Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Apoloniusz Tajner: "Czuję się bezsilny"

O kłopotach ze skoczniami, kadrze narodowej kobiet i różnych bolączkach polskich skoków narciarskich rozmawiamy z Apoloniuszem Tajnerem - prezesem Polskiego Związku Narciarskiego.

Skijumping.pl: Panie prezesie, jak to możliwe, że w mieście Adama Małysza trzeba odwoływać zawody narciarskie dla dzieci z powodu złego stanu skoczni? (Zaplanowane na 28 lipca zawody w Wiśle - Centrum trzeba było odwołać z powodu fatalnego stanu igelitu. Pisaliśmy o tym 21 lipca - przyp. aut.)

Apoloniusz Tajner: Skocznie są pod opieką klubów, albo samorządów. Koszt igelitu jest spory i czasem przekracza ich możliwości finansowe. My ze strony PZN możemy tylko pomóc w pozyskaniu pieniędzy. Staraliśmy się pomóc Ustroniance, która administruje skoczniami w centrum Wisły, ale te wszystkie perturbacje w środowisku sportowym prowadzą do tego, że jak tylko się coś załatwi to następują zmiany personalne i decyzje zdymisjonowanych urzędników są unieważniane. Podkreślę jednak - modernizowanie skoczni jest rolą klubu, do którego skocznia należy. Był narodowy program modernizacji obiektów - zaakceptowany przez poprzednich prezesów COS, ale nie zdążył zostać uruchomiony. Zmiany następują szybko i jest bardzo trudno doprowadzić rzecz do końca.
I tak udało nam się zrobić sporo. Trwa modernizacja Malinki, zaakceptowano przebudowę Skalitego. Gdy cały kompleks w Skalitem będzie gotowy, zamkniemy skocznie w Biłej, bo stracą rację bytu. To nie są skocznie z których dziś można być zadowolonym - nie chodzi tylko o drogę przecinającą zeskok ale też o przestarzały profil, na co zwracał uwagę trener Hannu Lepistö.
Ale wracając do skoczni w Wiśle - modernizacja jest w interesie i leży w gestii władz lokalnych, oraz klubu. Dopiero co odbyliśmy taką rozmowę z klubem i zapadła decyzja o modernizacji ale żeby te zawody w ramach Tygodnia Kultury Beskidzkiej się odbyły, trzeba było o tym pomyśleć w kwietniu czy w maju.


Skijumping.pl: A kto miał zabezpieczyć fundusze na przebudowę?

A.T.: Nie było mowy o zabezpieczeniu finansowym. Klub miał znaleźć sobie sponsora, my mieliśmy w tym ewentualnie pomóc. Natomiast nie ma takiej możliwości, by PZN dał pieniądze na igelit. Klub powinien się starać o dotację z budżetu, pieniądze na igelit można by pozyskać zarówno poprzez ministerstwo sportu jak i ministerstwo edukacji. PZN takie inicjatywy popiera, ale my nie mamy na to środków. Robimy co możemy - wyraziliśmy nasze poparcie dla Zagórza (powstał tam niedawno kompleks skoczni - przyp.aut.). Jestem pełen podziwu dla tamtejszych działaczy, nie wiem nawet dokładnie jak im się to udało. Ja rozmawiałem na ten temat z posłami z Podkarpacia. Tam gdzie się uda te środowiska zaktywizować, tam powstają skocznie. Tak samo udało się w Gilowicach. To bardzo dobre skocznie, bo mają nowoczesny profil. Igelit jeszcze starego typu, ale nowiutki i w zakresie szkolenia te skocznie świetnie zdają egzamin. A planują juz tam wybudowanie kolejnej - większej.

Skijumping.pl: 6 sierpnia, więc niemal za tydzień przyjeżdża komisja FIS, która ma sprawdzić postępy w przygotowaniach do organizacji Mistrzostw Świata Juniorów w lutym. Tymczasem na Skalitem nie dzieje się nic. Jest jakiś plan rezerwowy, jeśli komisja uzna, że w Szczyrku te zawody odbyć się nie mogą?

