Strona główna • Skoki Narciarskie

Pan Prezes ma wizję

Skandalicznej wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" udzielił prezes Polskiego Związku Narciarskiego Paweł Włodarczyk. Stwierdził on, że dla związku priorytetem jest Adam Małysz, zaś inni zawodnicy powinni się do niego dostosowywać, i jeżeli metody treningowe Małysza nie odpowiadają im, to jest to ich problem. Nie krępując się prezes dał do zrozumienia, jaki stosunek ma PZN do swoich podstawowych zadań i obowiązków.

"Jeśli innym skoczkom nie odpowiadają metody, jakimi przygotowywany jest Adam Małysz, to trudno. Wolimy mieć jednego medalistę czy zdobywcę Pucharu Świata niż sześciu skoczków kwalifikujących się do trzydziestki, ale niepotrafiących wygrać" - takiej m.in. wypowiedzi udzielił prezes w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" (pełny tekst wywiadu w internetowym wydaniu "Gazety"). Trudno o bardziej dobitne określenie postawy i założeń Polskiego Związku Narciarskiego w stosunku do pozostałych skoczków, a także, do pozostałych sportowców znajdujących się pod 'kuratelą' PZNu.

W zasadzie wypowiedź Włodarczyka dla uważnego kibica i obserwatora nie powinna być niczym nowym. To, o czym mówi Szanowny Pan Prezes, jest widoczne w polityce Związku już od długiego czasu. Mamy w kraju Jedynego Słusznego Zawodnika (wiadomo kto), Jedyną Słuszną Skocznię (Wielka Krokiew) i coroczne Jedyne Słuszne Zawody czyli PŚ w skokach narciarskich. Wszystko inne jest traktowane po macoszemu, jako zło konieczne, a skutki jakie są - wszyscy widzimy.

Polskie narciarstwo klasyczne leży na łopatkach. I nie zmieni tego fakt, iż jeden zawodnik jest w czołówce światowych skoków, a inny (mam na myśli Janusza Krężeloka) całkiem nieźle spisuje się w biegowym sprincie. W rzeczywistości nie mamy praktycznie żadnego zaplecza. Oczywiście najlepiej trzymają się jeszcze skoki, gdyż nawet jeszcze przed erą Małysza była to dyscyplina najbardziej przez związek dopieszczana. Niby mamy skoczków, możemy wystawiać drużynę na MŚ i ZIO, młodzi zawodnicy jeżdżą na konkursy Pucharu Kontynentalnego. Dumą wszystkich jest rzeczywiście przepiękna i nowoczesna Wielka Krokiew. Ale można zapytać: co poza tym?

Brak pieniędzy w klubach to sytuacja standardowa. Ostatnio nawet na szczeblu seniorów głośne były przypadki Roberta Mateji i Wojciecha Skupnia, którzy od swoich pracodawców (odpowiednio TS Wisła Zakopane i WKS Zakopane) nie mogli wyegzekwować należnych im pieniędzy. Nie ma środków na sprzęt i szkolenie zawodników. Jeśli pojawią się utalentowani zawodnicy, to bardzo często rodzice wykładają fundusze, by ich pociecha miała na czym skakać lub biegać. O ile jeszcze może w skokach jako obecnie 'reprezentacyjnej' dziedzinie PZNu jest nieco lepiej, to jeśli chodzi o kombinację norweską i biegi narciarskie, mamy do czynienia z naprawdę niemal katastrofalną sytuacją.

To samo dotyczy obiektów sportowych. Nie można zamydlać ludziom oczu nowo zamontowanym oświetleniem na Wielkiej Krokwi, kiedy stan innych skoczni pozostawia wiele do życzenia. Hołubiona "Malinka" w Wiśle mimo świetlanych planów jakoś na razie nie może doczekać się modernizacji z prawdziwego zdarzenia. Zanim został naprawiony (po ulewach latem 2001 roku) "Orlinek" w Karpaczu, temu miastu przepadła okazja organizacji Pucharu Świata B w kombinacji norweskiej w ubiegłym sezonie. A co się dzieje z mniejszymi skoczniami, potrzebnymi przecież do treningu młodych adeptów narciarstwa, lepiej nawet nie wspominać.

Jednak ta sytuacja nie spędza jakoś snu z powiek pana prezesa, który ma przecież świetlane plany. Najnowszy - MŚ w Zakopanem w 2009 roku. Zresztą, pan Włodarczyk zdążył się także "wsławić" mało rozsądnym pomysłem podziału MŚ w narciarstwie klasycznym na osobne imprezy dla skoków i kombinacji oraz osobne dla biegów. Pamiętam, jak wówczas moi zagraniczni koledzy pytali się mnie, czy z głową naszego prezesa aby na pewno wszystko jest w porządku. Jeśli chodzi jeszcze o organizację imprez sportowych, to PZN nie kryje, co jest dlań jedyną godną uwagi propozycją. Już wielokrotnie można było usłyszeć, że np. PŚ A w kombinacji w sezonie 2001/2002 był organizowany niejako "na siłę", gdyż w zamian za to, iż PZN wziął te zawody, dostał organizację PŚ w skokach.

Kolejnym jakże wspaniałym pomysłem pana prezesa jest koncepcja przykrycia Wielkiej Krokwi dachem. Cóż to by była za inwestycja! Pewnie, po co wydawać pieniądze na szkolenie, sprzęt, obozy - lepiej zróbmy sobie daszek! Jak myślicie, o czym marzą młodzi chłopcy skaczący w starych, podziurawionych kombinezonach na starych rozsypujących się skoczniach? Nie wydaje mi się, żeby to był dach nad Krokwią.

Wracjąc do cytatu przedstawionego na początku - być może dla wielu lepiej mieć jednego medalistę MŚ czy zdobywcę PŚ zamiast kilku równo i na wysokim poziomie skaczących zawodników. Ale niech sobie prezes pomyśli, że Adam Małysz też kiedyś skończy karierę. A wtedy panowie działacze obudzą się z ręką w nocniku