Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Adam Małysz: Bóg zapłać kibicom

Czwarte miejsce Adama Małysza w Zakopanem przywróciło uśmiech wielu kibicom w Polsce. Czy to oznacza, że Mistrz wraca do swej mistrzowskiej formy? Czy zadziała magia Wielkiej Krokwi? Czy fantastyczny doping tysięcy fanów i wyjątkowa atmosfera przywróciła mu wiarę we własne siły? Oto, co o zakopianskich zawodach, trwającym sezonie ale przede wszytkim polskich kibicach, sądzi najlepszy skoczek XXI wieku.


"Zawody w Zakopanem są zawsze wspaniałe, szczególnie gdy jest cała ta oprawa i muzyka. W piątek i sobotę tego na Krokwi nie było z powodu żałoby narodowej, ale kibice są zawsze. Oni zastępują najlepszą oprawę. Gdy jest się na górze, słychać zakopiańską publiczność bardzo dobrze. Jadąc w dół, już się tego nie słyszy."

Mistrz z Wisły bardzo sobie ceni zachowanie się kibiców, mimo spadku swojej formy w tym sezonie: "To, że tylu Polaków jest z nami i nam kibicuje, bardzo dodaje otuchy. Cieszę się, że kibice są wciąż ze mną, mimo że moja forma nie jest na takim poziomie na jakim bym chciał ja, czy oni. Są wciąż ze mną, wciąż mi to powtarzają i Bóg im za to zapłać. Dzięki nim chcę dalej funkcjonować, poprawiać swoje skoki, walczyć dalej."

Adam zdementował też plotki: "Po fatalnych dla mnie konkursach w Val di Fiemme, dostałem w Harrachovie od jednego z dziennikarzy pytanie, czy to prawda, że chcę skończyć karierę. To oczywiście była bzdura, takie spekulacje pojawiły się tylko w polskiej prasie. Ja prasy prawie w ogóle nie czytam, wbrew pozorom oglądam bardzo mało telewizji. Wolę słuchać kibiców, którzy dodają mi otuchy."

Przyznał jednak, że dwa lata temu myślał o odstawieniu nart w kąt: "Podczas Olimpiady w Turynie takie myśli chodziły mi po głowie. To było z powodu niektórych dziennikarzy, którzy wręcz nakłaniali mnie, żebym zakończył karierę. A potem zacząłem bardzo ładnie skakać. Jestem przygotowany na to, że nadal będą szukać, będą mnie nakłaniać, bo to będzie kolejny wielki tytuł, który mógłby ukazać się w gazecie. A taka gazeta dobrze by się sprzedała. Ale ja jestem spokojny. Nie jestem jeszcze tak stary, by już kończyć. Wyznaczyłem sobie pewne cele i mam nadzieję, że kolejnej Olimpiady przynajmniej dotrwam."

Małysz ocenił kierunek, w jakim zmierzają skoki narciarskie i coraz większy wpływ mediów i biznesu na tę dyscypline sportu: "Bardzo dużo konkursów ostatnio rozgrywanych jest wieczorem. Często z powodu pogody - bo w ciągu dnia wiatr jest bardzo zmienny i mocniejszy. A wieczorem się uspokaja. Ale przede wszystkim jest to robione pod telewizję, gdzie czas antenowy lepiej się sprzedaje wieczorem. No i pod publikę. Zawodnicy tylko stają na rozbiegu i mają robić swoje."

Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli zdradził kilka szczegółów dotyczących rozkładu dnia skoczka: "Mój dzień w trakcie Pucharu Świata jest bardzo ciężki. Gdy są treningi, to jesteśmy na nogach i trenujemy właściwie cały dzień. W ciągu dnia mamy wtedy trzy, cztery treningi. Nie ma czasu na myślenie o głupotach. Gdy konkurs jest wieczorem, oczywiście nie trenujemy. Trzeba cały dzień się starać, by wieczorem mieć świeżość i być wypoczętym. Jest dużo myślenia i dużo przygotowywania się."

