjalna strona www. sven-hannawald.de.; warto ją oglądnąć, bardzo ciekawa, zwłaszcza pod względem graficznym, ładne zdjęcia. Bardzo wiele informacji o Svenie zawiera też polska strona internetowa poświęcona temu zawodnikowi.

[strona=2]

Niestety w sezonie 2001/2002 nie był lubiany przez polskich kibiców. Znalazł się bowiem godny rywal naszego Adama i przestaliśmy go lubić. Na szczęście niechęć trwała stosunkowo krótko. Do pojednania polsko-niemieckiego doszło tego samego sezonu podczas marcowego konkursu w Planicy, kiedy stojący na podium "Hanni" wziął w ręce biało-czerwoną, a Adam Małysz flagę narodową Niemiec. Ten gest pojednania i przyjaźni stanowił znakomite przesłanie na przyszły sezon, który dzięki temu odbywał się z pewnością w lepszej atmosferze. Jesienią 2002 r. kontuzjowany przeszedł operację kolana. Długo nie skakał. W sezonie 2002/03 po fatalnym występie na skoczni "Ruka" w Kuusamo, wycofał się ze skakania.

Wielki powrót "Hanniego" nastąpił na skoczni "Titlis" w Engelbergu, gdzie w sobotę był trzeci, a w czwartek był poza konkurencją i pewnie zwyciężył w konkursie. W Turnieju Czterech Skoczni na rok 2003 Hannawald nie powtórzył sukcesu sprzed roku i zajął drugie miejsce za Ahonenem. Podczas zakopiańskiego PŚ (17 - 19 stycznia 2003 r.) "Hanni" odniósł dwa zwycięstwa i zdobył nowy rekord Wielkiej Krokwi im. Stanisława Marusarza - 140 metrów. Więcej - pojednał się z polską publicznością, która głośno skandowała "Hanni, Hanni!!!", uznając jego wielkość sportową. Było to piękne sportowe widowisko, pełne też czegoś znacznie więcej. W Zakopanem stało się jeszcze raz jasne, że sport jednoczy, a nie dzieli narody, budzi pozytywne emocje i wzruszenia. Wreszcie, że jeżeli ktoś jest najlepszy to należy uznać jego sportową wielkość. W rankingu najlepszych zawodów sezonu sobotni wieczorny konkurs w Zakopanem został przez Dyrektora PŚ, Waltera Hofera, oceniony najwyżej. Tak samo wysoko ocenili go zawodnicy.

Popisowym występem niemieckiego skoczka był sobotni konkurs na skoczni w "Muehlekopfschanze" w Willingen. To były absolutne "wyżyny" formy sportowej Hannawalda w tym sezonie i w życiu. 8 luty 2003 r. to data, która przeszła do historii skoków dlatego, że Hannawald otrzymał najwyższe noty za pierwszy skok (wszyscy sędziowie dali mu maksymalną notę po 20 punktów!), a w drugim skoku tylko jeden Norweg dał mu 19,5 punktu. Tak więc, na 10 ocen sędziowskich miał 9 po 20 pkt.! Za dwa skoki otrzymał niespotykaną notę łączną - 328,2 pkt.; najwyższą w historii Pucharu Świata i skoków narciarskich, prawie o 10 punktów większą od poprzedniego rekordu (319,1 pkt. - także Sven Hannawald - Willingen (2002). Źródło sukcesu? Sam Sven mówi: technika, technika, i jeszcze raz technika. Ale skoro sam Sven mówi, że głównym jego sojusznikiem na skoczni jest właśnie ten element jego skoków, to jest to zrozumiałe, gdyż w powietrzu oraz w momencie lądowania jest absolutnym geniuszem. Rekord życiowy - Planica 2002 - 220 m.

