Strona główna • Niemieckie Skoki Narciarskie

Kiedy szczęście opuściło Niemców?

Wydaje się, że wieki minęły od roku 2001, kiedy Niemcy pod wodzą Reinharda Hessa królowali w pucharowych rozgrywkach, a ich ciągłe sukcesy dowodziły, że są i będą jedną z największych potęg światowych skoczni, dzielnie stawiającą czoło podopiecznym całej rzeszy magików, dającą znak do skoku narodową flagą zamiast różdżki. Choć, jak mawiali skoczkowie, za „kadencji Hessa dyscyplina w zespole nigdy nie należała do najłagodniejszych, współpraca przynosiła rezultaty wywołujące uczucia znacznie silniejsze od satysfakcji czy zadowolenia zarówno wśród kibiców, jak i w Niemieckim Związku Narciarkim.

Skoki były wówczas w Niemczech „zimową Formułą 1, a Martin Schmitt oraz, idący w ślad za urodziwą twarzą „Milki, Sven Hannawald, przyrównywani do Beckera, Schumachera i innych bohaterów narodowych, robiących dla kraju mniej wiecej tyle samo dobrego co Gerhardt Schroeder. Tymczasem kraina mlekiem i miodem płynąca zaczęła z czasem coraz bardziej przypominać „bagna Mordoru, a wiadomo wszem i wobec, że Niemcy nie lubią przegrywać.

Po sezonie 2002/2003 pełnym rozczarowań i utraconych nadziei na triumf, nietrudno było o falę wzajemnych oskarżeń. Krytykowano konserwatyzm metod treningowych Hessa i jego nieustępliwość, które postanowiono zastapić tzw. „nowym impulsem, jak nazwał opiekuna swojego i Hannawalda - Wolfganga Steierta - Martin Schmitt. Nie obeszło się bez nieczystych zagrań i nie do końca fortunnych wypowiedzi : „Przy Wolfgangu można się zorientować, że jest nieco młodszy niż Reinhard Hess... (Martin Schmitt).

W prasie spekulowano na temat wewnętrznego protestu skoczków przeciw Hessowi oraz przyjaźni schwarzwaldowców: Steierta i Hannawalda „na dobre i na złe, co nasuwało przeróżne interpretacje, zwłaszcza biorąc pod uwagę znaczącą pozycję skoczka z Hinterzarten w niemieckiej reprezentacji po wygraniu wszystkich czterech konkursów TCS.

Steiert nie znalazł żadnego złotego środka na wydźwignięcie swoich podopiecznych ze sportowego dołka. Sven nadal krzyczał : „Jestem z każdym skokiem gorszy, gdybym oddał swój numer startowy jednemu z kibiców, skoczyłby dalej niż ja, cała reszta nie zachwycała wynikami. Sukcesy kończyły się na dobrej atmosferze w drużynie, a szkoleniowcom narodowych reprezentacji nikt przecież nie płaci za dobrą zabawę.
Wkrótce nazwisko Steiert zaczęto kojarzyć z pierwszymi od 8 lat całkowicie straconymi dla Niemców MŚ, najgorszym od 12 lat występem w TCS, a pech sprawił, że równocześnie załamała się forma Svena Hannawalda, który nie powrócił już nigdy do skakania. Jedynym powodem do świętowania mogło być pierwsze miejsce Michaela Uhrmanna w Zakopanem, ale, jak się później okazało, był to tylko jednorazowy skok, ściślej mówiąc „wyskok, po wygraną.

Niemiecki Związek Narciarski nie miał wyjścia. Po nieudanym sezonie 1992/93, automatycznie odsunął Rudiego Tuscha od funkcji głównego trenera, jak mógłby zachować się inaczej w stosunku do Steierta? Stanowisko postanowiono ponownie zaproponować Reinhardowi Hessowi, ale ten z góry zapowiedział, że nie chce już być trenerem niemieckiej kadry.

Pałeczkę przejął Peter Rohwein, wcześniejszy asystent Wolfganga Steierta oraz odkrywca talentu Ronny’ego Ackermanna, dzięki któremu Niemcy długo święcili triumfy w kombinacji norweskiej.
Ten z kolei sporo eksperymentował. Pełen optymizmu zapowiadał podium na Olimpiadzie w Turynie, ale w 2006 Niemcy po raz pierwszy od 14 lat wrócili z Igrzysk bez medalu. W tym roku związek zdecydował się przydzielić Rohweinowi kogoś, kto będzie bezustannie kontrolował metody treningowe szkoleniowca.

Ani Steiert, ani Rohwein fatalnymi trenerami nie są. Obecny selekcjoner Rosji doprowdził narodową reprezentację do sukcesów, o jakich jeszcze do niedawna nie było mowy. O kompetencjach Rohweina świadczyć mogą bezkonkurencyjność Ackermanna, złoto Marco Baacke na Mistrzostwach Świata w Lahti czy też trzy medale na Mistrzostwach Świata w Val di Fiemme.

Co się zatem dzieje w niemieckich skokach?...Hannawald zakończył karierę, Herr „wziął nogi za pas i postawił na polskie obywatelstwo, Spaeth wciąż bez formy, Hocke złamał obojczyk jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Neumayer naderwał wiązadło w kolanie podczas treningu w Lillehammer, to samo przydarzyło sie Ritzerfeldowi rok wcześniej, Bader i Mechler - żadnych rewelacji, Schmitt uległ groźnemu wypadkowi w Titisee-Neustadt, a największa nadzieja Niemców na medal w MŚ w Japonii, Michael Uhrmann, rozpoczął właśnie długoterminową rehabilitację po upadku w Sapporo.

Zły wiatr? Źle przygotowane tory? Niewłaściwe decyzje sędziów? Niewłaściwe decyzje trenera?...Niewłaściwy trener?

...A może z fatum się po prostu nie wygrywa?

Cytując naszego bohatera narodowego: „bo trzeba tylko mieć trochę szczęścia i sprzyjający wiatr" (Adam Małysz).