Strona główna • Puchar Świata

"Bo są granice, których przekraczać nie wolno…"

Nie pierwszy i zapewne także nie ostatni raz nasze oczy zwrócone są po konkursie skoków narciarskich w kierunku Mirana Tepesa.

Słoweniec już od wielu lat kieruje ruchem na skoczni, kontroluje wiatr i pozwala zawodnikom na start lub „ściąga ich z belki. Jego decyzje często są niezwykle kontrowersyjne.


Skoki narciarskie są dyscypliną niezwykle wrażliwą na zmienną pogodę. Bezapelacyjnie należy przyjąć, że czynnikiem odgrywającym kluczową rolę w wyniku osiągniętym przez skoczka jest wiatr. Jest to niestety również jeden z tych elementów pogody, którego nie da się przewidzieć, ani kontrolować. Nie oznacza to jednak, że nic w tej kwestii nie da się zrobić. Sam skoczek nie wybiera warunków, w których przychodzi mu oddać swoją próbę, może mieć zatem niejednokrotnie jedynie nadzieję, że czuwający nad podmuchami wiatru Słoweniec darzy go sympatią.

Konkurs indywidualny w Willingen potwierdza, niestety, fakt, iż w skokach są równi i równiejsi, a Miran Tepes nie w każdej sytuacji chce zachować obiektywne warunki na skoczni.

Nie skupiając się jednak zbytnio na startach z poprzednich lat warto wspomnieć o kilku bieżących wydarzeniach z sezonu 2006/2007. Już jego inauguracja zapowiadała, że chęć wymuszenia pewnych nienaturalnych zmian w skokach narciarskich jest ze strony FIS duża. Do dziś nie wiadomo czy w konkursie w Kuusamo chciano do tej dyscypliny wprowadzić pewną dozę dramatyzmu skazując całą światową czołówkę skoczków na lądowanie na buli. Tylko ich ogromne doświadczenie pozwoliło uniknąć tragedii, która, ze względu na skrajnie niekorzystne warunki pogodowe, wisiała na włosku.

Sprytna manipulacja „zielonym światełkiem odbiła się również na wynikach Turnieju Czterech Skoczni, podczas którego już w Innsbrucku odebrano szansę Gregorowi Schlierenzauerowi na ostateczną wygraną. Okazało się jednak, że nie jest to jeszcze szczyt możliwości zgranego duetu Tepes-Hofer.

Zakopane w poprzednich latach cieszyło się chyba zbyt dużą popularnością, aby i tym razem można na Wielkiej Krokwi przeprowadzić sprawiedliwy i bezpieczny konkurs. Majstersztykiem w wykonaniu Słoweńca było sprezentowanie swojemu rodakowi - Rokowi Urbancowi - zwycięstwa. Ta wygrana wydaje się świetnie komponować z dotychczasowymi rezultatami Urbanca, który miał i wciąż ma problemy z przebrnięciem kwalifikacji.

Kolejne konkursy, ku zdziwieniu ogółu, były w gruncie rzeczy sprawiedliwe... aż do wczoraj.

W Willingen postanowiono widocznie nieco przetasować niektórych dotychczasowych faworytów PŚ i MŚ, udowadniając im, że tak naprawdę nie mają do powiedzenia nic w obliczu władzy, którą posiada Słoweniec. Kiedy jego rodak, Jernej Damjan, zajął miejsce na belce siła wiatru dochodziła do granicy wyznaczonej normy, ale już kilka sekund później skoczek zjeżdżał po najeździe pewien, że sprzyja mu los... a może coś jeszcze. "This was a great competiton with great conditions." ("To był świetny konkurs w świetnych warunkach") - komentował Damjan.

Kiedy jednak murowany faworyt konkursu, Adam Małysz przygotowany był do startu wiatr również oscylował w granicach górnej normy, ale wkrótce czerwona strzałka obrazująca zbyt silny wiatr zmieniła kolor na zielony. Paradoksalnie nie oznaczało to, że Adam może ruszyć z belki, pozwolenia na start wciąż nie było. I gdy już zrezygnowany Polak w 44. sekundzie oczekiwania przygotował się do zejścia z belki, Miran Tepes zaskoczył go i zapalił zielone światło. Słoweniec nie chciał przy tym w żaden sposób zauważyć, iż już od 20. sekundy warunki na skoczni były optymalne, z zachowaniem wszelkich norm, później stawały się już tylko gorsze i gorsze. Jaki był więc sens przetrzymywania skoczka do końca regulaminowego czasu? Wydaje się, że tylko taki, iż w tym czasie Polak zdążyłby oddać daleki skok i poważnie uszczuplić szanse Damjana na pierwsze w karierze podium PŚ.