Czegoś takiego długo nie było i nie będzie na światowych skoczniach. Pamiętam jak po skokach Hanniego w zwolnionym tempie pokazywano jego lot na skoczni w Willingen. Mogę powiedzieć, że jeszcze czegoś takiego nigdy nie widziałem: lot był bezbłędny, układ ciała, narty, napięte jak struna ciało - zdawało się, że to były najlepsze skoki Hanniego w jego karierze. Lądowanie też było naprawdę bezbłędne, nie zachwiane, "czyste". Rywale mogli tylko przecierać oczy ze zdziwienia. Mimo takich oszałamiających sukcesów jeden z niemieckich trenerów stwierdził, że Hannawald jest skoczkiem, który wygrywa pojedyncze potyczki, ale nie zwycięży w wielkiej bitwie. Chodziło oczywiście o zwycięstwo w Pucharze Świata. I słowa te sprawdziły się w stu procentach. W drugiej części sezonu (niektórzy mówią nawet, że tuż po konkursie w Willingen) pojawiło się gwałtowane, można powiedzieć, niewytłumaczalne załamanie formy i Hannawald rzeczywiście nie wygrał wielkiej bitwy - był drugi w PŚ, za naszym Małyszem. Nie zdobył też ani jednego medalu na MŚ FIS w Val di Fiemme. Dzień później znowu w Willingen, pojawiły się pierwsze "jaskółki" kryzysu. W wietrznych warunkach Niemiec "strzelił" w bulę i zszedł ze skoczni pokonany. Po takim skoku z soboty w niedzielę "spadł" na dno! To musiało mieć niekorzystny wpływ na jego skoki. Nasz Adaś, który w drugiej części sezonu 2002/03 złapał niebotyczną formę zabrał Hanniemu żółtą koszulkę na "Holmenkollbakken" w Norwegii. Stało się to w atmosferze słownych utarczek pomiędzy Niemcami i organizatorami. Drugą serię unieważniono, a Hannawald skoczył wyśmienicie, więc unieważnienie było dla niego bardzo niekorzystne - tracił w jego wyniku żółtą koszulkę lidera PŚ. W Planicy Małysz skakał bardzo ładnie, był 2 i 4 i wygrał Kryształową Kulę po raz trzeci z rzędu.

Hanni był znowu drugi. Byłem wtedy pod "Velikanką" i pamiętam jak Sven przechodził koło nas z czerwonymi "Rossignolami" na ramieniu. Spięty, ze zmarszczonym czołem, głową pochyloną w dół, wielki nieobecny. Może czuł się Wielkim Przegranym? Może też przeczuwał, że nie wykorzystał wówczas swojej życiowej formy? Przez chwilę przeleciała mi myśl: - Co się dzieje w twojej głowie Hanni? Czy czuł się zawiedziony, że znowu Małysz go pokonał? Czy już może myślał o zmianie trenera? A może już dopadał go syndrom wypalania się Mistrza? Pewne jest jedno coś złego działo się z tym wielkim skoczkiem. Spowodowało to, że sezon 2002/03 Sven Hannawald kończył jako drugi skoczek świata, ale w jego podświadomości to drugie miejsce było odczuwane jako wielka porażka. Szukał winnych. Na pierwszy ogień poszedł trener. Wyniknął z tego bunt niemieckich skoczków i odwołanie trenera Hessa. Sven i Martin Schmitt grali w tym buncie pierwsze skrzypce. Nowy trener Steiert wcale jednak nie okazał się lepszy. Do tego doszła kontuzja kolana i Sven rozpoczął przygotowania do sezonu 2003/04 później niż zwykle. Liczył na wiele, ale realia okazały się inne. Coraz rzadziej się już liczył.

