Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Działacze FIS zdziwieni postępowaniem prokuratury

Prokuratura Rejonowa w Zakopanem wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie wypadku Jana Mazocha podczas minionego weekendu. Działacze FIS są tą decyzją bardzo zdziwieni.


Policja zabezpieczyła już wszelkie dowody związane ze sprawą, jak np. urządzenie rejestrujące siłę wiatru na skoczni czy kopie nagrań z zarejestrowanym wypadkiem Jana Mazocha.

Po przeanalizowaniu tych dowodów prokuratura podejmie decyzję o tym, czy wszcząć postępowanie, które pomoże ustalić przyczyny i okoliczności wypadku.

"To chyba pierwsze takie postępowanie w historii FIS. Dziwi przede wszystkim sposób, w jaki się to odbywa. W niedzielę na konkurs przyszło trzech policjantów kryminalnych, którzy przez pół godziny przesłuchiwali Kurta Henauera, koordynatora FIS do spraw mediów. Kazali mu wskazać winnego. Szwajcar był zszokowany" - dziwi się Lech Nadarkiewicz.

Prezes TZN ustosunkował się również do wypowiedzi ministra sportu, o tym, że organizatorzy z chęci zysku przeprowadzili zawody w złych warunkach.

"Przecież to my o tym nie decydujemy! Odpowiadamy za przygotowanie obiektu, zabezpieczenie medyczne i sanitarne. Zawody przeprowadza FIS - on decyduje, czy jest na tyle bezpiecznie, że skoki mogą się odbyć. My nawet nie mamy prawa wejść na wieżę sędziowską. Konsultuje się z nami sprawy ogólne, które nie mają nic wspólnego ze sportowym aspektem imprezy. A dla FIS zawsze najważniejsze jest bezpieczeństwo zawodników" - tłumaczy dyrektor PŚ w Zakopanem.

"Jeżeli minister mówi takie rzeczy, to się kompromituje. O winie organizatora można by było mówić, gdyby do wypadku doszło na skutek tego, że ktoś pojawił się na wybiegu, zawodnika trafiła petarda, albo spadający paralotniarz" - - uważa Andrzej Kozak, szef Tatrzańskiego Związku Narciarskiego i wiceprzewodniczący komitetu organizacyjnego imprezy.

Organizatorzy zaznaczają, że najważniejszą osobą podczas zawodów jest delegat techniczny FIS. W Zakopanem był nim Fin Pekka Hyvarinen.W skład czteroosobowego jury wchodzili również asystent delegata Helmut Wegscheider, zastępca koordynatora Pucharu Świata Miran Tepes oraz kierownik zawodów i jedyny przedstawiciel organizatora - Jan Kowal, który uważa, że do wypadku doszło z winy zawodnika.