Strona główna • Byli Mistrzowie

Poczet skoczków polskich: Stanisław Gąsienica-Daniel - Brązowa śnieżynka FIS ze Szczyrbskiego Jeziora

[strona=1]

Jest jednym z kilkunastu polskich narciarzy, o których można śmiało powiedzieć, że odnieśli sportowy sukces. Brązowy medal zdobyty w lutym 1970 r. przez Stanisława Gąsienicę - Daniela na Mistrzostwach Świata w konkurencjach klasycznych w Szczyrbskim Jeziorze był sukcesem nieoczekiwanym i podobnym do wyczynu Wojciecha Fortuny z japońskiej Okurayamy. Po swoim życiowym konkursie, podobnie jak Fortuna, Gąsienica-Daniel nie zrobił jednak kariery. Na drodze jego sportowego rozwoju stanęła kontuzja i był zmuszony wycofać się z uprawiania sportu. Dzisiaj ma własną firmę remontową, był też zakopiańskim radnym, prowadzi zakład stolarski, a w jego domu, na honorowym miejscu, widać brązową śnieżynkę z wygrawerowanym napisem FIS. To medal z 1970 r. - Nadal jestem z niego bardzo dumny - przyznaje. Lata spędzone na skoczniach czterech kontynentów wspomina bardzo dobrze. Uważa je za najpiękniejsze lata swojej młodości, ale i obecnie całkiem dobrze daje sobie radę.

O skakaniu zadecydował przypadek...

Stanisław Gąsienica-Daniel jest góralem i urodził się 6 marca 1951 r. w Zakopanem jako syn Marii i Józefa. Wychowywał się na Olczy, gdzie mieszka do dzisiaj. O wyborze narciarskich skoków zadecydował przypadek.

W latach 50-tych zacząłem skakać na okolicznych górkach. Wtedy wszyscy moi koledzy jeździli na nartach, ja też. Organizowaliśmy "zawody", mieliśmy nawet "sędziów" - z uśmiechem wspomina pan Stanisław. Miałem wtedy 5 lat. Natomiast skakanie "na serio zacząłem w wieku 7 lat. Przyszedł czas, że bardzo chciałem spróbować się z rówieśnikami na Maleńkiej Krokwi i skoczyć na "prawdziwej" skoczni. I pomógł mi bardzo przypadek. Akurat tego samego dnia odbywał się na tej skoczni trening skoczków zakopiańskiej "Wisły - Gwardii". Był tam trener Jan Gąsiorowski. Pierwszy mój skok był krótki, na "bulkę", może z 15 metrów. Potem skakałem coraz dalej. Trener Gąsiorowski oglądał moje skoki i spytał, czy należę do klubu? Odpowiedziałem, że nie. Zaproponował mi wtedy, że przyjedzie do rodziców, by spytać ich o zgodę na to bym zapisał się do klubu. Dałem mu adres i przyjechał do nas, do domu. Ojciec od razu podpisał deklarację klubową i w ten oto sposób zostałem skoczkiem narciarskim1.

Znany zakopiański i krajowy dziennikarz sportowy Marian Matzenauer podobnie wspomina początki jego kariery narciarskiej:

Trener Gąsiorowski, który od razu zorientował się, że ma do czynienia z wielkim talentem, nie dał za wygraną. Pojechał do warsztatu stolarskiego ojca Staszka, wioząc przezornie deklarację klubową, którą ojciec podpisał. Pierwsze skokówki, które otrzymał z klubu miały barwę czerwoną. Bardzo był z nich dumny, ale gorzej było ze skakaniem. Po zjazdówkach, narty wydawały mu się zbyt ciężkie i długie, ale nie zniechęcił się pierwszymi niepowodzeniami na skoczni, lecz trenował z wielkim zapałem. Od pierwszych treningów był wzorem pracowitości i zdyscyplinowania2.

I kilkunastoletni Staszek został skoczkiem narciarskim w klubie "Wisła-Gwardia" Zakopane. Trafił do grupy juniorskiej, którą w klubie prowadził trener Jan Gąsiorowski. Bardzo wysoko ocenia jego umiejętności trenerskie. Gąsiorowski (nazywany przez nadwodników popularnie, ale po cichu, "Gąsiorem") był bardzo wymagającym jeśli chodzi o połączenie sportu i nauki. Pilnował swoich zawodników; osobiście pilnował, by nadrabiali braki w nauce związane z zawodami i treningami, jeździł do nauczycieli i pytał o ich postępy w nauce. Był dla nich drugim ojcem, ale niesłychanie wymagającym. U niego nie było spóźniania się na treningi, obijania się czy niesubordynacji. Mistrz olimpijski Wojciech Fortuna wspomina, że do dzisiaj nie zapali przy nim papierosa! Taki trener miał jednak wielki autorytet, znakomity kontakt z młodzieżą i były wyniki. Stanisław Gąsienica-Daniel tak go wspomina:

Jan Gąsiorowski był trenerem, który umiał podejść do każdego z nas. Był przede wszystkim znakomitym wychowawcą młodzieży. Dzisiaj naprawdę trudno o takich ludzi. Młodzi są przecież różni. Miał z nami różne problemy wychowawcze, także ze mną. Bo jak już spróbowałem skoków, to potem nie bardzo chciało mi się chodzić do szkoły, zaczęły się wyjazdy i nauka poszła na dalszy plan. A Gąsiorowski jeździł z nami do szkoły i pilnował nas bardzo. W klubie dostałem sprzęt. I wtedy uległem wypadkowi. Na klubowych skokówkach skoczyłem na Pardałówce na sam dół "skoczni i złamałem nogę. Moja kuzynka - Zosia Daniel, miała z sobą sanki i na nich przywieziono nie do domu. Nie chciałem się przyznać rodzicom3.


