Strona główna • Puchar Świata

Wypowiedzi pokonkursowe

Kolejny triumf Adama Małysza i kolejny mały krok do zdobycia po raz trzeci z rzędu Kryształowej Kuli. A co na temat zawodów powiedzili Apoloniusz Tajner oraz dzisiejszy bohater- Adam Małysz oraz jego wielki rywal- Sven Hannawald?

Apoloniusz Tajner:

- Po czwartkowym treningu wiadomo było, że liczyć się będą ci trzej zawodnicy - Małysz, Hautamaeki i Hannawald - i tak właśnie było. Z tym, że Adam i Matti mocno odskoczyli Svenowi, który dość szczęśliwie, tym drugim dobrym skokiem, wskoczył na podium, wyprzedzając Kiuru, który go mocno naciskał. Po świetnym skoku Hautamaekiego w drugiej serii nie zadrżało mi serce, bo w drugiej połowie podwyższono rozbieg i szybkość na zjeździe wzrosła o kilometr, zrobił się już wieczór i mokry jeszcze w pierwszej serii śnieg trochę zmroziło. Adam, skacząc nawet z drobnym błędem, musiał wygrać, zwłaszcza że miał dużą przewagę po pierwszej serii. Musiałby coś totalnie zepsuć, żeby stracić prowadzenie. Warunki pogodowe rzeczywiście były zupełnie nietypowe jak na Lahti, panowała prawie zupełna cisza - na progu 1-1,2 m na sek. Było równo dla wszystkich, stąd przy niskim rozbiegu i słabych szybkościach duża grupa zawodników, nawet tych dobrych, odpadła z rywalizacji. Zostali tylko najlepsi. Adam rzeczywiście jest w wielkiej formie i przeskakuje rywali. Nie uważam jednak, żeby już teraz trzymał w jednym ręku Kryształową Kulę, ale na pewno jest jej bliżej. Z jego formą nic się nie dzieje, znamy go i wyczuwamy to. Wszystko więc w porządku.

Adam Małysz:

- Wiedziałem, że Matti skoczył dobrze, bo to było słychać. Nie wiedziałem, ile uzyskał. Ale i tak koncentrowałem się tylko na własnym skoku. Wiedziałem, że żeby wygrać, muszę skoczyć dobrze i udało się, choć popełniłem drobny błąd przy wyskoku. Nie bawiłem się jednak w żadne kalkulacje.

- Uff, Lahti wreszcie zdobyte! Wreszcie stanąłem tu na najwyższym podium i bardzo się cieszę. Tak, jestem w dobrej formie i oby wytrwać do ostatniego konkursu sezonu.

- W drugim skoku popsułem odrobinę wyjście z progu i musiałem potem walczyć w powietrzu. Cieszę się, że mi tu w Lahti wreszcie dobrze poszło. Ale kiedy pytacie, skąd się ta forma wzięła, nie umiem odpowiedzieć, bo tego się nie da obliczyć. Nie można sobie tego zaplanować, że forma przyjdzie akurat w końcówce sezonu, na finiszu. Zawodnik musi się starać przez cały sezon, a forma może przyjść albo nie. Ja cierpliwie czekałem na swój czas, kiedy zajmowałem 15. miejsca, potem szóste, trzecie... Cały czas powtarzałem sobie, że musi przyjść ten dzień, że wygram. I opłaciło się. Wreszcie Bozia mi dała stanąć dwa razy na najwyższym podium na mistrzostwach świata. Nie zgadzam się, że Matti Hautamaeki ma do mnie pecha, że staję mu na drodze do zajęcia wreszcie pierwszego miejsca, tak jak na mistrzostwach świata. To nie pech. Po prostu jest ktoś, kto skacze lepiej od niego, choć on skacze nieźle. Czy ten sezon nie jest za krótki? O to samo pytano mnie dwa lata temu, ale moja odpowiedź brzmi: nie. Ten sezon jest bardzo długi i dotrwać do końca jest bardzo ciężko. A to, że człowiek wygrywa, to jedyna rzecz, która go jeszcze trzyma przy życiu. Czy do sobotniego konkursu podejdę rozluźniony? Ja już byłem tak rozluźniony, że bardziej nie można. Ciężko mi było wytrzymać trzy dni bez skoków, wystartować dopiero w czwartek wieczorem. To były straszliwe nudy.

Sven Hannawald:

- Tak, bardzo możliwe, że dojdzie w Planicy do bardzo emocjonującej rozgrywki, o ile tylko Małysz... odpuści sobie teraz dwa kolejne konkursy. Wprawdzie nigdy nie powinno się mówić "nigdy", ale w tej sytuacji... No, zresztą nie chcę nic mówić