Strona główna • Puchar Świata

Hannu Lepistoe dostanie blisko 80 tysięcy złotych premii

Sezon 2006/2007 PŚ w skokach narciarskich zmierza ku końcowi, już za niespełna tydzień poznamy zwycięzcę klasyfikacji PŚ. Ostateczny pojedynek rozegra się w Planicy, na największej skoczni mamuciej świata.

O największe wyróżnienie dla zawodnika przyznawane w ramach Pucharu Świata walczyć będą Anders Jacobsen oraz Adam Małysz, który pod okiem Hannu Lepistoe powrócił do formy sprzed lat. Wysiłek Fina zmierzający do odbudowania formy Małysza opłacił się mu. Poza comiesięcznym wynagrodzeniem w wysokości 5700 Euro ma szansę otrzymać dodatkowe 20 tysięcy! Cała ta suma, czyli blisko 80 tys. złotych to premia za wyniki zawodników, w szczególności Adama Małysza.

"Z pobieżnych wyliczeń wynika, że już dziś, nawet bez zdobycia przez Małysza „Kryształowej Kuli Hannu jest blisko maksymalnej premii" - wyjaśnia rzecznik prasowy PZN, Grzegorz Mikuła.

Poprzedni sezon nie był dla polskie kadry udanym okresem. Jedynym sukcesem byłego trenera - Heinza Kuttina była doprowadzenie podopiecznych do piątego miejsca w zawodach drużynowych podczas IO w Turynie. Niestety, wszelkie starty indywidualne zakończyły się klęską, a Adam Małysz zaledwie raz wygrał zawody PŚ.

Po Austriaku kadrę przejął starszy i niezwykle doświadczony trener - Hannu Lepistoe. Fin uważany jest za jednego z najlepszych szkoleniowców ostatnich dekad, doprowadził do sukcesu Mattiego Nykaenena oraz Janne Ahonena. Zadanie stawiane przed Lepistoe przez PZN brzmiały rzeczowo - "reaktywować" Adama Małysza i zbudować drużynę. Po kilku suchych latach nikt już nie wymagał od Mistrza z Wisły spektakularnych sukcesów, ale wiara trenera w możliwości Małysza była wielka. Już po dwóch miesiącach współpracy Adam z łatwością wygrał Letnie Grand Prix w skokach narciarskich i odzyskał wiarę we własne możliwości, która powoli odbierały mu słabsze występy na Igrzyskach i poprzednich MŚ. Lepistoe spokojnie, krok po kroku, z wielka precyzją i rozwagą poprawiał wraz z Mistrzem błędy, które przeszkadzały mu w dalekich lotach. To nie trwało długo, zimową rywalizację Małysz rozpoczął dobrze, od miejsc na podium, a jego forma stale i wyraźnie rosła. Już na przełomie stycznia i lutego osiągnęła ona swój szczyt, Adam wygrywał trzykrotnie zawody PŚ, później zdobył upragnione złoto na MŚ w Sapporo, a drużyna zakończyła konkurs na miejscu piątym. Mimo fatalnych warunków i loteryjnych wyników ostatniego konkursu w Oslo, Małysz bez mrugnięcia okiem wygrał Turniej Nordycki. Odrobił sporą stratę do lidera klasyfikacji PŚ - Andersa Jacobsena i już od piątku będzie toczył z nim bój o trofeum dla najlepszego skoczka sezonu.

Wreszcie po latach przekonaliśmy się także, że polskie skoki to nie tylko Adam Małysz, że w naszych zawodnikach drzemie olbrzymi potencjał. Kamil Stoch coraz śmielej zadomawia się w światowej czołówce skoczków narciarskich zajmując miejsca blisko najlepszych. Jako pierwszy polski zawodnik, poza Małyszem, od kilku lat wskoczył do czołowej trzydziestki klasyfikacji PŚ gromadząc do tej pory 137 punktów. Lepistoe odważył się nominować do kadry zaledwie piętnastoletniego Macieja Kota, którego debiut okazał się bardzo udany.

Tak w ciągu niespełna roku współpracy Hannu Lepistoe uczynił z Małysza na powrót wielkiego mistrza, przed którym rywale chylą nisko czoła, a kibicie znów zachwycają się jego dalekimi lotami. Wreszcie, po latach pełnych trudnych chwil dla Adama Małysza, skłaniających go niemalże do zaprzestania walki odnalazł się ktoś, kto potrafił wyzwolić w nim wolę zwyciężania na nowo. Można powiedzieć, że wielki zawodnik trafił na idealnego trenera, a taka mieszanka musiała przynieść taki efekt i oby działała jak najdłużej, do Igrzysk Olimpijskich w 2010 roku.