Strona główna • Kobiece Skoki Narciarskie

Lindsey Van: "Mali ludzie górą!"

Lindsey Van to aktualnie druga najlepsza zawodniczka w skokach narciarskich pań. W klasyfikacji generalnej sezonu 2005/2006 Amerykanka musiała uznać wyższość Anette Sagen, jednak końcówka zimy zdecydowanie należała do Van, która sezon zakończyła zwycięstwem w Vaaler. Serdecznie zapraszamy do wywiadu z tą sympatyczną zawodniczką.

Skijumping.pl: Jak oceniasz miniony sezon w swoim wykonaniu?

Lindsey Van: To był całkiem niezły dla mnie sezon. Rozpoczęłam zimę dość słabo, nie miałam na początku rewelacyjnych wyników, ale z każdym konkursem się rozkręcałam. Późno bo późno, ale cieszę się, że dobra forma przyszła.

Skijumping.pl: Jednak nie miałaś już szans dogonić Anette Sagen...

Lindsey Van: Tak, na to było już za późno. Zamierzam jednak dopaść ją w przyszłym sezonie!

Skijumping.pl: Chyba jednak nie rywalizujecie ze sobą "na śmierć i życie", skoro nawet w pewnym okresie trenowałaś z Anette w Norwegii?

Lindsey Van: Nie, nie - jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółkami. Tu nie ma między nami wielkiej rywalizacji. Cieszymy się, gdy któraś z nas dobrze skacze.

Skijumping.pl: A jak doszło do tego, że rok temu wspólnie trenowałyście?

Lindsey Van: Chciałam po prostu spróbować czegoś innego, jakiejś odmiany i spędzić z nią trochę czasu w innym kraju. To zawsze dobrze usłyszeć opinie o swoich skokach innych trenerów.

Skijumping.pl: Czyżby więc trener Cassey Colby ci nie wystarczał?

Lindsey Van: Nie, mój trener jest świetny, ale ja po prostu lubię poznawać inne opinie. W Norwegii akurat nie skakałam wówczas zbyt dobrze, ponieważ próbowałam tam wielu nowych rzeczy. Sądzę jednak, że sporo się tam nauczyłam.

Skijumping.pl: Jak to więc jest, rywalizować na skoczni z przyjaciółką?

Lindsey Van: Trudno powiedzieć, ponieważ przyjaźnię się z wieloma zawodniczkami. To mi się podoba, ponieważ nadal rywalizujemy ze sobą na skoczni, ale jest między nami znacznie lepsza atmosfera.

Skijumping.pl: W męskich skokach jest chyba nieco inaczej - tam poszczególni zawodnicy bardzo mocno ze sobą rywalizują, jest trochę wrogości...

Lindsey Van: Nie wydaje mi się, żeby coś takiego było w skokach narciarskich kobiet. My jesteśmy raczej dużą przyjacielską grupą. Wszyscy mamy pewien wspólny cel, pracujemy na coś razem i gdybyśmy nie współpracowały, to trudniej byłoby to osiągnąć.

Skijumping.pl: Co uważasz, że musisz poprawić, aby być numerem jeden wśród pań?

Lindsey Van: Jest kilka rzeczy, które muszę poprawić. Potrzebna mi większa regularność, a także chcę popracować nad dłuższym, płynniejszym wybiciem.

Skijumping.pl: W finałowym konkursie w Vaaler zdeklasowałaś rywalki...

Lindsey Van: Tak, poszło mi tam naprawdę dobrze. Ta skocznia bardzo mi pasuje, nie mam problemu z odpowiednim timingiem.

Skijumping.pl: Pokonałaś Anette na jej własnym terenie, jakie to uczucie?

Lindsey Van: To przyjemne, ale nie myślę o tym w tych kategoriach.

Skijumping.pl: Świetnie skakałaś również w Vikersund, ale zaliczyłaś upadek...

Lindsey Van: Tak, w Vikersund oddałam naprawdę bardzo dobre skoki, ale miałam problemy z wiązaniem. Narta wypinała mi się we wszystkich skokach, co zakończyło się upadkiem.

Skijumping.pl: Amerykańska telewizja przygotowała materiał filmowy o tym, że MKOl zabronił kobietom skakać na Olimpiadzie...

Lindsey Van: Oczywiście, bardzo pragniemy wystartować na Igrzyskach Olimpijskich i szalenie frustruje nas, iż nie możemy. Skoki narciarskie to jedyna dyscyplina olimpijska, która nie jest reprezentowana na igrzyskach również przez kobiety. Sądzę, że nasz sport jest już na to gotowy, ponieważ staje się coraz popularniejszy. Jeśli natomiast skoki kobiet pojawią się na Olimpiadzie, wówczas ich popularność jeszcze bardziej wzrośnie.

Skijumping.pl: Alissa Johnson przyjechała do Turynu, aby przekonywać działaczy do skoków kobiet, czy przyniosło to jakieś rezultaty?

