Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Małysz: "Są takie załamania formy, że nie da się już z tym nic zrobić"

Adam Małysz, w przeciwieństwie do wielu wielokrotnych triumfatorów PŚ, jak Primoż Peterka czy też Martin Schmitt wciąż utrzymuje się w ścisłej światowej czołówce i nadal potrafi zwyciężać, co udowodnił w minioną niedzielę w Oslo. Po zwycięskich zawodach najlepszy polski skoczek zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań.

Skijumping.pl: Czy Pana popularność w Polsce w ostatnim okresie trochę spadła?

Adam Małysz: Małyszomania w Polsce troszkę na pewno zelżała, ale kibice są nadal niezwykle serdecznie do mnie nastawieni. Jeszcze nigdy nie słyszałem od kibiców słów typu, "Adam kończ karierę, jesteś już do niczego". Cały czas po prostu są ze mną i mówią, że dla nich i tak jestem najlepszy. Nie męczą mnie nigdy moi kibice, najwyżej dziennikarze. Polscy fani są naprawdę wyjątkowi.

Skijumping.pl: Czy ten cały szał nie męczy Pana?

Adam Małysz: Nie, kibice mnie nie męczą. Najwyżej dziennikarze, którzy często we mnie nie wierzą. Ostatnio usłyszałem, że Sebastian Szczęsny bardzo miło dla mnie się wypowiadał w telewizji. Podobno skrytykował dziennikarzy za to, że stawiali na mnie już krzyżyk i że on sam się bije w pierś, jeśli coś takiego robił.

Skijumping.pl: Spodziewał się Pan, że może zwyciężyć w Oslo?

Adam Małysz: Trener Słowacki - Peter Schlank powinien być naszym astrologiem. Przepowiedział mi, że w Kuopio będę trzeci, a w Oslo wygram i tak się też stało.

Skijumping.pl: Czy zawody w Lillehammer były dla Pana rozczarowaniem?

Adam Małysz: Po konkursie w Lillehammer byłem strasznie zły, ponieważ tuż przed konkursem dostałem migreny i skakałem naprawdę na tyle na ile mogłem, biorąc pod uwagę jak się czułem.

W pierwszej serii narty mi się rozjechały, nie widziałem po prostu zeskoku. Ktoś, kto miewa migrenę doskonale wie jak to jest, na początku rozmazuje się obraz, a później przychodzi okropnym ból głowy. Cieszę się, z tego, że i tak byłem tam bardzo wysoko, ale na pewno byłem zły, bo bardzo dobrze skakałem na treningach, a później zadziałały siły wyższe.

Skijumping.pl: Po skokach treningowych w Oslo trudno było wierzyć w Pana zwycięstwo w konkursie...

Adam Małysz: W Oslo z kolei było odwrotnie niż w Lillehammer. Moje skoki treningowe nie były takie dobre, nie zwiastowały zwycięstwa. Ale to tak często bywa w sporcie, mimo to trzeba być wytrwałym i dążyć do osiągnięcia celu.

Skijumping.pl: Czy Pana ogromne doświadczenie, sprzyja lepszej mobilizacji na konkursy niż na treningi czy kwalifikacje?

Adam Małysz: Myślę, że jest trochę coś takiego, że bardziej doświadczeni zawodnicy na konkurs bardzo się mobilizują, bardziej niż na treningach. Na przykład Kamilowi brakuje takiego oskakania, doświadczenia. Bardzo fajnie skacze na treningach, ale na zawodach jednak za bardzo chce i już nie wychodzi mu tak, jak na treningach, gdy skacze na luzie. Trzeba też przyznać, że faktycznie ma trochę pecha do warunków.

Skijumping.pl: Co mógłby Pan doradzić innym zdobywcom Pucharu Świata, którzy nie potrafią powrócić do dawnej formy?

Adam Małysz: Bardzo ciężko jest mi doradzić coś innym, swego czasu świetnym zawodnikom, jak Peterka czy Schmitt, którzy nie mogą dojść do swojego dobrego skakania. Są takie załamania formy, że nie da się z tym nic zrobić, ale są również takie przypadki, jak u mnie, przynajmniej tak myślę, że raz jest lepiej, raz trochę gorzej, ale cały czas jednak jestem w tej czołówce i to cieszy, bo moja kariera nie zanika, tylko wciąż się rozwija. Bardzo cieszę się, że pokazałem wszystkim, na co mnie jeszcze stać.

Skijumping.pl: Ogromna liczba kibiców pozostała jednak z Panem, nawet w tym gorszym okresie...

Adam Małysz: To mnie ogromnie cieszy. Przede wszystkim to dzięki kibicom, którzy cały czas są ze mną mogę nadal funkcjonować jako skoczek. Wiem, że oni ciągle mnie wspierają, nawet jeśli raz się mi udaje, a raz nie to oni cały czas śpiewają „Dziękujemy Adam za wszystko, ty już i tak bardzo dużo dla nas zrobiłeś.. Oni po prostu to doceniają, w przeciwieństwie do niektórych dziennikarzy. Ale tacy dziennikarze są niefachowi, ponieważ nie znają się na tej dyscyplinie i piszą tylko dla sensacji.

Skijumping.pl: Jak się Pan czuje jako człowiek, który tyle pomógł polskim skokom?

Adam Małysz: Wspaniale czuję się, mogąc pomagać polskim skokom wydźwignąć się z kryzysu i rozwijać się. Wziąłem na siebie na pewno bardzo dużą odpowiedzialność, ponieważ na mnie spoczywają losy tego wszystkiego. Pozostali chłopcy również bardzo chcą i się starają, a ja tyle ile mogę to im pomagam. Sadzę, że w Polsce jest teraz naprawdę wielu młodych fajnych chłopaków, którzy mogą się wybić i którzy mają całą karierę jeszcze przed sobą.

Skijumping.pl: Dziękuję bardzo i życzę, aby jeszcze jak najdłużej czerpał Pan radość ze skakania.