W drugiej serii również doszło do paradoksu, kiedy to kilku skoczkom z czołowej 10. kazano skakać przy wietrze jakże różnym od tego, który panował podczas całej serii. Kwestia leżała jedynie w dobrej woli Tepesa, który tym razem nie patrzył na czerwona strzałkę, która wskazywała zbyt mocny wiatr przy progu. Zarówno perfekcyjna technika i doświadczenie Małysza, jak i młodość i odwaga Schlierenzauera oraz potężna siła odbicia Kuettela okazały się niewystarczające w konfrontacji z wiatrem "w plecy". Warunków nikt nie przeskoczy. Wyniki konkursu? Nie warto wspominać.

Pytanie pozostaje jednak wciąż otwarte? Kto rządzi skokami narciarskimi? I jak długo jeszcze jeden człowiek będzie decydował o tym czy skoczek ma szansę wygrać czy nie. Może w takiej sytuacji lepiej z góry poinformować zawodników do kogo w danym konkursie uśmiechnie się szczęście. Kolejne zawody (od słowa zawodzić) Pucharu Świata zaczynają bowiem przypominać reżyserowane programy z elementami tragizmu, wielkiej radości, i niespodziewanych rozstrzygnięć.

Co na to zawodnicy? "Tepes to idiota!" - grzmiał po konkursie w Zakopanem Janne Ahonen. "To jest nie fair, że tak się mnie "robi w konia"!" - komentuje konkurs w Willingen Adam Małysz. Gdy zatem dwóch najznakomitszych skoczków XX wieku oraz wielu kibiców i trenerów tak mocno krytykuje Słoweńca to może czas jednak pomyśleć o pewnych zmianach kadrowych. Bo nieprzypadkowa przypadkowość tylko do pewnego momentu może być ignorowana i z pewnością musi tu być pewna granica, której nie wolno przekraczać.

"Chamstwo", "skandal", "bezczelność" i "rozczarowanie" to jedne z najczęściej pojawiających się słów w komentarzach odwołujących się do przeprowadzonego dziś konkursu. Jestem przekonany, że niewiele ponad to można powiedzieć opisując zawody w Willingen.

Oczywiście jest to tylko mała cząstka tego, co przez lata wypracowali sobie panowie Hofer i Tepes. Nie raz zamienili oni zawody PŚ w prawdziwe piekło pokazując, że za nic mają sobie zasady rywalizacji fair-play, zdrowie i ambicje skoczków. Można godzinami wyliczać ich karygodne pomyłki, które wielu zawodnikom zabrały chwałę, zwycięstwa, medale... a często także to najważniejsze - zdrowie. Tekst ten sygnalizuje jedynie problem, którego od lat FIS boi się rozwiązać, a który co roku wraca niczym najgorszy koszmar, niosący zniesmaczenie, rozgoryczenie i złość.

Poniżej prezentujemy wybrane komentarze czytelników skijumping.pl odnoszące się do zawodów na Muehlenkopfschanze:

Zaczarowany konkurs, niestety nie przez dobrą wróżkę, a przez czarnoksiężnika. - FAN ADAMA MAŁYSZA

Gratulacje dla Małysza, że zwyciężył z Schlirenzaurem i z "Tepesem", który pokazał że jest bardzo nie obiektywny w puszczaniu skoczków. - Ziemniak

To był dosłownie najgorszy konkurs skoków jaki kiedykolwiek oglądałam. Tepes, wszystko zepsułeś! - Ivonka91

Wiatr zdominował wszystko !!! - nieznany

Schlierenzauer wygrał 3 dni temu a teraz 17. Tepes odejdź - nieznany

Brak mi słów na to wszystko dlaczego jeden zawodnik jest tak krzywdzony a inni faworyzowani. - Roksana

Wyniki zostały rozdane jak prezenty od Tepesa. Tak dalej być nie może dlaczego naszego Adasia przytrzymywał tak długo - Jujo

To zupełny brak szacunku do zawodnika!! Ludzie czegokolwiek byście nie napisali - to była bezczelność! - indor_

Żenada. Niby Jernej jest zawodnikiem na podium PŚ? Jakie to dziwaczne, że przy tak katastrofalnej dyspozycji słoweńskich skoczków w tym sezonie, zdarzają się takie kwiatki jak Urbanc i teraz wspomniany wyżej pan. Dziwne, że to właśnie Słoweńcy najładniej korzystają z takich prezentów... - necrobutcher

To było po prostu świństwo - i nie chcę prorokować, ale zrobią to jeszcze raz! - BJJ (komentarz przed drugą serią)

Przekręty na oczach milionów i nikt nic z tym nie robi. - anty-tepes

tepes, tepes prowadzi... po raz kolejny w tym sezonie. - nieznany (komentarz po pierwszej serii)

Zawody były krótko mówiąc prześmieszne.- Mar

Przed chwilą włączyłam wiadomości sportowe na tvn .. a tam jakiś pajac mówi ze Adam Małysz Po raz "kolejny" zmarnował szansę na dogonienie Jensa Weissfloga....... ehhhhhh... ja myślę ze to powinno brzmieć tak - Miran Tepes po raz kolejny zmarnował szanse....... szkoda gadać - OdettA_19

*cytat tytułowy: Z. Nałkowska "Granica"