Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: "Nerwów nie ma"

Obserwując skoki Polaków od początku tego sezonu, powtarza się niestety stary scenariusz. Znów cała odpowiedzialność spoczywa na barkach Małysza. Ponownie jest jedyną polską nadzieją w konkursach Pucharu Świata i to właśnie do niego spływają liczne pytania, co się tak na prawdę dzieje. Na łamach "Faktu" nasz najlepszy skoczek zapewnia, że już wie w czym tkwi problem.


"Mam już pomysł. Wiem mniej więcej w czym jest rzecz, ale trudno to poprawić w jednych zawodach. Chce się jak najlepiej i jak najszybciej, ale trzeba więcej spokoju. Zresztą sytuacja nie jest łatwa. Z jednej strony przydałoby się trochę odpoczynku, by nabrać świeżości, a z drugiej trochę treningu, by pewne rzeczy dopracować" - tłumaczy Adam i dodaje - "Cały czas brakuje dopchania przy odbiciu, powinienem wychodzić z progu w bardziej odpowiednim kierunku. A zostaję w miejscu. Mimo, że jestem coraz świeższy, wyniki się nie poprawiają."

Małysz zapewnia również, że słabsze skoki to nie wina niskich prędkości dojazdowych, ale sposobu wybicia się na progu. "To wina kierunku. Siła nie idzie tak jak powinna przez kolano do przodu, tylko zostaje w miejscu. Zwracałem na to uwagę w zeszłym roku, mówiąc o Jakubie Jandzie. Świat poszedł bardzo do przodu, Kuba nie zmienił techniki. Podobnie Janne Ahonen. Teraz Fin zmienił kierunek wybicia i zaczyna skakać, znowu jest na podium. Mnie to wychodziło w zeszłym sezonie, latem jeszcze też. Później gdzieś się pogubiłem. Trener twierdzi, że to siedzi w głowie. Raz musi się udać i zaskoczy znowu." - uważa Polak.

"Muszę dojść do swojego normalnego skakania. Wiosną nie musiałem o niczym myśleć. Tylko ustawiałem się w odpowiedniej pozycji i wszystko było dopracowane. Na pewno będę sporo rozmyślał. Zastanawiam się co zrobić, by było dobrze. Mam nadzieję, że do Engelbergu uda się coś wymyślić" - dodaje Małysz.

Adam zapewnia też, że w polskiej ekipie nie ma zdenerwowania. "Hannu Lepistoe bardzo dużo myśli. Znany jest z tego, że bardzo dużo analizuje, kombinuje, zastanawia się, co mógł zrobić dobrze, a co źle? Często przychodzi, rozmawia z nami. Chce wiedzieć, co my myślimy na dane tematy. Ale nerwów nie ma." - mówi Orzeł z Wisły.

Nasz najlepszy reprezentant nie martwi się jak na razie o dużą przewagę Thomasa Morgensterna. Adam uważa, że piąta Kryształowa Kula wciąż jest w jego zasięgu. "To jest początek rywalizacji. W ubiegłym sezonie Anders Jacobsen miał ponad 300 punktów przewagi, a udało mi się go dogonić. Więc wszystko jest możliwe. Inni zaczynają skakać dobrze, różnice nie są już takie duże. Ale jeśli Morgenstern utrzyma taką formę, to będzie bardzo ciężko. Jest bardzo mocny. Nawet jak popełni jakiś drobny błąd, leci daleko. Mam nadzieję, że już niedługo ktoś go pokona. Przecież to tylko człowiek." - kończy Małysz.

Pozostaje nam mieć nadzieję, że już niebawem do mistrza dołączą pozostali nasi skoczkowie.