Strona główna • Austriackie Skoki Narciarskie

As Andreas

6 marca 2005 roku człowiek legenda oddał skok na odległość dziewięćdziesięciu metrów. Uzyskał za niego notę 56.5 punktu. Zajął 49 miejsce. Andreas Goldberger, cudowne dziecko skoków narciarskich, 13 stycznia 2006 roku zakończył oficjalnie karierę.

Mimo iż w ostatnim roku swoich startów uzyskiwał wyniki przeciętne, z trudem wchodząc do trzydziestek, rywale zawsze odnosili się do niego z szacunkiem.

As Andreas przez piętnaście lat swej kariery startował niemal na wszystkich skoczniach świata. Rywalizował podczas konkursów, Igrzysk, mistrzostw, turniejów przeszło trzysta razy! Siedemdziesiąt siedem razy stawał na podium: tak pucharowym jak i tym z ważniejszych imprez. Brązowy medalista olimpijski z Lillehammer (1994), dwukrotny wicemistrz świata: Thunder Bay (1995), Falun (1993), dwukrotny brązowy medalista: Trondheim (1997) Falun (1993).

Andreas Goldberger to także, a może przede wszystkim, niekwestionowany król skoczni mamucich. Pierwszy człowiek, który przekroczył granicę 200 metrów. Mistrz świata z Bad Mitterndorf (1996), wicemistrz z Harrachova (1992), były rekordzista świata w długości lotu, człowiek, który poszybował na odległość 225 metrów. Poprzednie Mistrzostwa Świata w Lotach pozwoliły mu dorzucić do swej bogatej kolekcji jeszcze jeden medal - brąz drużynowy.

Andreas Goldberger jest zdobywcą trzech kryształowych kul (1992/93; 1994/95; 1995/96), siedmiokrotnie kończył sezon w dziesiątce pucharu świata. Dwukrotnie wygrywał Turniej Czterech Skoczni (1993, 1995), raz był trzeci, raz drugi. Andreas był też dwukrotnym tryumfatorem Pucharu Świata w Lotach (1994/95; 1995/96).

Cały ten, jakże imponujący, dorobek każe mi pisać o Goldim jako o Asie.

Czyż mogła trafić się lepsza okazja do zakończenia kariery, niż Mistrzostwa Świata w Lotach i to na własnym „podwórku? Pewnie nie, dlatego nie dziwi nikogo pompa z jaką pożegnano Goldiego. Jego ostatni pucharowy skok, ten z marca 2005, z całą pewnością nie był skokiem, jakim powinni żegnać się Mistrzowie.

Tymczasem ostatni lot Goldiego (13.01.2006) oglądało kilkadziesiąt tysięcy wiernych kibiców, gwiazd sportu, dygnitarzy, wreszcie ludzi, którzy kochają ten sport, którzy kochali go także dzięki Goldiemu. Niechże uderzy się w piersi ten, kto oglądając w latach 90tych jego pasjonujące boje z Weissflogiem, Bredesenem czy Thomą choć raz nie trzymał kciuków za sympatycznego Austriaka.

Wzruszony Goldi kilka razy wypowiedział słowo: dziękuję.

Asie Andreasie, to my - kibice - dziękujemy.