Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: My byliśmy już przy końcu zwrotki, a muzyka dopiero w połowie

Słuchanie hymnu narodowego jest dla Adama Małysza nadal wielkim przeżyciem, przyznał wczoraj w wywiadzie dla gazety „Dziennik.


"Prawie się popłakałem. Moje skoki były bardzo fajne, co mnie bardzo, najbardziej cieszy. Słuchanie Mazurka Dąbrowskiego ciągle jest dla mnie wielkim przeżyciem. Nawet w takim wykonaniu, jakie przygotowali organizatorzy. Myślę, że trzeba im przywieźć kasetę z jakąś inną wersją. A tak, pewnie żona znowu mi powie, że nie umiem naszego hymnu. Przecież to dość wesoły utwór, idzie żwawo. I tak próbowałem śpiewać wspólnie z kibicami, ale wyprzedziliśmy rytm. My byliśmy już przy końcu zwrotki, a muzyka dopiero w połowie" - powiedział wzruszony Adam Małysz.

Polak przyznał także, że do tej pory pamięta swoje pierwsze zawody Pucharu Świata, które rozegrane zostały około 1994 roku.

"Startowałem jeszcze w kombinacji norweskiej. Zawody odbywały się w sylwestra, nie jestem tylko pewien gdzie. Prawdopodobnie w Oberhofie. Był ze mną Łukasz Kruczek i kilku starszych zawodników, którzy już nie trenują. To były sprinty. Startowało się w dwójkach, ja byłem w parze z Łukaszem. Po skokach byliśmy około 9 miejsca. Nieźle, bo tych drużyn było tam sporo. Ale narty do biegania miałem fatalne i rywale mijali mnie jeden po drugim. Najgorsze były zjazdy. Ja nawet na nich musiałem odpychać się kijkami, a oni tylko kucali i przejeżdżali obok mnie. Poza tym przed biegiem zapytałem, ile okrążeń jest do pokonania. „Każdy biegnie 4 powiedział mi nasz opiekun Marek Siderek. Wiec ja doleciałem wypruty, padłem, bo dałem z siebie wszystko, a pan Marek klepie mnie w ramię i mówi: „Wstawaj, jeszcze jedno kółko. Pomyliłem się. Nie będę cytował, co sobie wtedy pomyślałem." - dodał Małysz.

Skoczek został również zapytany o to czy będzie w stanie wystartować w Vancouver.

"Gdyby moje skoki były takie jak teraz, jeśli utrzymywałbym się w czołówce, jeśli zdrowie pozwoli i Bóg da, to jest to możliwe. Chcę zakończyć karierę będąc na szczycie, tak jak zrobił to Jens Weissflog. To mój idol, zawsze się na nim wzorowałem. Byłem na jego pożegnaniu w Oberwiesenthal. Wygrał konkurs, ustanowił rekord skoczni i zakończył karierę. Takie coś i mnie się marzy." - odpowiedział.

Adam Małysz ze spokojem patrzy w przyszłość i jak sam zauważył, słabnąca forma jego młodszych rywali jest spowodowana ich brakiem doświadczenia.

"Podziwiam Jacobsena. Ciągle jest w wielkiej formie, zaczyna mu tylko brakować świeżości. To samo Schlierenzauer. Wystarczy popatrzeć na przewagę, z jaką wygrywali. To były nokauty. Teraz zaczynają słabnąć, co wynika z braku doświadczenia. Jeszcze nie wiedzą, jak radzić sobie przez cały sezon. Stare wygi, mające za sobą wiele lat pucharowych startów wiedzą, że trzeba czekać. Tak jest choćby w przypadku Ljoekelsoeya, który na początku zimy skakał tragicznie, a ostatnio z konkursu na konkurs jest coraz lepszy. Tak też było ze mną..." - zakończył z optymizmem Polak.