1Wszystkie wypowiedzi Stanisława Gąsienicy - Daniela pochodzą z wywiadu z 28 kwietnia 2001 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski (w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem).

2Marian Matzenauer, Zrekompensował niepowodzenie kolegi, w: Polski Związek Narciarski 1919 - 1979, Katowice 1979.

3Wszystkie wypowiedzi Stanisława Gąsienicy - Daniela pochodzą z wywiadu z 28 kwietnia 2001 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski (w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem)

[strona=2]

Pierwszy raz na Krokwi skoczył w wieku 14 lat. Na sukcesy nie trzeba było długo czekać. W 1968 r. na Mistrzostwach Polski juniorów w grupie "B" zdobył dwa złote medale. Rok później zdolny 18 latek z Zakopanego osiągnął dwa tytuły mistrzowskie w kategorii juniorów grupy "C". - W kategorii juniorskiej miałem dużo medali, raz tylko, podczas konkursu skoków na Hali Kondratowej, wygrał ze mną Kazek Marduła, który oddał piękny skok. Ale drugiego dnia najlepszy już byłem ja. W 1969 r. wszedł do kadry seniorów. Razem z Tadeuszem Pawlusiakiem i Józefem Przybyłą zdobywa na skoczniach Wisły, Szczyrku i Zakopanego bardzo prestiżowy Puchar Przyjaźni, a była to impreza w której wzięli udział, oprócz Polaków, najlepsi skoczkowie z Czechosłowacji, ZSRR i NRD - w latach 60. światowych potęg w skokach narciarskich. W punktacji indywidualnej Staszek Gąsienica-Daniel uplasował się na dobrej - 10. pozycji4. Rok ten był dla niego bardzo udany. Zdobywa tytuł wicemistrza kraju na Wielkiej Krokwi5, mistrzostwo Tatrzańskiego Okręgu Narciarskiego i brązowy medal na Zimowej Spartakiadzie Armii Zaprzyjaźnionych w Szpindlerowym Młynie (Czechosłowacja). W kategorii juniorskiej ponownie sięga po złoty medal (zwycięża w 2. konkursach skoków juniorów grupy "B")6.

W 1970 r. Gąsienica-Daniel wszedł bardzo udanie. Z dobrymi rezultatem wystartował w Turnieju Czterech Skoczni, a jego najlepszy wynik w tej imprezie to ósme miejsce w Garmisch-Partenkirchen w 1970 r. Na rozegranych tuż przed Mistrzostwami Świata FIS 45. Mistrzostwach Polski seniorów w skokach narciarskich (Zakopane-Wisła, 3-8 lutego 1970 r.) wywalczył dwa złote medale: wygrał konkurs na Średniej Krokwi w Zakopanem7 i drugi w Wiśle na skoczni w Malince8. To bardzo dobrze wróżyło przed zawodami w Szczyrbskim Jeziorze. Jednakże w grupie polskich zawodników kadry prowadzonej przez trenera Janusza Forteckiego 19-letni Daniel nie należał do faworytów, bo na medalową nawet pozycję wskazywały znakomite skoki Tadeusza Pawlusiaka - znakomitego stylisty. Ten zawodnik był 6. na próbie przed MŚ na skoczni w Szczyrbskim Jeziorze w roku 1969, więc wiele wskazywało na to, że właśnie on sięgnie po wysoką lokatę na skoczniach Wysokich Tatr... stało się jednak inaczej.

Szczęście na skoczni w Szczyrbskim Jeziorze (1970)...

Mistrzostwa Świata w konkurencjach klasycznych FIS w Szczyrbskim Jeziorze miały się okazać szczęśliwymi dla polskich skoczków. Stanisław Gąsienica-Daniel pokazał, że młodość w połączeniu z odwagą są sojuszniczkami sukcesu. Przynajmniej w tej dyscyplinie. Miał wtedy niecałe 19 lat i był zawodnikiem bardzo młodym, ale jemu właśnie sprzyjało szczęście podczas konkursu skoków na dużej skoczni K 90. Wspomina:

Pojechaliśmy tam (skoczkowie) w składzie: Tadeusz Pawlusiak, Józef Kocyan, Józef Przybyła, Adam Krzysztofiak, Jan Bieniek i ja. Z trenerem Januszem Fortecki. Konkurs na dużej skoczni był moim życiowym. Miałem fantastyczną formę, skakałem bardzo regularnie i daleko9.


4Polski Związek Narciarski 1919-1979, Katowice 1979, art. Mariana Matzenauera, Stanisław Gąsienica-Daniel: zrekompensował niepowodzenie kolegi.

