Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

"Wybrałbym tę samą trasę..." - zmarł Jan Raszka

Z przykrością powiadamiamy, że 5. lutego, w wieku 78 lat zmarł w Wiśle Jan Raszka, uczestnik Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Cortina d'Ampezzo w 1956 roku w kombinacji norweskiej.


Jan Raszka, syn Jana i Zuzanny z domu Polok, urodził się 2 grudnia 1928 roku.

Narciarstwo zaczął uprawiać podczas okupacji. Po wojnie (cudem uniknął wywózki na Syberię) reprezentował barwy SNPTT Wisła (1945-46), SKN Katowice (1947-48), LKS Barania Wisła (1949-51), WKS Zakopane (1952-53) i Startu Wisła (1954-66).

W 1952 roku, jako pierwszy zawodnik z poza Zakopanego, wywalczył tytuł mistrza Polski w kombinacji norweskiej. Ponadto na imprezach krajowych zdobył srebrny krążek w biegu na 18 km (1952) i siedem brązowych medali: 5 w kombinacji norweskiej (1949, 1950, 1951, 1953 i 1956) i 2 w sztafecie 4 x 10 km (1950 i 1951).

Na arenie międzynarodowej jego największym sukcesem jest trzecie miejsce w kombinacji norweskiej wywalczone podczas Akademickich Mistrzostw Świata w Semmering (1953). Był również mistrzem Czech i Moraw w skokach narciarskich (1947), trzykrotnym złotym medalistą Mistrzostw Węgier (skoki narciarskie, kombinacja norweska i bieg na 15 km - 1958). Ponadto na swoim koncie zanotował dwa zwycięstwa w Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny w kombinacji norweskiej (1952 i 1954).

Swoją olimpijską przygodę miał rozpocząć w 1948. Jednak z udziału w Igrzyskach Olimpijskich w St. Moritz wyeliminowała go kontuzja nogi. Cztery lata później, w drodze na igrzyska do Oslo, zabrakło dla niego miejsca w samolocie (podobnie jak dla dwóch innych potencjalnych olimpijczyków). Swój pierwszy i jedyny start na IO Jan Raszka odnotował w 1956. Jednak w Cortina d`Ampezzo nie był już w szczytowej formie i dlatego zajął dopiero 32 miejsce w kombinacji klasycznej.

Jego wspomnienia spisane przez Zdzisława Adamca zostały opublikowane w książce 'Jan Raszka. W Pogoni za piątym kółkiem olimpijskim' wydanej w 1998 roku.

"Przebiegłem po beskidzkich szlakach tysiące kilometrów. Dobiegłem szczęśliwie do siedemdziesiątego roku życia. Poznałem smak sukcesów i porażek. Byłem wesoły i szczęśliwy. Ale też nie jeden raz płakałem i modliłem się w ciszy wiślańskich świerków na szczytach Baraniej Góry, Stożka czy Czantorii. Zaś najbardziej ceniłem, i cenię sobie, wolność. I to, że jestem zawsze sobą. Czasem zastanawiałem się, czy nie popełniłem falstartu w moim życiu. Lecz gdyby istniała taka możliwość i znalazłby się starter, który wypuściłby mnie jeszcze raz, to wybrałbym tę samą trasę. Bo ona jest dobrze wytyczona."

Jan Raszka