W drugiej części sezonu 2002/03 Hanni miał słabszą dyspozycję, co szczególnie było widać podczas Mistrzostw Świata w Val di Fiemme we Włoszech, skąd wrócił bez medalu. W Lahti był 3, 10, a w Planicy 4 i 2 co dało mu w łącznej klasyfikacji Pucharu Świata 2002/03 drugą pozycję. Potem odszedł Reinhard Hess, z którym rozwiązał umowę niemiecki związek narciarski. W kwietniu wokół Hannawalda wybuchła kolejna medialna sensacja - przedstawił on swoją narzeczoną. Zagrał latem w meczu skoczkowie - polscy aktorzy. "Hanni" zagrał bardzo udanie podczas meczu dobroczynnego reprezentacja artystów polskich - skoczkowie Europy. Jego wejścia prawą stroną ataku w parze z Martinem Schmittem były bardzo udane.

Jest osobą publiczną, rozpoznawaną na ulicach. Jak sobie radzi z popularnością? Uważa, że dobrze, natomiast czasami media zmieniają jego wypowiedzi, czego już nie toleruje: - Kiedyś ktoś do mnie podchodzi i pyta "Naprawdę to powiedziałeś" o jego drużynie, trenerze. Przeczytałem, co powinienem był powiedzieć - rzeczy, które nie wyszły nigdy z moich ust, o których nawet nie myślałem. Ale też podchodzę do tego z dystansem. Sven uważa też że Puchar Świata to nie koncert życzeń w którym wygrywa ten, na którego stawiają w danym momencie trenerzy, dziennikarze, tylko ten, który w danej chwili jest po prostu najlepszy. I trzeba wyśmienitemu skoczkowi niemieckiemu przyznać rację.

Generalna uwaga jest taka, że media robiły za dużo szumu wokół tego zawodnika, co mu wcale nie pomagało w karierze sportowej. W jednym z wywiadów Hanni mówił: - "Czy to Turniej 4 Skoczni, czy zwykłe zawody PŚ, mój dzień zawsze wygląda tak samo. Pobudka o 7, na śniadanie muesli i bułki. Nie, nie z bananem. Z jajkiem. Potem idę pobiegać albo pograć w piłkę. W myślach oddaję jednak ten najważniejszy skok. O 11, gdy już ruszam na skocznię, koncentruję się już w pełni na zawodach. Gdyby ktoś, kto mnie nie zna, spróbował wtedy mnie zagadnąć, odniósłby wrażenie, że jestem arogancki. Ale ja po prostu czuję się wtedy jak w tunelu, niewiele do mnie dociera. Przed oczami przewija się "mój film", bez żadnych reklam. Na drodze mógłby mi stanąć Michael Schumacher, a ja bym go nie rozpoznał". Ciekawa wypowiedź.

Sezon 2003/04 był, jak się miało okazać jego ostatnim. Rozpoczął go nieźle od 5 i 8 miejsca w Kuusamo, potem rozpoczęło się falowanie formy i spadanie np. 37 miejsce w Titisee-Neustadt, 30. w Zakopanem (w drugim konkursie Sven już nie wystartował), 36 w Willingen i ostatni start 28 lutego 2004 r. w Salt Lake City, zakończony odległą 47 pozycją. To był ostatni występ Svena Hannawalda w zawodach Pucharu Świata. Przez ostatni rok dużo mówiło się o syndromie "wypalenia się" mistrza. Było to jednak mało precyzyjne określenie tego co mu dolegało. Dowiemy się o tym może za jakiś czas... przynajmniej jak naprawdę było z jego zdrowiem. Sven na pewno chciał wrócić do skoków, próbował, ale nie udało. 3 sierpnia 2005 r. media podały informację, że niemiecki lotnik z Hinterzarten zakończył karierę sportową, przechodząc do historii podniebnej dyscypliny.

