Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Czeskie skoki nad przepaścią?

Mimo, iż nie kto inny, jak Jakub Janda został najlepszym skoczkiem minionego sezonu, to sytuacja w czeskich skokach narciarskich jest bardzo zła, głównie za sprawą fatalnego zarządzania.

Ani Vasja Bajc ani jego asystent - Ivo Zupan - nie mieli podpisanych z Czeskim Związkiem Narciarskim żadnych umów. Dopiero gdy z oboma panami Czesi postanowili się pożegnać, w pośpiechu sporządzono umowy. To działanie miało na celu zamknąć usta słoweńskim szkoleniowcom, którzy chcieli publicznie wyrazić swoje poglądy na temat tego, co dzieje się w czeskich skokach narciarskich.

Co więcej, na umowie z Ivo Zupanem, byłym asystentem trenera Bajca, podrobiony jest podpis Zupana, ponieważ została ona podpisana w pośpiechu już po jego odejściu z Czech.

W wyniku tych niekorzystnych umów dla Czeskiego Związku Narciarskiego Vasja Bajc oraz Ivo Zupan, mimo iż już nie pracują z czeskimi skoczkami to, nadal otrzymują tysiące euro miesięcznie.

Z kadrą skoczków na Igrzyska Olimpijskie w Turynie pojechał dyrektor Skoda, wraz ze swoim księgowym - Josifkiem, podczas gdy miejsca zabrakło dla serwismana i asystenta trenera.

Jednak to nie koniec problemów w czeskich skokach. Zaledwie kilku skoczków ma aktualnie umowę z Duklą Liberec, dzięki której otrzymują stypendium. Pozostali, jeśli nie mają bogatych rodzin, mogą kończyć karierę. Ponieważ zawodnicy nie dysponują żadną przestrzenią reklamową na nartach, kasku czy kombinezonie, nie mogą pozyskać prywatnych sponsorów. Nie zezwolił na to Leos Skoda.

W tym tygodniu 30-letni Ladislav Rygl - długoletni najlepszy kombinator czeski otrzymał odmowę podpisania umowy z Duklą, ponieważ jego poglądy na sprawę czeskiego narciarstwa różnią się od opinii działaczy. W tej sytuacji Rygl zakończył karierę, mimo iż był gotowy do rozpoczęcia przygotowań do MŚ w Sapporo.

Dodatkowo Jakub Janda i inni czescy skoczkowie, od przyszłego sezonu mają oddawać do kasy związku dużą część nagród za wysokie lokaty w Pucharze Świata.

Ojciec Jakuba - Milan Janda - który jest managerem Jana Mazocha oraz swojego syna, głośno mówi o bardzo dziwnej gospodarce w czeskich skokach i niestety ma rację.

Z tego powodu w niełaskę popadł także i sam Jakub Janda. Managerowie zdobywcy PŚ 2005/2006 nie są traktowani jako partnerzy przez Leosa Skodę, w związku z tym nie mają głosu w żadnej sprawie.

Mało tego, Skoda posunął się nawet do tego, że zapowiedział, iż w razie nieposłuszeństwa niektórych osób, Jakub Janda przestanie być wspierany przez Czeski Związek Narciarski.

Wszyscy którzy krytykowali te praktyki (m.in. ojciec Jandy, serwis Skoky.cz, ale również i Jiri Raszka - złoty medalista skoków w Grenoble 1968) byli nazwani przez Skodę przeszkodami dla czeskich skoków, którym chodzi tylko o pieniądze.

Pod ogromnym znakiem zapytania stoi przyszłość Jakuba Jandy, któremu w czerwcu kończy się umowa reprezentacyjna. Janda miał nadzieję, że będzie trenował razem z drużyną, Schallertem i Davidem Jiroutkiem, który pracował z Jandą jeszcze przed Bajcem. Jednak Skoda miał inną wizję i Jiroutka oddelegował do kadry B, aby asystował Matjazowi Zupanowi.

O tym posunięciu napisał znany czeski dziennikarz - Vaclav Cibula: "Skoda tą decyzją podciął Jandzie skrzydła"

Na koniec warto wspomnieć, że duże skocznie w Czechach przez całą zimę są zupełnie nieprzygotowane do skakania. Są one doprowadzane do użytku tylko na międzynarodowe imprezy jak PŚ czy CoC. Z tego też powodu Mistrzostwa Czech coraz częściej organizowane są w...Niemczech.

Sytuacja w czeskich skokach, wbrew pozorom wygląda więc dramatycznie i nic nie wskazuje, aby miało się coś zmienić na lepsze. Czy zmusi to Jandę i innych zawodników do przedwczesnego zakończenia kariery? Przekonamy się prawdopodobnie już niebawem.