Strona główna • Skoki Narciarskie

Łzy Koflera...

Niedzielny konkurs w Willingen z pewnością nie należał do pięknych. Organizatorzy na siłę, pod presją mediów oraz kibiców zdołali przeprowadzić jedną serię skoków, której wyniki niestety nijak nie odzwierciedlają umięjętności zawodników. Dzisiejsze zawody wcale nie powinny się odbyć, a czarę goryczy przepełniła dyskwalifikacja Andreasa Koflera.

Młody Austriak najpierw musiał czekać długo na swoją próbę, następnie był kilkukrotnie zdejmowany z belki, by ostatecznie zostać zdyskwalifikowanym za nie oddanie skoku, w sytuacji, gdy świeciło się zielone światło. To, że Austriak nie dostał drugiej szansy od sędziów wydaje się być wyjątkowo nie fair, zważywszy na to, jakie zamieszanie panowało na skoczni, podczas skoków ostatnich zawodników. To skoczkowie startowali niemal jeden za drugim, to znów musieli długo czekać by oddać swoją próbę. Przecież popularny "Kofi" bardzo chciał oddać skok i na pewno nie zignorował sygnału od sędziów celowo. Być może czekał na znak chorągiewką od trenera, a może po prostu się zagapił- miał do tego prawo- na skoczni zapadał już zmierzch.

Po tym jak młodego skoczka poinformowano o decyzji sędziów- ten bardzo zdenerwowany wrócił do windy, zrzucił z siebie numer startowy, a następnie wyraźnie mogliśmy dostrzec jak rękawiczką wyciera łzy. Pomijając już fakt, iż kamerzysta mógłby zachować nieco taktu, w sytuacji gdy zawodnik przeżywał taki dramat, powinniśmy wszyscy dostrzec, że taki incydent może mieć naprawdę niemałe konsekwencje dla skoczka, spowodować uraz na co najmniej następne kilka konkursów.

W tym momencie można zacząć się zastanawiać czy te liczne dyskwalifikacje- czy to przez brak plomby na kombinezonie, czy też za długie o 1 cm narty są naprawdę dobrym rozwiązaniem. Może należałoby sie zastanowić czy nie starczyłyby w pewnych przypadkach jakieś ostrzeżenia, albo mniejsze kary? Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ogromna elastyczność przepisów. Wszyscy pamiętamy np. gdy podczas tegorocznego konkursu w Zakopanem, podobna sytuacja do tej Andreasa Koflera, przydarzyła się Adamowi Małyszowi. Polak także nie wystartował na czas, pomimo iż paliło się zielone światło- co było potem tłumaczone zadymieniem skoczni. Mimo to, sędziowie oczywiście nie odważyli się go zdyskwalifkować- był przecież faworytem gospodarzy, a mieli do tego takie same prawo, jak w przypadku dzisiejszym. Podsumowując- nie zawsze decyzje jury są niestety trafne, a często wręcz "bezduszne". Większość skoczków to ludzie bardzo młodzi- często wręcz są jeszcze dziećmi- przez co dotyka to ich szczególnie mocno.