Strona główna • Norweskie Skoki Narciarskie

W norweskich skokach wciąż nerwowo

Dyrektor sportowy Norweskiego Związku Naricarskiego, Claes Brede Braathen, spotkał sie ostatnio z ogromną falą krytyki, dotyczącą niesportowego trybu życia. Media zarzucają mu, że po konkursach spędza czas na imprezach. Sam Braathen nie uważa, żeby to był problem.

"Za dużo nie baluję. Wiem dobrze za co jestem odpowiedzialny, i swoją pracę wykonuję dobrze, a że w mediach 'rzucaja we mnie kamieniami', to niestety zawsze tak jest, jeżeli się ma jakieś odpowiedzialne stanowisko" - skomentował oskarżenia prasy.

Norweg ma podpisany kontrakt na jeszcze dwa sezony, do 2008 roku. Chociaż bylo dużo głosów za tym, że Braathen powinien odejść z Norweskiego Związku Narciarskiego.

Jednak dyrektor sportowy nie ma takiego zamiaru. "Zaczęliśmy już wypracowywać plan na cały ten okres. Olimpiada jest dopiero dwa lata później, ale może wtedy już nadejdzie czas na zmiany. Kontrakty i mój i Miki Kojonkoskiego wygasają w 2008 roku" - mówi dalej Braathen.

Wyjaśnienia sytuacji zażądał Jarle Aambo - minister sportu w Norwegii. "Oczywiście od razu zareagowalem, i zwołałem spotkanie, w którym udział wzięli: Steinar Johannessen (prezes Norweskiego Związku Narciarskiego) oraz Claesem Brede Braathen (dyrektor sportowy związku). W tym roku było kilka pojedyńczych wydarzeń na które patrzę poważnie i to wlaśnie te wydarzenia omawiałem z tymi, których to bezpośrednio dotyczyło" - powiedział Jarle Aambo.

Jedna z norweskich gazet ujawniła, że dość hucznie świetowano m.in. w Turynie. "Nie chce pojedyńczych wydarzeń komentować. Chcę powiedzieć, że Mika Kojonkoski wraz ze skoczkami oraz współpracownikami, wykonują profesjonalną pracę. Widać to nie tylko po dobrych wynikach" - zakończyl Jarle Aambo.