Dlaczego odszedł? Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta i jednoznaczna. Za mało bowiem faktów jeszcze znamy, by dać jednoznaczną, stuprocentowo pewną odpowiedź. Ale wydaje się, że na zakończenie kariery Hannawalda miały decydujący wpływ następujące czynniki:

1. Rozchwiana psychika. Te "eksplozje" szczęścia po wygraniu zawodów, gesty świadczyły jak bardzo wielką ambicję i wolę zwyciężania miał w sobie Sven. On miał być tylko zwycięzcą. Taki wizerunek ":nadczłowieka" kreowały też media niemieckie, sponsorzy, którzy wymagali tylko sukcesów. Niemcy lubują się w tego typu postaciach więc ulegli fali "nadskoczka". Hanni też jej uległ. Po Turnieju 4 Skoczni 2002, kiedy Sven dokonał tego czego nikt nie zrobił wcześniej - wygrał wszystkie 4 konkursy, ten wizerunek zwycięskiego Hanniego osiągnął apogeum. Czy jednak zawodnik miał jakąkolwiek szansę, by mu sprostać? Sądzę, że nie, bo nikt nie ma patentu na wygrywanie i Hanni zaczął przegrywać zawody. Wtedy dopadać zaczęły go depresje. Widać było jak wewnątrz tego zawodnika kotłuje się COŚ, co go zabija w sensie mentalnym, sportowym. Adam Małysz w książce "Moje życie" mówi: - Zawsze kiedy wygrywał, gdy mu dobrze szło, nikogo nie zauważał . Dosłownie miał klapki na oczach. Zresztą wielu Niemców tak postępowało. Gdy skakali dobrze, duma ich rozpierała, ale gdy tylko zaczynał się kryzys, natychmiast pokornieli. Identycznie było ze Svenem. Rozmawiałem z wieloma ludźmi na temat jego słynnej reakcji na zwycięstwo. On cieszył się w bardzo nietypowy sposób, bardzo mocno, spontanicznie,. Wiele osób mówiło mi, że takie wyrażanie radości nie jest normalne. Wyglądało to na jakieś wyrzucenie na zewnątrz tłumionej w sobie agresji. Wydaje mi się, że to ujawniło się dopiero teraz, w ostatnim czasie. I stąd ta jego depresja. Ze Svenem coś się działo już od dawna. Szkoda mi tego zawodnika".

2. Kłopoty z wagą i anoreksja. Widziałem w publikacji "Die Deutsche Skispringens" zdjęcie rozebranego do pasa Hanniego na plaży nad morzem i ono najlepiej pokazuje, jak mocno uległ ten zawodnik magii odchudzania, co wpędziło go w anoreksję. Wygląda na tej fotografii jak mieszkaniec jakiegoś z krajów Trzeciego Świata i to po chorobie! Dosłownie skóra i kości. Rączki jak u małego dziecka i żebra na wierzchu! Już w 2001 r. rozpoczęły się spekulacje dziennikarzy co do jego zbyt niskiej wagi (przy 184 cm wzrostu 64 kg, a może było nawet dużo mniej, sztab niemiecki pewnie się nigdy nie przyzna jak mocno odchudzono tego zawodnika - W.S). Obecne przepisy FIS (po sezonie 2004/05) i ostre reguły dotyczące BMI wiązałyby się u Hanniego z koniecznością podniesienia wagi nawet o 5-6 kg, albo skakania na dużo krótszych nartach. Większa waga, tego chyba nie trzeba tłumaczyć, to inna technika. Hannawald musiałby skakania uczyć się jakby od nowa. Dla ponad 30-letniego zawodnika to było chyba zbyt duże wyzwanie. Sprostał mu w latach 90. inny niemiecki skoczek Jens Weissflog, który przez kilka sezonów przestawiał się ze stylu "klasycznego" na "V", wielu wróżyło mu koniec kariery, ale on miał inną psychikę (czytaj: dużo mocniejszą), większą motywację, ułożone życie rodzinne. Hanni już nowemu wyzwaniu nie dał rady powołać.

