Strona główna • Austriackie Skoki Narciarskie

Alexander Pointner "Skazany na sukces"

Jest młody, utalentowany, sympatyczny i skazany na sukces. Alexander Pointner w swojej trenerskiej karierze osiągnął już prawie wszystko - medale olimpijskie, medale mistrzostw świata, kilkadziesiąt razy jego skoczkowie stawali na podium zawodów Pucharu Świata. Niejeden trener może mu pozazdrościć. O tym jak został trenerem i co w tej pracy jest najważniejsze zgodził się opowiedzieć w sobotę po kwalifikacjach do wieczornego konkursu w Zakopanem.

Skijumping.pl: Opowiedz skąd wzięło się Twoje zainteresowanie skokami narciarskimi?
Alexander Pointner: Skoki narciarskie zawsze mnie pociągały. Jak byłem małym chłopcem, razem z moimi rodzicami w każdy weekend jeździliśmy na pobliskie pagórki. Mój tata budował skocznię, ale nie taką dużą. Zwykły najazd, lekkie wzniesienie, wyznaczał strefę do lądowania. Tak to się wszystko zaczęło. Potem wystartowałem w zawodach w narciarstwie alpejskim. Konkurs organizował zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni - Willi Pürstl. W tamtym czasie był bardzo znanym skoczkiem, zapytał mnie czy nie chciałbym spróbować swoich sił jako skoczek, i tak się stało, że rozpocząłem treningi.

Skijumping.pl: A czy ktoś w Twojej rodzinie uprawiał jakieś sporty?
A.P.: Właściwie to tak, ale nikt nie trenował skoków narciarskich. Mój tata grał w tenisa stołowego.

Skijumping.pl: A czy próbowałeś swoich sił w innych sportach?
A.P.: Mieszkam w okolicy Innsbrucka, jest to bardzo górzysta okolica. Każde dziecko umie jeździć na nartach, jednak nigdy nie uprawiałem narciarstwa alpejskiego wyczynowo, tylko dla przyjemności. Z moim tatą grałem w tenisa, z kolegami w piłkę nożną, ale nic mnie tak nie interesowało jak skoki narciarskie.

Skijumping.pl: To dlaczego zdecydowałeś o przerwaniu kariery zawodniczej?
A.P.: W 1994 albo 1995 miałem upadek podczas treningu na skoczni w Stams, złamałem kość udową, była to dość poważna kontuzja. Jeszcze w 1997 roku wystartowałem na skoczni mamuciej w Kulm i to były moje ostatnie zawody. Od tego czasu jestem trenerem. W 1996 roku rozpocząłem pracę w Tyrolskim Związku Narciarskim.

Skijumping.pl: W 2004 roku otrzymałeś stanowisko trenera kadry narodowej Austrii. Czego najbardziej się obawiałeś?
A.P.: Obaw chyba nie miałem żadnych. Pracowałem w Austriackim Związku Narciarskim od 1999 roku. Wiedziałem jak funkcjonują kadry, jakie możliwości mają poszczególni zawodnicy, niektórzy przecież dorastali na moich oczach, np. Andreas Kofler trenował pod moją opieką już w kadrze B. Byłem przekonany, że mam dobry pomysł na rozwój kadry poparty rzetelną wiedzą o skokach. Na wyniki trzeba było spokojnie poczekać. Najważniejsze było dla mnie, aby drużyna była silna. Z roku na rok budowałem ekipę, która szczyt swoich możliwości pokazała w Bischofshofen, gdzie mieliśmy w finale trzynastu zawodników.

Skijumping.pl: Czy w świetle tych sukcesów, które osiąga Twoja drużyna nie masz czasami momentu zwątpienia, że chciałbyś jednak to wszystko rzucić i zmienić pracę?
A.P.: Zwątpienie? Nie. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony do tego co robię. Jeśli coś sobie zaplanuję w głowie, zrobie wszystko, aby w końcu osiągnąć zadowalający mnie rezultat. Tak długo szukam rozwiązań aż wszystko będzie funkcjonowało zgodnie z moją koncepcją. Pozytywne myślenie to podstawa. Nigdy nie myślę negatywnie, jeśli mi się coś nie udaje, próbuję ponownie. Jeżeli trener jest nastawiony pozytywnie, wpływa to dobrze na zawodników.