5Wyniki Mistrzostw Polski 1969 r. konkurs na Wielkiej Krokwi, pierwsza szóstka: 1. Tadeusz Pawlusiak (BBTS) 103, 102,5 m, 242,5 pkt, 2. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 100,5, 100 m, 226,5 pkt, 3. 2. Józef Przybyła (LZS Klimczok) - 101,5, 99 m, 226,5 pkt, 4. Ryszard Witke (Śnieżka) - 99, 96 m, 216,8 pkt, 5. Wiktor Sobański (Wisła-Gwardia) - 101, 93 m, 215,4 pkt, 6. Stanisław Murzynisk (WKS Zakopane) - 98, 97 m, 215,3 pkt, startowało 38, sklasyfikowano - 37 zawodników, za: Narciarstwo Polskie 1969 Katowice 1969, s. 16

6Mistrzostwa Polski juniorów, Wisła, 20-23 lutego 1969 r. I. konkurs skoków juniorów grupy "B, pierwsza szóstka: 1. St. Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 53, 53 m, 203,5 pkt, 2. Andrzej Banaś (Start Wisła) - 48,5, 49 m, 197,2 pkt, 3. Andrzej Klima (BBTS) - 47, 47 m, 186,4 pkt, 4. Andrzej Staszek (Start Zakopane) - 46,5, 46 m, 184,7 pkt, 5. Stanisław Wiatr (LKS Poroniec) - 46,5, 44 m, 183,6 pkt, 6. Andrzej Wawrytko (AZS Zakopane) - 47, 46 m, 180,16 pkt, wygrał konkurs z wielką przewagą - przyp. W.S. II. Konkurs skoków: 1. St. Gąsienica-Daniel - 54,5, 53,5 m, 224,6 pkt, 2. Andrzej Klima (BBTS) - 49, 49 m, 219,5 pkt, 3. Andrzej Banaś - 48, 48,5 m, 219,5 pkt, 4. Wacław Karpiel ((Szrenica) - 48,5, 48,5 m, 218 pkt, 5. Stanisław Wiatr - 47,5, 47 m, 216,5 pkt, 6. Jan Jegierski (ROW Rybnik) - 47, 47,5 m, 203,4 pkt, wyniki za: Narciarstwo Polskie 1969 Katowice 1969, s. 21.

7Wyniki konkursu skoków 45. Mistrzostw Polski w narciarstwie 1970 r., konkurs skoków na Średniej Krokwi w Zakopanem: 1. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 70, 68,5 m, 215,3 pkt, 2. Tadeusz Pawlusiak (BBTS) - 68,5, 67,5 m, 209,3 pkt, 3. Adam Krzysztofiak (SN PTT) - 67, 67 m, 205,6 pkt, 4. Józef Przybyła (LKS Bystra) - 65, 67 m, 203,4 pkt, 5. Jan Bieniek (WKS Zakopane) - 65,5, 67 m, 202,2 pkt, 6. Stanisław Murzynisk (WKS Zakopane) - 65, 65, 195,7 pkt, 7. Andrzej Sztolf (SN PTT) - 64,5, 60,5 m, 189,8 pkt, 8. Kubica (Bystra) - 62,5, 63,5 m, 188,3 pkt, 9. Józef Kocyan (LKS Wisła) - 60,5, 63 m, 185,3 pkt, 10. Janica (BBTS) - 59, 67,5 m, 185,1 pkt, ukończyło zawody 52. zawodników. Stanisław Gąsienica-Daniel zwyciężył w konkursie z najdłuższym skokiem na 70 m (w I serii), dane za: Narciarstwo Polskie 1970-73, Katowice 1973, s. 36.

8Wyniki konkursu skoków 45. Mistrzostw Polski w narciarstwie 1970 r., konkurs skoków na skoczni w Wiśle-Malince: 1. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 91,5, 89 m, 229,2 pkt, 2. Stanisław Murzynisk (WKS Zakopane) - 81, 84,5 m, 198,7 pkt, 3. Erwin Fiedor (ROW Rybnik) - 79,5, 84 m, 196,4 pkt, 4. Lech Nazarkiewicz (WKS Zakopane) - 80, 80,5 m, 191,7 pkt, 5. Stefan Hula (WKS Zakopane) - 81, 76,5 m, 186,5 pkt, 6. Józef Kocyan (LKS Wisła) - 80,5, 78 m, 184,4 pkt, 7. Kruczek (BBTS) - 77, 79,5 m, 183,6 pkt, 8. Kazimierz Długopolski (Start Zakopane) - 75, 83,5 m, 182,9 pkt, 9. Wojciech Fortuna (Wisła - Gwardia) - 80, 78 m, 182,7 pkt, 10. Kubica (Bystra) - 80, 78,5 m, 182,4 pkt, dane za: Narciarstwo Polskie 1970-73, Katowice 1973, s. 36.

9Wywiad z..., j.w

[strona=3]

Polscy skoczkowie zaprezentowali się na obydwu skoczniach w Szczyrbskim Jeziorze bardzo przyzwoicie. Na średniej K 70 świetnie skakał Tadeusz Pawlusiak. W pierwszym skoku osiągnął aż 82,5 m. W drugim wylądował bliżej (77, 5 m) i pozbawił się medalowej szansy. Zajął ostatecznie 12. miejsce. Stanisław Gąsienica-Daniel uważa występ na skoczni średniej za nieudany, zajął 33. miejsce, ze skokami na 76, 77 m.

W pierwszym skoku nie miałem okularów, a przed progiem wiał wiatr i zrobił się taki śnieżny wir i nic w momencie odbicia nie widziałem. Skok był zupełnie nieudany. W drugim założyłem już gogle, ale mi zaparowały. Byłem tak wściekły, że chciałem wracać do domu. Po tak słabych wynikach byłem przed skokami na dużym obiekcie bardzo wyluzowany, nie liczyłem już na dobry wynik. I akurat wtedy się poszczęściło.

