Strona główna • Puchar Świata

Polskie szanse przed kwalifikacjami

Adam Małysz
Po wczorajszych skokach treningowych są już pewne podstawy do obaw o formę naszej kadry. Adam Małysz skakał maksymalnie w okolicach 130m, ale zdażył mu się też zupełnie zepsuty skok. Bardzo słabo spisywał się Marcin Bachleda, a reszta Polaków skakała w kratkę. Mimo to Apoloniusz Tajner utrzymuje, iż Małysz lądował za każdym razem prawie na takiej samej odległości jak Sven Hannawald.

Z pewnością cieszy fakt, iż nasz czołowy skoczek poprawił prędkości na progu. Obecnie ustępuje Svenowi Hannawaldowi zaledwie o niecały km/h co przy ich różnicy wagowej jest już bardzo dobrym wynikiem.

Sam Adam Małysz wypowiada się raczej ostrożnie o swoich szansach na wysoką pozycję:

"Kilka lat temu tu skakałem, ale niewiele z tego pamiętam. Skocznia jest bezpieczna, można tu polecieć daleko, ale nie sądzę, by ktoś przeskoczył rekord (148 m) Veli Matti Lindstroema. Widać, że w bardzo wysokiej formie jest Hannawald, w odróżnieniu od Simona Ammana, który jest trochę pogubiony na progu. Reszta się czai, nie bierze udziału w treningach i tak naprawdę trudno powiedzieć, w jakiej jest dyspozycji. Przekonamy się podczas zawodów.

Nie jest źle. Z czterech treningowych skoków zepsułem tylko jeden. Oczywiście można powiedzieć, że aż jeden. Na pełną stabilizację formy przyjdzie jednak czas, na razie - jak patrzyłem na skoki Svena Hannawalda, Simona Ammanna i Słoweńców - wszyscy skaczą trochę w kratkę. Najrówniejszy jest Sven, ale i jemu zdarzają się potknięcia. Ammann raczej tu w piątek i sobotę nie wygra, źle zachowuje się już na progu skoczni, a skutkiem są dość krótkie i niepewne loty. Widać, że w przygotowaniach zabrakło mu trochę skoków. Ja mam ich na koncie - z dzisiejszymi włącznie - 113. Chyba nigdy nie miałem tak wielu prób przed pierwszymi zawodami. To efekt dobrych warunków do treningu w Gallivare i w Szczyrbskim Jeziorze, a także tego, że... trochę sobie dokładałem ponad normę zaplanowaną przez trenera. Koledzy skoczyli po około dziewięćdziesiąt razy, więc ich zdystansowałem. Teraz pozostaje coś w rodzaju łapania świeżości. Zajęcia trzeba w pewnym momencie skończyć, należy wyluzować się, żeby mieć ochotę walczyć, gdy przyjdzie pora. Nie było na skoczni innych - poza Hannawaldem - Niemców, zabrakło Finów, Norwegów i Austriaków, a więc wszelkie porównania właściwie nie mają sensu. Wiem tylko, że nie jestem gorszy od Ammanna, Słoweńców i Japończyków. Hannawald natomiast skacze już naprawdę dobrze i on będzie w piątek oraz w sobotę jednym z faworytów. Po kontuzji i operacji nogi błyskawicznie doszedł do pełnej sprawności i do wysokiej formy. Ciężko będzie wygrać z Hannim, co nie znaczy, że się go boję. Zobaczymy w piątkowym konkursie kto ile jest wart. Zawody to przecież zupełnie inna gra niż trening. Gdy dochodzą emocje, trudniej jest idealnie wyjść z progu i złożyć się do lotu."