3. Ciekawie o karierze Svena Hannawalda wypowiadał się Apoloniusz Tajner (do którego zadzwoniłem 5 sierpnia 2005 r. w sprawie odejścia Hanniego), były główny trener reprezentacji polskich skoczków. Oto co powiedział: " To wynikało z jego osobowości, a jego odporność psychiczna na stres, moim zdaniem, była nadnaturalnie niska. Hannawald miał w sobie jakby dwie osobowości, strony. Po wielkich sukcesach, kiedy cieszył się ze zwycięstw, miał dołki formy, a wtedy wyglądał, jak to się mówi, jak "skopany pies". Przy kadrze niemieckiej był psycholog, który najwięcej pomagał zawodnikom niemieckim z tej strony, czyli psychiki, ale Sven Hannawald wymagał widocznie indywidualnego prowadzenia. Ponadto to nie był zawodnik, którego można było utrzymać na wysokim poziomie sportowym przez dłuższy czas. Po wielkich sukcesach spadła na niego ogromna popularność. I on się rzucił w wir tej popularności, myślę, że przez to był jakby rozdwojony pod względem psychiki, stracił też koncentrację. Jego odporność na stres była dużo mniejsza, był nadwrażliwy. Jego mocną stroną była natomiast znakomita technika, płynność wykonania, lekkość. Ale widocznie ta walka z wagą nie wyszła mu na dobre, bo musiał "katować" się by utrzymać niską wagę, odmawiać sobie jedzenia, cały czas być na diecie. Musze przyznać, że w ostatnich moich sezonach z kadrą bardzo go polubiłem, zwłaszcza po zakopiańskich konkursach w 2003 r., kiedy został zaakceptowany przez polską publiczność. To pojawiło się już w Hinterzarten, a pracowali nad tym polscy i niemieccy dziennikarze, także działacze związków narciarskich i pojawiła się powiedziałbym przyjaźń polsko-niemiecka. To, że odszedł to normalne. Gdyż w wieku ponad 30 lat zaczął tracić elastyczność, młodość, dynamikę, a w dodatku co roku przychodzą przecież do PŚ nowi, utalentowani zawodnicy, to o powrót w wielkim stylu bardzo trudno. W dodatku przy obecnych przepisach dotyczących BMI musiałby przytyć, zmienić technikę. Dlatego stwierdził, że już dość i odszedł ze skoków.

4. W tym względzie ciekawe są także spostrzeżenia dziennikarza sportowego z "Dziennika Polskiego", Andrzeja Stanowskiego (rozmowa telefoniczna z 5 sierpnia 2005 r.), który oglądał największe sukcesy Svena na Turnieju czterech Skoczni 2002 i innych zawodach: - " Jeszcze ciągłe mało wiemy na jego temat. Z tego co wiem. był to zawsze zawodnik bardzo delikatny pod względem psychiki. Nie wytrzymał presji wewnętrznej (ambicji i chęci osiągnięcia sukcesu) i zewnętrznej ze strony oczekiwań mediów, sponsorów i zwykłych ludzi. Po wielkich zwycięstwach przeżył "dołek" formy. Potem miał operacje kolan, co tez zaważyło na wynikach. Poza tym najważniejsza była jednak moim zdaniem anoreksja. To było po prostu zabójstwo dla niego. Jest to w pewnym stopniu choroba psychiczna powiązania z dyspozycją fizyczna, która została osłabiona. I to był łańcuch zdarzeń, który doprowadził do zakończenia jego kariery sportowej".

5. Oczekiwania kibiców i mediów. Sponsorzy płacą, ale i wymagają. Tak jak kibice, którym trudno zrozumieć, że nawet wielki mistrz może mieć chwile słabsze i nie wygrać, lecz być 2,4,6, czy nawet 50. Kochają cię, jak wygrywasz, ale gdy jesteś 30, 40 stajesz się nikim. Tego się nie rozumie. A ponieważ Sven Hannawald był zawodnikiem bardzo ambitnym, to starał się tym wymaganiom sprostać. Za wszelką cenę. Niestety nie dał rady.