A.T.: Najpierw niech ta komisja przyjedzie a my przedstawimy im stan rzeczy. Przyznam - nie jest dobrze. To wszystko co się dzieje na górze (afera w Centralnym Ośrodku Sportu - przyp. aut.) rzutuje na to, co się dzieje na dole. Ja, powiedziawszy prawdę, czuje się bezsilny. Nie ma z kim rozmawiać. Dyrekcja COS-u została zatrzymana, nowego dyrektora chyba wciąż nie ma, ktoś pełni obowiązki ale tylko chwilowo.

Skijumping.pl: Jest już na szczęście nowy minister sportu.

A.T.: Pani minister pewnie wkrótce wyznaczy nowego dyrektora, ale już z pierwszych jej wypowiedzi wynika, że będzie się głównie zajmowała przygotowaniami do Mistrzostw Europy w piłce nożnej. To jest ważny temat dla całej Polski, a temat skoków schodzi na drugi plan. A nam potrzeba pilnych decyzji, by uruchomić inwestycje. Nie wiem jak to będzie dalej. Z decyzją o rozpoczęciu prac na Skalitem już jesteśmy spóźnieni przynajmniej o tydzień, ale mam nadzieję, że jak ona zapadnie i prace się rozpoczną przed przyjazdem komisji, to się nam upiecze. Jeśli to się jeszcze przedłuży, to będzie źle. Załóżmy, że nam te mistrzostwa zabiorą - a nam to realnie grozi. Przecież my się staramy o zorganizowanie Mistrzostw Świata w 2013 roku w Zakopanem. Jak my będziemy wyglądali w oczach FIS - tych samych ludzi, którzy będą decydowali o ich przyznaniu? Stracimy wiarygodność jako PZN i jako Polska. A żeby ją odzyskać będziemy się starać pewnie 10-15 lat. Do tej pory mieliśmy i wciąż mamy dobrą pozycję. Ale przez to zamieszanie, aferę - nie obawiam się mówić otwarcie - PZN czuje się bezsilny.

Skijumping.pl: A jakiś plan awaryjny? Może z własnej inicjatywy zaproponować przeniesienie tej imprezy w inne miejsce? Choćby do Zakopanego lub Karpacza?

A.T.: Nie wiem co można zrobić w tej sytuacji. Pomyślimy o tym po spotkaniu z działaczami FIS. Na pewno będziemy walczyć o to, by mistrzostwa pozostały w Polsce.

Skijumping.pl: Panie prezesie, jak to jest z tym psychologiem w kadrze skoczków? Pan twierdzi, że to dobry pomysł, trener Lepistö sądzi, że przydałby się, skoczkowie wyrażają zainteresowanie i mówią że jest potrzebny. A wciąż go nie ma.

A.T.: To jest suwerenna decyzja trenera. My mu tego nie narzucimy. A Lepistö wciąż nie zgłosił nam oficjalnie takiej potrzeby. Wie pan, że jak ja byłem trenerem, to psycholog w kadrze był. Czekamy aż zespół trenerski wskaże kogoś i powie, ze chce z nim współpracować. To jest ważne, by cała grupa - zawodnicy, trener główny oraz asystenci - Kruczek i Klimowski ustalili kogo jeszcze w grupie chcą. Jak kogoś wybiorą, PZN złoży mu ofertę. Nie wiem, czy w tej chwili jest potrzeba. Gdyby była i była pilna, to pewnie by już to załatwili.

Skijumping.pl: Jak wygląda sytuacja skoczków w centrach szkoleniowych? Na co mogą liczyć ze strony PZN a na co nie?

A.T.: Ci starsi zawodnicy odsunięci od kadr nie otrzymują stypendium kadrowiczów, ani diet. Zapewniliśmy im dostęp do sprzętu i trenerów kadrowych. Mają też swoich trenerów - opiekunów, którzy ich prowadzą. Szkolenie w kraju i ewentualne zgrupowania zagraniczne mają finansowane ze środków sponsorskich Polskiego Związku Narciarskiego.
Oni są ostatnio bardzo zmotywowani. Już dawno ich nie widziałem tak zmobilizowanych. Odsunięcie od kadry podziałało na nich mobilizująco.


Skijumping.pl: Jak pan ocenia modernizację skoczni w Wiśle-Malince? Ostatnio okazało się, że projekt nie przewidział wykonania trybun. Jak pan uważa - jak to było możliwe, że taki drogi projekt dużej skoczni bez trybun został zaakceptowany?

