Strona główna • Puchar Świata

Żeby tu polatać, trzeba dobrze skakać - wypowiedzi po kwalifikacjach

Dzisiejsze kwalifikacje nie dla wszystkich Polaków zakończyły się pomyślnie. Robert Mateja zepsuł swój skok i skocznię opuszczał niepocieszony. Stefan Hula miał powody do zadowolenia - w kwalifikacjach zajął jedenaste miejsce. Z kolei Kamil Stoch nie był do końca usatysfakcjonowany, choć jego skok dał mu pewny awans do konkursowej "40". Wszyscy podzielili się z naszym portalem swymi spostrzeżeniami.


"Pogoda była inna niż na treningach i nie poradziłem sobie już na najeździe" - nie krył niezadowolenia Robert Mateja. "Tory był zupełnie inne. Nie mogłem znaleźć odpowiedniej pozycji dojazdowej. To był kiepski skok. Szkoda, bo w treningach przecież skakałem lepiej. Chciałbym skakać jeszcze tej zimy w zawodach, ale z taką formą ciężko będzie. Czy jeszcze gdzieś wystąpię - to zależy tylko od trenerów - zakończył zakopiańczyk."

Humorem za to tryskał Stefan Hula. "Bardzo się cieszę że dostałem drugą szansę. Pierwszy skok był fatalny, trzymało mnie w torach, miałem kiepską prędkość, nie mogłem z tego skoku nic wyciągnąć. Ale w drugim już wszytko zagrało. Gdy warunki są dobre, to skakanie na mamucie jest wielką przyjemnością." Zawodnik z Beskidów odniósł się też do zakończonej sukcesem budowy skoczni K-95 "Skalite". "Szczyrk to moje rodzinne miasto i bardzo się cieszę, że wreszcie będę mógł trenować na porządnej skoczni, wtedy, kiedy będę chciał.

"Warunki podczas treningów były fatalne, śnieg i deszcz sprawiły, że nie dało się daleko skakać. Na kwalifikacje trochę się poprawiły, ale żeby sobie tu polatać, to trzeba po prostu dobrze skakać, a ja wciąż nie skaczę dobrze" - powiedział po swoim skoku kwalifikacyjnym Kamil Stoch. "Nie wiem co dokładnie muszę w swych skokach poprawić, chyba wszystko. Ta skocznia jest o tyle trudna, że dojazd do progu jest długi. Niektórzy zawodnicy nie mogą się go doczekać i łatwo odbić się tu za wcześnie. Ze skoków w Czechach na razie nie jestem zadowolony, ale knedliczki to tu mają pyszne" - zakończył nieco optymistyczniej Kamil.

Korespondencja z Harrachova, Marcin Hetnał