21 lutego 1970 r. Konkurs skoków na dużej skoczni w Szczyrbskim Jeziorze. Przyjechało nań aż ok. 130 tysięcy sportowych kibiców. Szczelnie oblegli oni wielką skocznię. Organizatorzy spisali się na medal, zapewniając dobrze zorganizowany transport do wysoko położonego Szczyrbskiego Jeziora. Setki autokarów przywoziły tutaj kibiców. Atmosfera była więc doskonała. Zapowiadało się, że tego dnia Polacy będą jego głównymi bohaterami tego konkursu. Po pierwszej serii prowadził Pawlusiak, po pięknym, nienagannym technicznie skoku na 94,5 m. Gąsienica-Daniel był 9., z kilkoma innymi zawodnikami na tym miejscu. Czołówka była bardzo "ciasna", nieduże różnice punktowe wskazywały, że zawodnicy z czołowej "10" mogą powalczyć o wysoką lokatę. Za swój skok na 92 m otrzymał jednak, jako stosunkowo mało znany zawodnik, dosyć niskie noty za styl10.

W drugiej serii, po podwyższeniu rozbiegu zaczęły się bardzo długie skoki. "Setkę" przekroczyli: Inge Bjoerneby z Norwegii - 100 m, Heinz Schmidt z NRD - 104 m, Lars Grini - 100 m, Fin Tauno Kaeyhkoe - 101 m, Jurgen Dommerich - 100 m, Heinz Schmidt, który miał 104, 5 m, Kasaya - 100 m, Stefancič z Jugosławii - 100 m, a Polacy: Pawlusiak i Gąsienica - Daniel - obaj po 100,5 m. Pawlusiak przy lądowaniu popełnił niestety błąd, który kosztował go medal. - Był zdenerwowany tym, że podniesiono rozbieg w 2 serii, źle wylądował i upadł, a marzenia o medalu rozwiały się - wspomina trener Janusz Fortecki. W tej serii rekordową długość - 109,5 m osiągnęło dwóch zawodników - Gari Napalkow z ZSRR i Ingolf Mork z Norwegii. Ten drugi zakończył swój skok upadkiem i wypadł z gry. Konkurs wygrał więc zdecydowanie 22-letni Igor "Garij" Napalkow (bagatela: z 13. pozycji po I serii przesunął się na miejsce pierwsze - przyp. W.S). Drugi był Jiři Raška (mimo, że łączna długość jego skoków była krótsza od Daniela, otrzymał wysokie noty za styl od sędziów i był 2.), a trzeci Gąsienica-Daniel. Był to jedyny medal zdobyty przez polskich "klasyków" w Szczyrbskim Jeziorze. Dlatego zdjęcie Stanisława Gąsienicy-Daniela znalazło się na okładce "Sportowca"11 z podpisem: "19-letni wychowanek trenera Gąsiorowskiego - Stanisław Gąsienica-Daniel - godnie podtrzymał piękne tradycje w skokach Marusarza i Łaciaka, zdobywając w Wysokich Tatrach brązowy medal. Ładne zdjęcie zawodnika z numerem 69. na skokówkach wykonał Tomasz Prażmowski.

Stanisław Gąsienica - Daniel tak wspomina tamte chwile:

W drugiej serii chciałem skoczyć co najmniej tak samo dobrze, aby utrzymać się w pierwszej dziesiątce. O medalu nie myślałem, nawet o nim nie śniłem. Trenerzy Janusz Fortecki (trener kadry narodowej) oraz Jan Gąsiorowski, starali się nas zainteresować czymś innym. Uspokajając nas mówili: "nie denerwujcie się, jeśli skoczycie jeszcze raz tak dobrze jak w pierwszej serii, będzie doskonale"12.

Drugą serię konkursową opisuje w sposób następujący:

Drugi skok miałem lepszy i wylądowałem na 100, 5 metrze skoczni. Wspaniały drugi skok miał Gari Napalkow - skoczył aż 109,5 m i miał złoto w kieszeni. Ja po jego skoku byłem na drugim miejscu. Faworyt gospodarzy - Jiri Raška oddał piękny skok i był przede mną. Na rozbiegu skoczni pozostał już tylko Tadek Pawlusiak. Niestety. Przy lądowaniu miał podpórkę. Gdyby ustał skok byłby drugi, ale ja wtedy nie miałbym medalu. Zresztą powinienem mieć srebrny medal, gdyż mimo krótszych skoków wyprzedził mnie Czechosłowak Raška. Na podium powiedział mi, że to ja powinienem być wicemistrzem świata13.


10Noty za styl, które otrzymał Stanisław Gąsienica-Daniel przedstawiały się następująco: 16.0 pkt, 16,5 pkt, 16.5 pkt, 16,5 pkt, 16,5, 17,0 pkt, a więc były to noty stosunkowo niskie.

11Patrz: "Sportowiec" z 24 lutego 1970 r., nr 8 (1005).

12Polski Związek Narciarski 1919 - 1979, Katowice 1979.

13Wszystkie wypowiedzi Stanisława Gąsienicy-Daniela pochodzą z wywiadu z 28 kwietnia 2001 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski.

[strona=4]

"Skakał za mnie najlepszy skoczek świata..."

Stanisław Gąsienica-Daniel wspomina też o niesamowitych odczuciach jakie towarzyszyły mu podczas drugiego konkursowego skoku. Warto je przypomnieć. Wszystko toczyło się bowiem tak, jakby było przez kogoś dokładnie zaplanowane. Zawodnik, jak wspomina po przeszło 30. latach od tych wydarzeń, był spokojny, opanowany, skoncentrowany na zadaniu, które miał wykonać - dobrze skoczyć. Czynniki zewnętrzne (tysiące kibiców, dziennikarze, działacze) nie burzyły jego wewnętrznego spokoju. Był mocno skoncentrowany. Wszystko mu wychodziło. Taki stan psychiki stosunkowo rzadko wyzwala się w zawodnikach na tak ważnych zawodach, a jednak Daniel był jednym z tych, którzy go osiągnęli.

