Strona główna • Artykuły

Polskie sukcesy w Sapporo

Sapporo jest dla naszych skoków mniej więcej tym, czym Wembley dla polskiego futbolu - miejscem symbolicznym, niemal sakralnym. Wszystko to, rzecz jasna, za sprawą obrosłego legendą, złotego olimpijskiego skoku Wojciecha Fortuny z 1972 roku. Już w sobotę zawody, które zakończą zmagania skoczków na tych mistrzostwach. W oczekiwaniu na kolejny sukces przypomnijmy sobie dotychczasowe osiągnięcia reprezentantów Polski z Sapporo.

Charakterystyczną cechą polskiej mentalności jest maniakalne wręcz przywiązanie do symboli, apologia i gloryfikowanie sukcesów przeszłości. Tak, jak przy każdej możliwej okazji telewizja przypomina nam o cudownym "zwycięskim" remisie z 1973 roku, tak również lot na 111 metrów Fortuny z Sapporo często gości na naszych ekranach. Z drugiej strony czy trudno się temu dziwić? Jesteśmy bardzo zakompleksionym i niedowartościowanym narodem, który sukcesy na każdej płaszczyźnie odbiera niesłychanie euforycznie, a wobec ich braków, skłonny jest do chętnego ewokowania przeszłości. W tenże sposób Okurayama stała się dla polskiego sportu, a nawet dla naszej kultury miejscem niezwykłym i wyjątkowym.

Wynik Fortuny jest wielkim sukcesem (pamiętając o złotym medalu zdobytym na dużej skoczni, nie możemy zapomnieć o szóstej lokacie na średnim obiekcie), ale jako, że wylano już na jego temat całe litry atramentu i powiedziano już chyba wszystko, co można było powiedzieć, chciałbym się skupić w tym miejscu na innych godnych uwagi osiągnięciach polskich skoczków, jakie miały miejsce w mieście, które jest właśnie gospodarzem 47. Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym.

Pierwszym Polakiem, który odniósł znaczący sukces w Sapporo był już w latach 60-tych Ryszard Witke. Skoczek z Karpacza wygrał rywalizację w nieźle obsadzonych na zawodach na Okurayamie po skokach na 91,5 i 95 metrów. Na średniej skoczni także spisał się bardzo dobrze, stając na najniższym stopniu podium. Puchar za zwycięstwo wręczył panu Ryszardowi japoński następca tronu. Polskiemu skoczkowi dłoń uścisnął sam cesarz Hirohito.

26 stycznia 1986 roku w silnie obsadzonym konkursie Pucharu Świata na Okurayamie bardzo dzielnie o podium walczył Piotr Fijas. Ostatecznie do trzeciego miejsca zabrakło mu zaledwie 1,5 pkt., a polskiego skoczka wyprzedziły jedynie największe sławy tamtego okresu, Nykaenen, Vettori i Parma.

Trzykrotnie w zawodach Pucharu Świata w Sapporo zwyciężał Adam Małysz. Po raz pierwszy triumfował tu w 1997 roku na skoczni średniej, Miyanomori, na której już w sobotę przyjdzie mu walczyć o kolejny tytuł Mistrza Świata. Dwa kolejne zwycięstwa Małysza w Sapporo miały miejsce w 2001 roku. 27 i 28 stycznia skoczek z Wisły wygrał pewnie oba konkursy, odzyskując kosztem Martina Schmitta żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata, która stała się od tej pory jego własnością przez blisko dwa lata.

Należy nadmienić, iż w drugim z tych konkursów rewelacyjnie spisał się Robert Mateja, który po skokach na 125 i 121 metrów zajął bardzo dobre piąte miejsce. Niestety tym razem pan Robert przywiezie z kraju kwitnącej wiśni dużo gorsze wspomnienia.

W Sapporo Polacy uzyskiwali również dobre wyniki podczas zawodów niższej rangi. 15 stycznia 2006 roku w zmaganiach na Okurayamie, rozgrywanych w ramach Pucharu Kontynentalnego zwyciężył Rafał Śliż. Polski skoczek uzyskał w swoich próbach 122 i 132 metry, pokonując w końcowym rozrachunku Manuela Fettnera o 0,7 pkt. Ostatnim Polakiem, który triumfował w Sapporo jest Wojciech Skupień. Zawodnik z Poronina wygrał w tym sezonie konkurs Pucharu Kontynentalnego, rozgrywany na Miyanomori. Skupień nie znalazł jednak, mimo to, uznania w oczach sztabu trenerskiego i na mistrzostwa nie pojechał.

Analizując polskie zwycięstwa w japońskich konkursach, jakie miały miejsce na przestrzeni lat, można by na koniec konstatując w nieco żartobliwy sposób rzec, iż niegdyś sukces w Sapporo wymagał Fortuny, dziś wymaga Skupienia. Kto wie czy Skupień nie byłby kluczem do medalu na tych mistrzostwach, ale tego nie dowiemy się już nigdy. Pozostaje nam tylko nadzieja, że już w sobotę polscy skoczkowie poprawią nam wszystkim humory, a Adam Małysz wywalczy na tak szczęśliwej dla niego Miyanomori upragniony medal.