Strona główna • Mistrzostwa Świata Juniorów

Tajner: "Nie mogliśmy tych mistrzostw uratować"

W natłoku informacji związanych z konkursami Pucharu Świata w Willingen, prawie niezauważona przemknęła informacja o przeniesieniu Mistrzostw Świata Juniorów ze Szczyrku do Zakopanego. Wydarzyło się coś, co można nazwać niemal złośliwością losu. Oto największą troską organizatorów wydaje się być zbudowanie skoczni na czas i cała narciarska Polska kibicuje wyścigowi z czasem. Tymczasem skocznia, choć wydaje się to niemożliwe, zostaje wybudowana na czas, a plany torpeduje... pogoda.


Jednak kulisy tej decyzji wydają się nieco zagadkowe. Organizatorzy otrzymali zapowiedź, że ostatnia wizytacja odbędzie się w poniedziałek, 11 lutego. Tymczzasem decyzja zapadła w piątek - trzy dni wcześniej.

"To wielki pech - mówi prezes PZN Apoloniusz Tajner - że FIS nagle zmieniła wcześniejsze ustalenia. W piątek pogoda w Szczyrku była fatalna i wszytkie prognozy pokazywały że się nie zmieni. Tymczasem już w niedzielę pojawił się mróz i skocznia od razu była naśnieżana. Gdyby wizytacja odbyła się rzeczywiście w poniedziałek - jak zapowiadano, delegat zastałby skocznię gotową. Na naśnieżenie wystarczyło półtora dnia. Mróz utrzymywał się kilka dni i spokojnie zdążylibyśmy zmagazynować zapasy śniegu."

Prezes uprzedza ewentualne zarzuty o małą siłę przebicia Związku. "Zrobiliśmy wszytko, co było można zrobić. W dniu delegacji, FIS postawiła nam ultimatum - albo sami zaproponujemy wyjscie z sytuacji, albo oni zrobią to za nas. Woleliśmy sami zaproponować kandydaturę Zakopanego. W ten sposób chociaż skoki i kombinacja zostały w Polsce. Biegów już naprawdę nie było gdzie rozegrać" - kończy.