Stanisław Gąsienica-Daniel wspomina:

Wszystko wydawało mi się nierealne. Miałem uczucie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, ale jakby we śnie. To było tak jakby ktoś za mnie dojeżdżał do progu skoczni. Odczuwałem ogromną przyjemność, czułem się wyśmienicie. Odbicie, lot, lądowanie. Wydawało mi się, że to wszystko robił za mnie jakiś najlepszy skoczek świata. Oprzytomniałem dopiero po wyhamowaniu na wybiegu, gdy zaczęli mnie ściskać trenerzy i koledzy. Moje nazwisko wyskoczyło na tablicy świetlnej na pierwszym miejscu i wtedy nadeszły najgorsze chwile. Ja już zakończyłem konkurs, pozostałem tylko biernym świadkiem wielkiego widowiska sportowego i zadawałem sobie pytanie ilu to skoczków mnie jeszcze może przeskoczyć14.

Spróbujmy zatrzymać się w tym momencie, i przeanalizować nieco tę sytuację. Zacznijmy od tego, że fakt, iż Gąsienica-Daniel nie był przewidywany do zdobycia medalu, nie był faworytem, wyzwolił w nim wewnętrzny spokój (mimo nieudanego konkursu na K 70), który przełożył się na znakomite wykonanie najpierw pierwszego, a potem zwłaszcza drugiego skoku. Z czego to wynika i jak zachowuje się w takich chwilach zawodnik (w tym wypadku)? Jest to bardzo ciekawe. Aby się nie wymądrzać i udawać fachowca od spraw psychologii sportu, zapytałem o takie zachowania jednego z najlepszych specjalistów w naszym kraju - dra Jana Blecharza, psychologa, który współpracował z Adamem Małyszem i kadrą skoczków w latach największych sukcesów, a także z innymi wybitnymi polskimi sportowcami.

Stan flow - stan zwycięzców...

Zapytany o sytuację z 1970 r. dr Blecharz mówił o stanie psychiki, który określa jako - flow - przepływ. To właśnie, według niego, stan który osiągnął w Szczyrbskim Jeziorze Gąsienica-Daniel. Ten swoisty stan najwyższej koncentracji jest zdecydowanym sojusznikiem w zdobywaniu sukcesów polskich skoczków.

Stan flow jest stanem idealnej koncentracji, kiedy koncentrujemy się na określonym zadaniu. Gdy z jednej strony mamy poczucie zrelaksowania naszego ciała, a z drugiej koncentrujemy się na zadaniu, a nie na tzw. dystraktorach (czynnikach negatywnych). Zawodnik ma wtedy poczucie lekkości wykonania, jakby rzeczy dzieją się same. Z drugiej strony ma poczucie lekkości sytuacji. Stan flow jest dostępny nie tylko sportowcom. Ludzie często doznają stanu flow w pracy zawodowej. Większość jednak wchodzi w taki stan w sposób przypadkowy. W sporcie profesjonalnym chodzi o to, by taki stan uzyskiwać w danej chwili, na konkretnych zawodach - zwłaszcza mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. Myślę, że Adam Małysz najlepiej potrafił wyzwalać ten stan i najlepiej potrafił się koncentrować. Dalszej pracy wymagają Mateja, Skupień i młodzi zawodnicy.


14Polski Związek Narciarski 1919 - 1979, Katowice 1979.

[strona=5]

Tyle dr Blecharz. Do powyższych jego uwag należy się komentarz, gdyż wg mnie te uwagi dotyczą także w dużym stopniu tego, co wydarzyło się w Szczyrbskim Jeziorze. Po pierwsze - Pawlusiaka zjadły nerwy. On już widział siebie na podium, za wiele myślał o 2 skoku, o medalu i o innych czynnikach, które podniosły jego adrenalinę, był niespokojny. W tym widzę przyczynę jego niepowodzenia. Późniejszy błąd w powietrzu był jej wynikiem i ostatecznie zaprzepaścił szanse tego zawodnika. Dziennikarze tez już widzieli go jako medalistę MŚ i to nawet złotego. O Pawlusiaku kiedyś tak powiedział znany działacz sportowy z Zakopanego Ludwik Fischer: - Pawlusiak wygrywa potyczki, a przegrywa bitwy! Mistrz olimpijski Wojciech Fortuna dodaje: Nerwy. Ten chłopak "spalał się" podczas wielkich zawodów. Ta sytuacja akurat wtedy, gdy stanął przed życiową szansą, dodatkowy błąd w powietrzu, spowodowały upadek i zakończenie marzeń o medalowej pozycji. A więc nie każdy potrafi sprostać sytuacji. Pawlusiak w 1970 r. nie dał rady.

