Strona główna • Artykuły

Nagonka na mistrza

Poniedziałkowy wieczorny serwis sportowy na „Jedynce rozpoczął się od relacji z lotniska „Okecie" pokazującej powrót Adama Małysza po zwycięskim konkursie w Oslo oraz przylot naszych lekkoatletów z Mistrzostw Świata w Moskwie.

Na początku materiału filmowego swoimi wrażeniami podzielili się z dziennikarzami uśmiechnięci medaliści z Moskwy po czym dla kontrastu pokazano Małysza mówiącego do dziennikarzy: „Bardzo dobrze, że was nie było w Oslo. Przynajmniej nie musiałem udzielać głupich wywiadów, dzięki temu skakałem tak dobrze."

Relacja została skomentowana mniej więcej w ten sposób, że klasę prawdziwego sportowca poznaje się nie tylko po wynikach jakie osiąga w swojej dyscyplinie, a przykładem mistrzowi mogą służyć nasi lekkoatleci. No i zaczęła się z miejsca nagonka na skoczka z Wisły. Jakkolwiek zachowanie mistrza nie wszystkim musiało się podobać to negatywna reakcja, z jaką spotkało się to wydarzenie jest co najmniej przesadzona. Argumentem, który przewija się często w dyskusji nad postawą Małysza jest ten, iż polski skoczek okazał się niewdzięczny wobec mediów, które go wylansowały i dzięki którym zaistniał. Na litość Boską, Adam nigdy o zainteresowanie ze strony mediów nie zabiegał, nie pchał się na okładki czasopism, starał się uciekać od szumu, w którego centrum się znajdował. Prawda jest taka, że to media istniały dzięki Małyszowi, a nie on dzięki nim.

Oczywiście jako osoba publiczna musiał liczyć się ze wzmożonym zainteresowaniem swoją osobą ze strony dziennikarzy, ale przybierało ono nierzadko karykaturalne rozmiary. Gdy podczas wybuchu Małyszomanii w 2001 roku nasz mistrza z powodu choroby zrezygnował z udziału w Mistrzostwach Polski, nachalne pismaki okupowały przez kilka godzin dom Małysza, żądając wpuszczenia ich do środka i prawa do zrobienia kilku zdjęć leżącego w łóżku polskiego skoczka. Przez kolejne sezony nasz zawodnik z cierpliwością godną najwyższego uznania odpowiadał na wszystkie, nawet te najgłupsze pytania dziennikarzy, niezależnie od tego czy był po udanym konkursie czy po słabym występie. Gdy po tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni prosił media o chwilę ciszy, spokoju, wytchnienia uzależniając od tego swoje wyniki w dalszej części sezonu, w odpowiedzi na to zastał koczujących od wczesnego rana dziennikarzy pod skocznią w Łabajowie, na której miał podjąć treningi, żądających, by załamany brakiem formy skoczek był do ich dyspozycji. Małysz powiedział wyłącznie szczerą prawdę.

Niestety postawa dziennikarzy niejednokrotnie nie była bez wpływu na sportowe wyniki wiślanina, więcej działała na nie wręcz destrukcyjnie. Można dyskutować czy taka forma bojkotu dziennikarzy jaką zaprezentował Małysz była właściwym posunięciem. Czy nie powinien zachować się w sposób bardziej wyważony, przemyślany i stonowany. Może i powinien, ale widać że złość, pretensje musiały kumulować się w nim od dłuższego już czasu i tylko w ten sposób osaczony i zaszczuty do granic możliwości skoczek był w stanie dać im upust.

Całej sprawie pikanterii dodaje jeszcze fakt, iż tego samego dnia w „Sport Telegramie" na „Dwójce" materiał z lotniska wyglądał inaczej. Adam ze spokojem opowiadał przez chwilę o swoim występie w Oslo. Może to rodzić podejrzenia o pewne manipulacje. Wygląda to w ten sposób jakby komuś w TVP zależało na dyskredytacji naszego skoczka.