Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Małysz: "Mnie odpowiada układ partnerski"

Najlepszy polski skoczek - Adam Małysz - po minionym sezonie może mieć mieszane odczucia. Z jednej strony na pewno do nieudanych zaliczy Igrzyska w Turynie, a z drugiej zdecydowanie nastrój poprawił wzrost formy w ostatnich konkursach.

"Zadajecie trudne pytania - o koniec kariery, trenera. Często jest tak, że zawodnik zanim skoczy, już myśli, co powiedzieć na dole, jeśli skok będzie kiepski. A mnie jest trudno odpowiedzieć, dlaczego był kiepski." - skrytykował Małysz dziennikarzy w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

"Po trzech latach zwycięstw musiał przyjść kryzys. Każdego dopada. I dobrych, i słabych, tylko że upadków tych drugich nikt nie zauważa. Na szczęście nie spotkało mnie to, co Schmitta, Peterkę czy Hannawalda - byli na szczycie i nagle zniknęli. Ale stać mnie było na więcej, bo znam swoje możliwości. Każdy ma swoje granice. W pewnym momencie osiąga maksimum możliwości. I jak jest na szczycie, zaczyna nakładać się na niego presja, oczekiwania, chęć kolejnych zwycięstw... A organizm już więcej nie daje rady. I zaczynają się gorsze skoki. Najgorsze, jak skoczek zaczyna wtedy kombinować. Zmieniać wszystko, szukać... Myśli, że pomoże zmiana sprzętu." - tłumaczy nasz najlepszy zawodnik.

"Trochę kombinowałem przez ostatnie dwa lata. Ale na pewno mniej niż kiedyś. W 1996 roku wygrałem w Oslo, rok później dwa konkursy w Japonii i przyszedł "dół". Igrzyska w Nagano to była totalna porażka. Kombinowałem ze wszystkim, kryzys się powiększał. Teraz wyciągnąłem wnioski. Wiedziałem, że muszę przeczekać. I tak zrobiłem, nie było żadnych nerwów. Wiedziałem, że wrócę." - dodał Małysz.

"Sporo nad wszystkim myślałem. I mam pewne koncepcje, co chciałbym robić. Wiem, nad czym się muszę skoncentrować. Wiem, w którą stronę idą skoki i nad czym trzeba popracować. To nie będą rewolucyjne zmiany. Chodzi o technikę, ale i o lot. Sprzęt nie jest już taki nośny, więc trzeba coś zrobić, by skoczek latał. Właśnie dlatego ten Romoeren i w ogóle Norwegowie tak latają. Oni postawili na lot. Rezerwy mam. Ale po olimpiadzie byłem zawiedziony. Było uczucie, że już nie dam rady, że już tych pokładów energii nie ma. Że nie dam rady walczyć o zwycięstwa. A teraz znowu wiem, że się da. Szósty w Lahti, trzeci w Kuopio, pierwszy w Oslo." - opowiada podwójny złoty medalista MŚ w Val di Fiemme.

"Czekam, kto będzie następcą Kuttina. Swoich kandydatów nie mam. I nawet nie wiem, kto przysłał swoje oferty. Tyle, co od was usłyszałem, że Lepistoe. Jest doświadczony, ale starszy... Chyba muszą się w Związku zastanowić. Jeśli miałbym wybierać, postawiłbym na młodzież. Najbardziej odpowiedni ludzie to zawodnicy, którzy dopiero co skończyli karierę. Oni potrafią przekazać wiedzę młodzieży. Sami do niedawna czuli to samo co zawodnik. Wiedzą, na czym to polega, że stare metody, gdy zmienia się sprzęt, nie działają. Wszystko trzeba robić na nowo. Ale nie jestem od tego, by mówić, kto... " - zakończył Małysz.