Zupełnie inaczej było w przypadku Gąsienicy-Daniela, który nie był umieszczany w gronie faworytów, był w zupełnie innej sytuacji niż jego kolega, i dlatego skakał na przysłowiowym "luzie", stąd wszystko się powiodło i zdobył medal. Nawet dla samego zainteresowanego było to niesamowite przeżycie! Nie liczył bowiem na ten medal, stało się jakby samo! Drugi świetny skok po medal był wynikiem znakomitego wykonania zadania, znakomitej dyspozycji fizycznej, ale i psychicznej (czego niestety zabrakło Pawlusiakowi). Należy więc dodać, że przed tego typu ważnymi zawodami jak MŚ czy ZIO nie należy stwarzać presji na zawodnika. Wiele przykładów w historii polskich skoków (choćby Przybyła, Witke i wielu innych) pokazało, że zawodnik, który nie ma spokoju "spala się" i skoki mu nie wychodzą. Nie koncentruje się na skoku, lecz na jego wynikach... i jest na straconej jednak pozycji. Zawodnicy potrzebują spokoju, wtedy mogą maksymalnie się skoncentrować przed zadaniem. Stąd nie dziwmy się zupełnie Adamowi Małyszowi, że nie lubi rozmawiać w przerwach między seriami konkursowymi, że odgania niemal dziennikarzy i fanów mówiąc: - Pogadamy po zawodach. On wie, jak łatwo jest stracić koncentrację. Na to nie może sobie pozwolić i dlatego jest Mistrzem w tym, co robi.

Wyniki konkursu skoków na skoczni K 90 - Mistrzostwa Świata FIS w konkurencjach klasycznych w Szczyrbskim Jeziorze - 21. lutego 1970 r.
LpZawodnikKrajOdl1Odl2Nota
1 Igor "Garij" Napalkow ZSRR 91m 109,5m 226,0 pkt
2 Jiři Raška Czechosłowacja 91m 99m 212,3 pkt
3 Stanisław Gąsienica-Daniel Polska 92m 100,5m 211,8 pkt
4 Ernst Kroll Austria 95m 99,5m 209, 6 pkt
4 Tauno Kaeykhoe Finlandia 93,5m 101m 209, 6 pkt
6 Takashi Fujisawa Japonia 89,5m 99m 207,7 pkt
34 Tadeusz Pawlusiak Polska 94,5m 100,5m 185, 8 pkt
39 Józef Przybyła Polska 86m 90m 177, 7 pkt
57 Józef Kocyan Polska 79m 85m 146,4 pkt15


15Medal Stanisław Gąsienica-Daniel zdobył w dniu 21. lutego 1970 r. - przyp. W.S. Niektóre źródła podają datę 22 lutego (Matzenauer), ale jest ona mylna. Datę 21 lutego podaje też strona WWW.skijump-db.net, która jest najbardziej profesjonalną, miarodajną i wiarygodną, jeśli chodzi o wyniki w skokach narciarskich. Na oficjalnej stronie FIS, pod adresem WWW.fis-ski.com znalazłem inf., że konkursy skoków MŚ 1970 odbyły się dnia 14 lutego (obydwa tego samego dnia!), co jest absolutnie błędne - przyp. W.S. Niestety na stronie Oficjalnej FIS aż roi się od pomyłek i to poważnych. Datę 21 lutego 1970 r. potwierdza też Encyklopedia skoków narciarskich Theinera i Jahna z 2004 r.

[strona=6]

Na mamucie z grypą...

Po Mistrzostwach Świata w Szczyrbskim Jeziorze, dzięki swojej dobrej postawie (warto dodać, że w nieoficjalnym konkursie drużynowym Polacy zajęli wysokie 5. miejsce), Polacy zostali zaproszeni na konkurs skoków na "mamucią" skocznię do Iron Wood w Stanach Zjednoczonych. Niestety Gąsienica-Daniel pojechał na te zawody nie w pełnej dyspozycji.

Pojechałem do Stanów Zjednoczonych z przeziębioną grypą. Gardło bolało mnie tak mocno, że nic nie mogłem przełknąć. Nie mieliśmy lekarstw. Dopiero na miejscu, lekarz dał mi antybiotyki i kazał leżeć. Nie wytrzymałem jednak i drugiego dnia skoków poszedłem skakać, bez przygotowania i treningu! Byłem osłabiony, ale i tak zająłem piąte miejsce. Skoczyłem około 115 metrów, a wygrał Raška z najdłuższym skokiem na 130 metrów. Ten "mamut" był niesamowity. Cała konstrukcja miała aż 104 metry wysokości i chwiała się na wietrze. Wydawało się, że cała ta masa kratek, żelaza i szkła zaraz spadnie w dół. W Iron Wood fatalny upadek, miał Tadek Pawlusiak. W jego efekcie miał pęknięty mostek. Tam "łapało" narty na progu i muszę powiedzieć, że Amerykanie fatalnie przygotowali ten obiekt.

W tym samym sezonie zanotował wiele dobrych występów. Znalazł się w czołówce zawodów na olimpijskim obiekcie w stolicy norweskiego narciarstwa - Holmenkollen, gdzie był ósmy. Dobrze zaprezentował się także na skoczni Odness-bakken. Startowała tam czołówka świata. Doszło tam do przykrej sytuacji, gdyż ogłoszono, że wygrał konkurs, a wieczorem w hotelu... - Szykowaliśmy się do kolacji, a tu do mnie przychodzi Norweżka z kwiatami. Myślałem, że dostaję je za zwycięstwo. A okazało się" że to były przeprosiny ze strony organizatorów. Jeszcze raz przeliczyli wyniki, a przecież nie było wtedy komputerów i okazało się, że jestem jednak nie pierwszy, ale drugi. Nie było to przyjemne. Zwyciężył wtedy Czechosłowak Rudolf Hoehnl. Byłem też drugi w Kirowsku w ZSRR. Tam także skakała cała światowa czołówka. Tak że sezon 1969/70 miałem bardzo udany. Odnosiłem też dobre wyniki na Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. Zdobyłem też dwa złote medale na Mistrzostwach Polski.

