Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Łukasz Kruczek o sobotnich zawodach

Pierwszy konkurs PŚ w Engelbergu już za nami. O ocenę zawodów poprosiliśmy drugiego trenera polskiej kadry - Łukasza Kruczka.

- Warunków na skoczni nie da się stworzyć idealnych, laboratoryjnych dla wszystkich, czasem mają lepsze ci z początku listy startowej, a czasem ci skaczący pod koniec. W sobotnim konkursie w drugiej serii ostatnich 4-5 zawodników miało trochę gorsze warunki. W pierwszej rundzie było na odwrót - końcówka miała lepszy wiatr.

- To jest stały element skoków, a na skutek kolejnych przepisów dot. kombinezonów, rosną prędkości najazdowe i właściwości aerodynamiczne odgrywają większą rolę. Z drugiej strony poziom skoków bardzo wyrównał się. Analizując pierwszą trzydziestkę po pierwszej serii, to nie licząc Ammanna i Jacobsena, to skoki reszty zawodników różniły się raptem o 7-8 metrów.

- Jeśli chodzi o tę dwójkę Schlierenzauer, Jacobsen to faktycznie są w wielkiej formie. Gregor praktycznie nie popełnia żadnych błędów na progu, skacze czysto, a do tego jest zawodnikiem bardzo lekkiej postury, co procentuje dalekimi skokami. Nie jest to jednak skoczek, którego nie da się pokonać.

- Wszystkie wcześniejsze skoki Adama Małysza w Engelbergu były spóźnione. Dopiero ten ostatni w sobotnim konkursie był trafiony w próg i stąd taka różnica w odległości. Adam faktycznie poszedł w tym skoku dużo bardziej do przodu, ale to było korzystne. Teraz to powinno być już powtarzalne, ponieważ Adam Małysz jest takim zawodnikiem, który bardzo szybko wprowadza do swoich skoków wszelkie zmiany.

- Jeśli chodzi o sobotni występ Marcina Bachledy, to odległość była zadowalająca, ale sam skok już nie bardzo. Na progu było dobrze, ale za progiem za gwałtownie położył się na nartach i obniżył parabolę lotu. Jeśliby to utrzymał, tak jak potrafi, to osiągnąłby z 5-6 metrów więcej.

Korespondencja z Engelbergu, Tadeusz Mieczyński