Skijumping.pl: A co należy do obowiązków trenera kadry narodowej Austrii? Za co jesteś odpowiedzialny?
A.P.: Jako trener kadry narodowej muszę mieć bardzo dobre rozeznanie we wszystkich grupach treningowych. Współpracuję z innymi trenerami, jesteśmy w ciągłym kontakcie, dostaję informacje na bieżąco o wynikach i postępach w treningach młodych zawodników. Poza tym staram się wspierać młodych trenerów, którzy dopiero rozpoczynają swoją pracę. Mam duży wpływ na wybór odpowiedniego sprzętu dla zawodników. Uważam, że to są moje najważniejsze zajęcia. Jak byłem trenerem kadry B, współpraca z ówczesnym trenerem kadry narodowej nie układała się dobrze. Wiedziałem, że kiedy ja zostanę głównym trenerem musi to ulec zmianie. Tylko ścisła współpraca pomiędzy nami może przynieść sukces. Teraz to dobrze funkcjonuje.

Skijumping.pl: Czy długo musiałeś pracować na szacunek i zaufanie swoich zawodników?
A.P.: To nie stanowiło problemu. Już od dawna jestem związany ze światem skoków narciarskich. Chłopcy czują przede mną respekt, a ja szanuję ich. W naszej drużynie panuje wspaniała atmosfera, która sprzyja dobrej pracy. Każdy szanuje moją pracę a ja szanuję trudy zawodników włożone w wykonywanie poleceń. Oczywiście nie osiągnęliśmy tego z dnia na dzień. To są wyniki długotrwałej pracy z zawodnikami.

Skijumping.pl: W kadrze masz różnorodnych zawodników: Koflera, który jest wrażliwy, Morgensterna, który zawsze chce wygrywać w każdych zawodach, Hoelwartha i Widhoelzla, którzy osiągnęli już bardzo dużo w swoich sportowych karierach. Jak udaje Ci się motywować tych wszystkich zawodników?
A.P.: Najważniejszą sprawą jest dobra atmosfera w drużynie. Całej drużynie wyznaczać należy ten sam cel, stworzyć dla wszystkich konkretne motto, według którego będą postępować. To jest podstawa. Do tego dochodzi jeszcze praca indywidualna z zawodnikami, tak jak już wspomniałaś, Morgenstern to jest typ, który chce zawsze zwyciężać w zawodach, Kofler jest bardzo wrażliwy i wymaga szczególnego prowadzenia, aby mógł osiągać dobre rezultaty, z Gregorem należy postępować bardzo konsekwentnie i dokładnie wszystko z nim analizować.

Skijumping.pl: A co takiego jest w Austrii, że pojawia się tak dużo utalentowanych skoczków?
A.P.: Mamy bardzo dobry system szkolenia zawodników. Wszystko zaczyna się w klubach i tak zwanych grupach wsparcia, mamy gimnazjum w Stams. Poza tym nasza praca polega na współpracy, od najniższego szczebla po ten najwyższy, czyli kadrę narodową. Jestem z tego bardzo dumny, że to tak dobrze funkcjonuje.

Skijumping.pl: Ostatnio w prasie pojawiły się spekulacje dotyczące zmiany na stanowisku trenera kadry narodowej w Niemczech. Twoje nazwisko również pojawia się w gronie ewentualnych następców Petera Rohweina. Czy zgodziłbyś się poprowadzić drużynę niemiecką?
A.P: Na razie mam podpisany kontrakt z Austriackim Związkiem Narciarskim, z możliwością przedłużenia do 2010 roku. Ale czy do tego czasu wyniki, które będę osiągał z moimi podopiecznymi będę zadowalające, zobaczymy. Nie zamykam sobie żadnych drzwi i nie mówię nie. Na pewno wiele będzie zależało od OSV i oczywiście ode mnie. To przecież jest moja praca i staram się ją wykonywać jak najlepiej. Chciałbym ją wykonywać przez kolejne cztery lata z Austriakami. Z mojej strony zostało już zrobione bardzo dużo, współpraca z zawodnikami układa się bardzo dobrze.