Lindsey Van: Wszystko to zależy teraz od układów politycznych i musimy robić co się da, aby wnieść jakieś zmiany.

Skijumping.pl: Podobno był pomysł, aby kobiety mogły wystartować w Mistrzostwach Świata w Sapporo w 2007 roku, jednak Miran Tepes uważa, że nie ma na to wielkich szans...

Lindsey Van: Chciałabym, abyśmy miały konkurs w Sapporo, jednak to naprawdę bliski termin. Jeśli nie w Sapporo, to sądzę, że są realne szanse na MŚ kobiet w Libercu w 2009 roku. Potrzebujemy jednych MŚ, aby skoki weszły do programu Igrzysk Olimpijskich.

Skijumping.pl: Jakiś rok temu w wywiadzie byłaś bardzo przygnębiona tym, iż nie udało się wprowadzić skoków kobiet do programu IO w Turynie...

Lindsey Van: Tak, bo bardzo trudno jest robić coś stale na najwyższym poziomie, bez szansy na prawdziwe uznanie, sponsorów. Ciężko jest nam skakać, jeśli nie mamy celu, w postaci dużej imprezy jak IO. Możemy uprawiać skoki tylko wtedy, gdy mamy na to wystarczające fundusze.

Skijumping.pl: Miewasz okazje do rywalizowania na skoczni z mężczyznami. Nie uważasz, że skaczesz lepiej od nich?

Lindsey Van: Nie, nie sądzę abym była lepsza niż mężczyźni, zresztą nie mogę tego powiedzieć, bo miałabym potem problemy. Czasem trenujemy i skaczemy z mężczyznami. Jestem lepsza od niektórych, ale niektórzy skaczą ode mnie lepiej.

Skijumping.pl: Kobiece skoki w USA stoją na znacznie wyższym poziomie niż skoki męskie...

Lindsey Van: Naprawdę nie wiem czemu tak jest. Chciałabym, aby skakali lepiej i osiągali dobre wyniki. Jednak cieszę się, że kobiece skoki nieźle się trzymają.

Skijumping.pl: Jak wyglądają skoki kobiet od strony finansowej?

Lindsey Van: Nie jest łatwo się utrzymać, ale trochę pomagają mi rodzice. Mamy też kilku sponsorów i jakoś wiążemy koniec z końcem. Wolę jednak uprawiać skoki niż mieć prawdziwą, poważną pracę. Skoki są znacznie fajniejsze.

Skijumping.pl: Czujecie się popularne?

Lindsey Van: Jesteśmy rozpoznawane, popularne tylko gdy podróżujemy. w USA jesteśmy zwykłymi ludźmi, co jest całkiem miłe.

Skijumping.pl: Miałaś okazję skakać kiedyś na skoczni mamuciej?

Lindsey Van: Tak, w 2004 roku oddałam sześć skoków na mamucie w Vikersund, a mój rekord to 171 metrów. To najwspanialsza rzecz, jaką dotychczas robiłam, to świetna zabawa. Żyję nadzieją, że będę mogła jeszcze kiedyś to przeżyć. Nie skończę kariery, dopóki nie przeskoczę 200 metrów.

Skijumping.pl: Wolisz duże skoczni niż małe?

Lindsey Van: Zdecydowanie tak! Skakanie na małych obiektach jest dla mnie bardzo frustrujące. Technika skoków na tych skoczniach jest inna niż na dużych.

Skijumping.pl: Kiedyś mówiłaś, że twoim idolem jest Adam Małysz. W tym sezonie nie skakał już tak dobrze, czy nadal uważasz go za idola?

Lindsey Van: On nadal jest bardzo dobrym skoczkiem! Jego technika jest świetna, a co więcej jest niski, podobnie jak ja. Mali ludzi górą!

Skijumping.pl: Wiele osób twierdzi, że nowe przepisy FIS dyskryminują mniejszych skoczków. Co o tym sądzisz?

Lindsey Van: Może trochę tak, ponieważ teraz można być chudszym, gdy jest się wyższym. Może zmienią trochę przepisy i pozwolą cięższym skoczkom mieć dłuższe narty.

Skijumping.pl: Jakie masz plany na przyszły sezon?

Lindsey Van: Oczywiście, chciałabym dobrze skakać, być najlepsza, ale przede wszystkim liczy się dobra zabawa i daleki loty.

Skijumping.pl: Co robisz poza skakaniem?

Lindsey Van: Chodzę do szkoły trenerskiej i jeżdzę na nartach. Być może zostanę w przyszłości trenerką, ponieważ uważam, że to interesujące. Trochę trudno jest pogodzić szkołę i skoki, ale jakoś sobie radzę. Uczę się latem i jesienią. Wakacje mam tylko około dwóch miesięcy od marca do maja.

Skijumping.pl: Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę sukcesów w dalszej karierze oraz realizacji celów.

Zobacz skok Lindsey Van na 94 metry w Vaaler (HS 100) »