6. Nie ułożone życie prywatne. Praktyka pokazuje, że zawodnicy mający szczęśliwe życie prywtane, mający żony i dzieci skaczą lepiej np. Małysz, Ahonen i kilku innych od tych, którzy nie mają rodzin. Chociaż w światku skoków pokutuje powiedzenie "jak masz żonę skaczesz 5 metrów mniej, jak dziecko to kolejne 5" to jest ono nieprawdą. Harmonia w życiu rodzinnym, akceptacja ze strony najbliższych są bardzo ważnym elementem sukcesu. Sven miał poparcie ze strony rodziców, ale brakowało mu kogoś komu zwierzyłby się ze swoich problemów, czy oczekiwań i "ciśnienie" w nim z roku na rok rosło.

Te wszystkie elementy, i pewnie jeszcze szereg innych, o których może się za jakiś czas dowiemy, spowodowały, że jeden z najlepszych skoczków narciarskich ostatnich lat zakończył karierę. Z pewnością Sven Hannawald jest zawodnikiem, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii skoków narciarskich. Jest też przykładem tego, że nadmierna ambicja, chęć osiągnięcia sukcesu za wszelką cenę prowadzą często do ślepego zaułka, z którego bez czyjejś pomocy naprawdę trudno się wydostać...

Sven Hannawald, Niemcy, Data urodzenia: 9 listopada 1974 r., Klub: S.C. Hinterzarten. Wyniki sportowe: złoty i srebrny medalista olimpijski, na koncie 10 medali z ZIO, MŚ i MŚ w lotach, Zimowe Igrzyska Olimpijskie: 1998 - Nagano - 14 (K 90), 48 (K 120), 2 druż., 2002 - Salt Lake City - 2 (K 90), 4 (K 120), 1 druż., 7-krotny medalista mistrzostw świata - 1998 - Oberstdorf - 2 (loty), 1999 - Ramsau - 8 (K 90), 2 (K 120), 1 druż., 2000 - Vikersund - 1 (loty), 2001 - Lahti - 6 (K 120), 3 druż. (K 90), 1 druż. (K 120), 2002 - Harrachov - 1 (loty), 2003 - Val di Fiemme - 7 (K 120), 24 (K 90), 4 druż. K 120, 2004 - Planica - loty - 17, 4 druż. Turniej Czterech Skoczni: 1998 - 2, 1999 - 12, 2000 - 4, 2001 - 4, 2002 - 1, 2003 - 2. Puchar Świata: 1994 - 90, 1995 - 63, 1997 - 58, 1998 - 6, 1999 - 6, 2000 - 4, 2001 - 9, 2002 - 2, 2003 - 2, 2004 - 24, 18. zwycięstw w zawodach Pucharu Świata.

Zwycięstwa Svena Hannawalda w zawodach Pucharu Świata:

1. Bischofshofen (Austria) - 6 stycznia 1998 r.

2. Oberstdorf (Niemcy) - 24 stycznia 1998 r.

3. Bad Mitterndorf (Austria) - 19 lutego 2000 r.

4. Trondheim (Norwegia) - 10 marca 2000 r.

5. Oslo (Norwegia) - 12 marca 2000 r.

6. Planica (Słowenia) - 19 marca 2000 r.

7. Titisee-Neustadt (Niemcy) - 2 grudnia 2001 r.

8. Oberstdorf (Niemcy) - 30 grudnia 2001 r.

9. Garmisch-Partenkirchen (Niemcy) - 1 stycznia 2002 r.

10. Innsbruck (Austria) - 4 stycznia 2002 r.

11. Bischofshofen (Austria) - 6 stycznia 2002 r.

12. Willingen (Niemcy) - 12 stycznia 2002 r.

13. Engelberg (Szwajcaria) - 22 grudnia 2002 r.

14. Oberstdorf (Niemcy) - 29 grudnia 2002 r.

15. Zakopane (Polska) - 18 stycznia 2003 r.

16. Zakopane (Polska) - 19 stycznia 2003 r.

17. Bad Mitterndorf/ Kulm (Austria) - 2 luty 2003 r.

18. Willingen (Niemcy) - 8 luty 2003 r.