W kolejnym sezonie 1970/71 dalej było nieźle. Brązowy medalista Mistrzostw Świata był w czołówce w kraju i nieźle spisywał się w zawodach międzynarodowych. W rozegranym w Zakopanem Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny w I konkursie skoków był 216 , a w II. konkursie wyskakał 4 lokatę17, niestety kontuzja ręki się odnawiała i było mu coraz ciężej dobrze skakać. Ból, gdzieś zakodowany podświadomie w psychice zawodnika blokował niestety jego dobre skoki. Gąsienica-Daniel wspomina, że w czasie swojej kariery sportowej odniósł kilka bolesnych kontuzji. Zdarzało się też, że miał szczęście w powietrzu:

Było to podczas Pucharu Beskidów. Podczas konkursu w Wiśle-Malince miałem za słabo zapięte wiązania. I w drugim skoku narta mi "odleciała zaraz po odbiciu. Leciałem z jedną nartą na odległość 77 metrów. Obróciło mnie w powietrzu. Widziałem rozbieg i próg. Dobrze, że było dosyć miękko, bo po upadku zacząłem kręcić salta w powietrzu. Pierwsze o długości około 30 m, potem krótkie. Muszę powiedzieć, że miałem wtedy bardzo dużo szczęścia, że nic poważnego mi się nie stało. W czasie lotu słyszałem jak kobiety krzyczały z wrażenia widząc, jak ciężki miałem upadek. Parę dni potem były skoki w Szczyrku i je wygrałem. Wszyscy byli zdziwieni, że po tak potwornym upadku zdecydowałem się skakać. Otrzymałem za to zwycięstwo piękny puchar.

W Pucharze Beskidów w 1971 r. wygrał konkurs w Szczyrku na Skalitem18, a w 1971 r. jeszcze podczas Spartakiady w Zakopanem zajął dobre 9. miejsce, pokonując Hansa Georga Aschenbacha - późniejszego podwójnego mistrza świata z Falun.


16Wyniki konkursu skoków na Wielkiej Krokwi (21 marca 1971 r.) rozegranego w ramach Memoriału Br. Czecha i H. Marusarzówny, pierwsza szóstka najlepszych; 1. Adam Krzysztofiak (POL) - 103 m, 117,2 pkt, 2. Stanisław Gąsienica-Daniel (POL)102 m, 114,8 pkt, 3. Stanisław Kubica (POL) - 102 m, 112,3 pkt, 4. Hans Schmid (Szwajcaria) 100,5 m, 111,2 pkt, 5. Władimir Gałuszyn (ZSRR) - 97,5 m, 105,5 pkt, 6. Jan Kliment (Czechosłowacja) - 97,5 m, 104 pkt, wyniki oryginalne ze zbiorów TZN. Zawodnicy, ze względu na ciężkie warunki atmosferyczne, oddali tylko po 1 skoku - przyp. W.S.

17Wyniki konkursu skoków na Wielkiej Krokwi (20 marca 1971 r.) rozegranego w ramach memoriału Br. Czecha i H. Marusarzówny, pierwsza szóstka najlepszych; 1. Adam Krzysztofiak (POL) - 106, 102,5 m, 231,9 pkt, 2. Hans Schmid (Szwajcaria) - 100,5, 112 m, 231,5 pkt, 3. Władimir Gałuszyn (ZSRR) - 101, 103, 217,6 pkt, 4. Stanisław Gąsienica-daniel (POL) - 95, 104 m, 214, 6 pkt, 5. Józef Kocyan (POL) - 101,5, 98 m, 214,3 pkt, 6. Tadeusz Pawlusiak (POL) - 100,5, 98,5 m, 213,6 pkt, wyniki oryginalne ze zbiorów TZN.

18Wyniki konkursu skoków, Puchar Beskidów, 1971 r. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) -, 79, 77,5 m, 233,1 pkt, 2. Rudolf Hoenhl (Czechosłowacja) - 77, 80, 5 m, 231,8 pkt, 3. Tadeusz Pawlusiak (BBTS) - 75, 77 m, 227,0 pkt, 4. Adam Krzysztofiak (WKS Zakopane) - 75, 74,5 m, 223,0 pkt, 5. Józef Przybyła (LKS Bystra) - 75,5, 76 m, 222, 7 pkt, 6. Kazimierz Długopolski (Start Zakopane) - 70, 71 m, 206,4 pkt, wyniki oryginalne ze zbiorów TZN.

[strona=7]

W Sapporo bez formy...

Jedynym startem olimpijskim Stanisława Gąsienicy-Daniela był udział w Zimowych Igrzyskach w Sapporo w roku 1972. Uważa ten start za bardzo nieudany. Jego niepowodzenie zrekompensował młodziutki 19-latek z zakopiańskiej "Wisły", Wojciech Fortuna - zdobywca złotego medalu olimpijskiego.

Na olimpiadzie w Sapporo wypadłem bardzo słabo i mam smutne wspomnienia. Mimo, że wypadliśmy na próbie przedolimpijskiej dość dobrze, nie udało mi osiągnąć w Sapporo satysfakcjonującego mnie wyniku. Medal Wojtka był dla nas wielkim świętem. Jemu bardzo "spasowały" obie olimpijskie skocznie. Po zdobyciu medalu było widać u Fortuny szał radości. Mnie w pierwszym skoku treningowym pękł but. Pękł na szwie. Nigdy wcześniej mi się coś podobnego nie przytrafiło. Cała olimpiada była dla mnie pechowa.