Nasz najlepszy skoczek nie jedzie, jak wiadomo, do Saporo. To pozwoli mu złapać oddech i skupić się na najważniejszych celach tej zimy: "Cieszę się, że na chwilę odpocznę od zawodów, od presji. Z drugiej strony zawodnik zawsze myśli o kolejnym konkursie. No i będę myślami z chłopakami, którzy polecą do Japonii. Będę im dobrze życzył. Jednocześnie, oglądając zawody w telewizji, będę żałował, że mnie tam nie ma. Ale wiem, że mam pewne cele do wykonania i muszę się do nich przygotować. Będę się naprawiał (śmiech)."

Co jest do naprawienia? "Jest bardzo dużo małych błędów i to jest właśnie najgorsze. Te skoki wcale nie wyglądają źle. Jak oglądamy je na video, to są poprawne. Tymczasem wkradły się w nie drobne błędy, które bardzo przeszkadzają. To głównie moja pozycja na rozbiegu i w trakcie odbicia. Jestem tymi błędami tym bardziej zaskoczony, że końcem lata było bardzo dobrze. A potem w Kuusamo był straszny niewypał i to spowodowało takie rozbicie."

Adam Małysz zdementował też informacje, że jest pełnoprawnym właścicielem działki na Gubałówce (Miasto Zakopane miało mu zaoferować ją w zamian za działkę pod Wielką Krowkią, na którą miasto nie wyda pozwolenia budowlanego, ze względu na plan zagospodarowania). "To jeszcze formalnie nie jest moja działka. Na razie jest decyzja zarządu, ale podpisów jeszczenie było. Wiec tak naprawdę to moja jest wciąż ta tutaj niedaleko skoczni, na której nie mogę nic wybudować. Trochę mnie to rozbraja, że czasem jadę koło niej i widzę, że tuż obok bez zezwolenia coś wybudowano. No ale - co robić?" - pyta retorycznie.

Małysz zapewnił raz jeszcze, że nie zamierza się wyprowadzać ze swego rodzinnego miasta: "Oczywiście, moim domem jest Wisła. Ale zawsze mówię, że tu, w Zakopanem jest mój drugi dom. Zawsze się tu dobrze czułem i zawsze chcę się tu dobrze czuć. Na razie więc pocieszam się myślą, że póki co, ta działka to inwestycja w nieruchomość. Na tym raczej nie stracę. No i mam nadzieję, że ten domek jednak kiedyś powstanie."

Wielkimi krokami zbliżają się Mistrzostwa Świata w Lotach. W tym roku odbędą się one na skoczni mamuciej w Oberstdorfie. Adam Małysz nie ma na niej rewelacyjnych wyników: "W Oberstdorfie jakoś zawsze coś mi się przytrafiało. Albo przeziębienie, albo coś innego. Ale to nie jest jakaś pechowa skocznia. Jak każdy mamut - jest specyficzna. Trzeba na niej dobrze skakać, bo jeszcze bardziej uwidacznia błędy zawodnika. To zresztą było widać po mnie w Harrachovie. Mam nadzieję że uda mi się do tej imprezy dobrze przygotować."

Na zakończenie Adam opowiedział trochę o swojej dokuczliwej przypadłości: "Ostatnio dwa razy w ciągu trzech dni dostałem migreny. To mnie zdziwiło, bo do tej pory dokuczała mi trzy-cztery razy w roku. Hannu mnie pocieszył, że po czterdziestce już się migrena nie zdarza (śmiech). Jeszcze tylko dziesięć lat! Migrena to bardzo uporczywy ból. Nikt do końca nie wie, kiedy może zaatakować i jaka jest jej przyczyna. Po moim upadku w USA miałem robioną tomografię mózgu, badaną przepustowość żył. Nic nie znaleziono. Lekarze twierdzą że to może mieć podłoże psychiczne, może być spowodowane psychicznym przemęczeniem. Łączy się też ze stresem."

"Co sądzę o tym sezonie? Zostało jeszcze trochę konkursów. Jeśli chodzi o moją formę, to jestem optymistą. Gdybym nie był, to równie dobrze mógłbym już sobie dać spokój." - zakończył z uśmiechem Adam.