Skijumping.pl: Trenerzy austriaccy pracują w niemal wszystkich kadrach europejskich. Jak wygląda system szkolenia?
A.P.: Mamy bardzo dobrze wykształconych trenerów. Ja staram się cały czas poszerzać swoją wiedzę, wyciągać wnioski z dotychczasowych rezultatów.

Skijumping.pl: A co z przygotowaniem psychologicznym?
A.P.: Jestem w stałym kontakcie z psychologiem sportowym. To jest bardzo ważna sprawa, aby dobrze rozumieć się z zawodnikami.

Skijumping.pl: Który z sukcesów Twoich podopiecznych jest dla Ciebie najważniejszy?
A.P.: Najważniejsza dla mnie jest konsekwentna praca na treningach, walka o każdy metr podczas skoku. Chciałbym, aby tak właśnie myśleli zawodnicy. Nawet jeśli zawodnik osiągnie słaby rezultat podczas skoku, ważna jest podstawa, czyli ta praca, którą wykonał w czasie treningu. Ale jeśli zawodnik stara się tylko poprawić błędy, które popełnił to, to niestety nie funkcjonuje, liczy się konsekwencja. Dlatego dla mnie najważniejszym sukcesem jest praca nad bazą.

Skijumping.pl: A który sukces odniesiony przez Twoich chłopców był dla Ciebie największą niespodzianką?
A.P.: Największa niespodzianka? Daj mi chwilkę muszę się nad tym zastanowić...Na pewno wyniki osiągane przez najmłodszych zawodników, oni dopiero zaczynają starty a już umieją podchodzić do konkursów Pucharu Swiata bardzo spokojnie.

Skijumping.pl: Poznaliśmy Alexa Pointnera jako trenera, a jaki jest Alex Pointner prywatnie?
A.P.: Mam bardzo mało czasu wolnego, ale gram od czasu do czasu w golfa. Jeśli jestem już w domu, to staram się jak najwięcej czasu spędzać z moja rodziną. Przed dwoma laty wybudowaliśmy dom w Innsbrucku i jak to w nowym domu zawsze jest coś do zrobienia. Mam trójkę dzieci, które dają mi wiele radości. Ale staram się też wykorzystać ten czas wolny dla siebie i realizować swoje zainteresowania. Od 16-stego roku życia latam na paralotni, zwłaszcza w wakacje szukam nowych podniebnych tras.

Skijumping.pl: Twoje dzieci częściej widzą Cię w telewizji niż w domu, jak zatem wyglądają wasze relacje?
A.P.: Mam bardzo dobry kontakt z dziećmi. Staram się nie być tylko gościem w domu, dzieci wiedzą że mogą na mnie liczyć w każdej sytuacji. Jestem pełnoprawnym członkiem rodziny. Mamy bardzo przyjacielskie stosunki ze sobą, w domu dzieci wołają na mnie "Alex" ale jak potrzebują coś załatwić, to wtedy nazywają mnie "Papi" <śmiech>

Skijumping.pl: A czy Max lub Nina (najstarsza dwójka - przypis red.) uprawiają skoki narciarskie?
A.P.: Max nie jest typem osoby, która mogłaby być sportowcem wyczynowym. Czuje na sobie presję ze względu na bycie moim synem. Ale niedawno zaczął grać w piłkę ręczną, to sprawia mu bardzo dużo radości. A Nina lubi każdy rodzaj sportu, skoki też ją fascynują.

Skijumping.pl: Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów
A.P.: Dziękuję.

Zakopane, 20 styczeń 2007