A.T.: PZN nie miał wpływu na akceptację projektu, ale gdy projekt powstawał, obaj z Adamem Małyszem spotykaliśmy się z projektantem i przekazywaliśmy mu nasze sugestie.
Co gdzie ma być, w jakich odległościach, by wszystko było funkcjonalne a skoczkom było jak najwygodniej. Nie wszytko zostało zrobione tak, jak sugerowaliśmy. Ale najważniejsze - profil skoczni, usytuowanie wyciągu, dojście do niego - jest po naszej myśli. My patrzymy na tę skocznie głównie od strony zawodników - dobrze, że skoczek ma blisko do wyciągu, że na stanowisko startowe przechodzi płaskim mostkiem, zamiast wspinać się po schodach - to dla zawodników jest najważniejsze. Dobrym pomysłem jest to, że w wieży startowej będzie miejsce, by oglądać start zawodników. Dla nas widownia to jest rzecz drugorzędna. Ale nie widzę tu dużego problemu. Tam obok głównego budynku będzie puste miejsce, tam będzie można na czas zawodów montować rozbierane trybuny, tak jak to się robi w wielu miejscach na świecie. Takie z rusztowań. Ewentualnie na skarpach wzdłuż zeskoku można na betonowych podporach zbudować takie trybuny jak trybuny A i B w Zakopanem. Ale to na przyszłość. Tylko na duże imprezy, typu Puchar Świata, potrzeba nam dużych trybun. Na zawody mniejszej rangi to, co jest, jest całkowicie wystarczające. Na Mistrzostwa Polski wystarczy ogrodzić trochę terenu na płaskim terenie obok budynku. W ten sposób mieści się przecież najwięcej ludzi.


Skijumping.pl: Polska jest jednym z niewielu krajów, w którym nie powołano jeszcze kadry narodowej kobiet. Nie ma utalentowanych dziewczynek?

A.T.: Mamy kilka utalentowanych zawodniczek, ale nie prezentują one jeszcze wystarczającego poziomu. Przypominam, że PZN ma wspierać sport wyczynowy, nie masowy. To jeszcze młode dziewczynki i muszą trochę więcej osiągnąć. Gdy zaczną regularnie skakać na skoczniach K-80 i osiągać na nich przyzwoite rezultaty, będzie można powołać kadrę. Na razie to by była sztuka dla sztuki. My widzimy, że skoki kobiet teraz poszły ostro do przodu i jest to temat ważny, którego nie można przespać, ale w Polsce po prostu jest jeszcze za mało zawodniczek i prezentują za niski poziom.

Skijumping.pl: A może właśnie to PZN powinien pomóc im osiągnąć ten potrzebny poziom? Nie warto teraz zainwestować w ich przyszłość, by nie zostawać w tyle za innymi krajami?

A.T.: Ależ one mogą liczyć na naszą pomoc - tak samo jak chłopcy. W tym roku PZN przydzielił UKS-om (Uczniowski Klub Sportowy - przyp. aut.) 45 kompletów sprzętu - narty, kaski, kombinezony. One powinny być rozdzielone między młodych zawodników - zarówno chłopców jak i dziewczynki. Jeśli chodzi o powołanie kadry czy jakieś specjalne szkolenie dziewczynek, to nam na razie po prostu brakuje trenerów. Cieszę się, że jest ktoś taki jak Kazimierz Bafia, który nimi się zaopiekował. Ale mamy w tej chwili za mało trenerów. W tym momencie w trakcie szkolenia jest 14 osób - oni już w przyszłym roku będą mieli uprawnienia trenerów i instruktorów. Może w przyszłym roku uda się coś z tym temacie zrobić. To nie jest tak, że PZN tym się w ogóle nie interesuje. Ja osobiście obserwuję te zawodniczki - Gabrysię Buńdę, Asię Gawron, Asię Szwab. Mają talent, ale są w połowie drogi. Zapewniam, że jeśli w najbliższym czasie zrobią postępy, to kadra na pewno powstanie.


Skijumping.pl: Dziękuję uprzejmie za rozmowę.

A.T.: Również dziękuję.

rozmawiał Marcin Hetnał