W konkursie olimpijskim zajął odległe 39. miejsce na skoczni małej i 31. na dużej. Uważa jednak, że miał swój udział w złotym medalu Wojciecha Fortuny. - Wojtek Fortuna tak naprawdę uczył się skakania ode mnie. Jako junior miałem wiele sukcesów na Mistrzostwach Polski i Wojtek w tym okresie wzorował się na mnie. Dawałem mu sporo uwag. Od samego początku w klubie byliśmy razem. Sprawdziliśmy. Wojciech Fortuna potwierdza fakt, że najwięcej trenował z Gąsienicą-Danielem, który był jego sportowym wzorem.

Feralny upadek na skoczni w Műhlbach...

- Po powrocie do kraju rozegrano mistrzostwa Polski i to ja je powinienem wygrać, a nie Fortuna. Ale Wojtkowi sędziowie "dołożyli" kilka metrów i osiągnął złoto. Prezes naszego klubu - Sylwester Pancherz po zejściu z progu skoczni powiedział mi: - Gratuluję ci, bo jesteś dzisiaj zwycięzcą, ale teraz musisz być drugi... działacze chcieli wtedy pokazać, że Fortuna - świeżo upieczony mistrz olimpijski, jest jednak najlepszy w kraju - wspomina pan Stanisław.

Gąsienica-Daniel był też rekordzistą kilku skoczni: Średniej Krokwi w Zakopanem, skoczni w Szczyrku i Wiśle. Tylko na Dużej Krokwi nie miał rekordu. Karierę musiał szybko zakończyć po wypadku na skoczni w Austrii. Było to w Melbach, w ośroku prowadzonym przez Sepia Bradla. Podczas treningu miał bolesny upadek. Całym swym ciężarem upadł na prawą rękę. Całe ramię przeszył ból. Okazało się, że bardzo mocno zostały naciągnięte więzadła prawej ręki. Kontuzja była bardzo poważna i często się odnawiała. Odtąd Stanisław Gąsienica-Daniel skakał już z rezerwą. I niedługo potem zakończył karierę sportową. Jak sam twierdzi stało się to w roku 1974.

O rozwoju sportu w Zakopanem...

Stanisław Gąsienica-Daniel mieszka obecnie na rodzinnej Olczy. Był zakopiańskim radnym. Nadal interesuje go rozwój sportu w Zakopanem. - Zależy mi, by Zakopane miało obiekty na wysokim poziomie. Na nich byłyby rozgrywane zawody rangi Pucharu Świata w skokach, Uniwersjady i Mistrzostwa Świata. Bo Zakopane będzie się niedługo starać o organizację Mistrzostw Świata w konkurencjach klasycznych w roku 2007. Między innymi od nas radnych zależy, czy kandydatura Zakopanego zostanie zgłoszona. Wiąże się to z dużymi wydatkami, ale przecież warto. Jestem także członkiem Komisji Sportu w Urzędzie Miasta Zakopane i chciałbym żeby Zakopane organizowało takie imprezy. Widzi także braki, jakie ma Zakopane, a które powodują widoczny odpływ turystów spod Giewontu. - Niestety Zakopane jest coraz droższe. Powiedziałbym - za drogie. Dojazd pod Tatry jest tragiczny - "zakopianka to droga w fatalnym stanie. Należy ją zmienić, tylko czy w budżecie znajdą się na to pieniądze? - pyta.

Jako radny starał się także, by jego najbliższe otoczenie wyglądało tak jak trzeba. Głównymi inwestycjami na terenie Olczy są: dokończenie kanalizacji, problemem jest też wysypisko śmieci. Obecnie wycofał się z polityki. Stanisław Gąsienica-Daniel jest także właścicielem firmy budowlanej (warsztat stolarski), kontynuując w ten sposób rodzinne tradycje, gdyż zarówno jego dziad, jak i ojciec byli stolarzami. Czasami wyjeżdża też za granicę.

Nadal pasjonują go narciarskie skoki. Uważa, że sukces Małysza spowoduje ich dalszy rozwój w Polsce. Ważne jest według niego także to, że coraz lepiej skaczą zakopiańczycy - Wojciech Skupień i Robert Mateja, ale i młodzi zawodnicy jak Kamil Stoch. Czasami lubi powspominać czasy, kiedy był skoczkiem i reprezentantem Polski. Cieszy go fakt, że syn poszedł w jego ślady i uprawia narciarski wyczyn, ale w konkurencjach alpejskich. Najlepiej pamięta swój skok w Szczyrbskim Jeziorze, który dał mu brązowy medal mistrzostw świata19. Nie żyje jednak tylko wspomnieniami, śmiało potrafi spojrzeć w przyszłość, tak jak wtedy gdy na skoczni K 90 w Szczyrbskim Jeziorze szykował się do skoku, który dał mu brązowy medal.

Wojciech Szatkowski

Muzeum Tatrzańskie


19Stanisław Gąsienica-Daniel, narciarz - skoczek, klub "Wisła-Gwardia" Zakopane, olimpijczyk : 1972 - Sapporo - 39 na skoczni K 70, 31 na skoczni K 90, MŚ: 1970 - Szczyrbskie Jezioro - 33 na skoczni K 70, 3 na skoczni K 90. Dwukrotny mistrz Polski w skokach narciarskich - 1970 (K 70, K 90), czterokrotny wicemistrz kraju [z] W. Zieleśkiewicz, Gwiazdy zimowych aren. Encyklopedia sportu, Warszawa 1992, s. 36.