Strona główna • Austriackie Skoki Narciarskie

Andreas Widhoelzl: "Serce mówi, że czas na coś nowego"

Wraz z ostatnimi zawodami tego sezonu w Planicy, odszedł ze skoków narciarskich jeden z wielkich zawodników ostatnich dwóch dekad, Austriak Andreas Widhoelzl.


Widhoelzl, lub Świder jak go znajomi nazywają, jako ostatni Austriak, w sezonie 1999/2000 wygrał Turniej Czterech Skoczni. Jego największym osiągnieciem jest jednak złoto w drużynie, na Igrzyskach Olimpijskich w Turynie w 2006 roku oraz dwukrotne Mistrzostwo Świata w drużynie. Do tego Austriak wywalczył kolejne sześć medali w różnych innych imprezach rangi mistrzostwskiej oraz aż 18 razy stał na najwyższym stopniu podium. W sezonie 1999/2000 był drugi w generalnej klasyfikacji PŚ.

Popularny Świder oddał swój pożegnalny skok w sobotę, między pierwszą a drugą serią konkursu drużynowego w Planicy.

Andi, po zakonczeniu tego sezonu zdecydowałeś się na odwieszenie nart na przysłowiowy kołek. Czemu podjąłeś taką decyzję?

Andreas Widhoelzl: Po piętnastu latach jako czołowy zawodnik, widzę, że nie jestem już w takiej fizycznej formie jak kiedyś. Po ciężkich treningach, coraz częściej odczuwam bóle całego ciała. Motywacja, żeby pokonywać te negatywne aspekty sportu mi po prostu już nie wystarcza. I także moje serce mówi, że czas na coś nowego.

Wygrywałeś TCS, byłeś mistrzem świata i mistrzem olimpijskim. Czy jest jakiś moment w Twojej karierze który byś nazwał najlepszym?

Andreas Widhoelzl: Chyba było to wtedy, kiedy wygrałem TCS, gdyż to jest bardzo trudny wyczyn, w czterech konkursach prezentować się z najlepszej strony i oddawać wyśmienite skoki, gdzie nie można sobie pozwolić na popełnianie jakichkolwiek błędów. Moja kariera była piękna i obfitowała w wiele sukcesów. Jestem wdzięczny, że miałem szanse przeżyć tyle wspaniałych momentów.

Jakie masz plany na przyszłość?

Andreas Widhoelzl: W tej chwili zdaję wstępny egzamin na studia pedagogiczne. Potem czekają mnie trzy lata studiowania w Stams. Również 123 Boerse, którą razem z kolegą otworzyłem, jest bardzo dobrze zapowiadającym się interesem.

Czy dalej będzie szansa, że zobaczymy Andreasa Widhoelzla w świecie skoków, np. jako trenera?

Andreas Widhoelzl: W kwietniu rozpoczynam drugi etap edukacji trenerskiej. Jest więc możliwe, że w przyszłości będę moje doświadczenia przekazywał młodym sportowcom oraz tym ze światowej czołówki. Jednak na pierwszym miejscu w tej chwili stawiam moje studia, a jeżeli będzie to możliwe to na boku może będę zbierał doświadczenie jako trener.

Przez piętnaście lat w sporcie widziałeś i przeżyłeś dużo. Jakie dla Ciebie były te największe i najważniejsze zmiany w tej dyscyplinie?

Andreas Widhoelzl: Przez te piętnaście lat miałem wielu różnych trenerów oraz doświadczyłem wiele zmian w regulaminie. Sądzę, że ten sport przez ostatnie lata bardzo się rozwinął i stał się bardzo profesjonalny. Poziom w skokach bardzo się wyrównał i w tym momencie o zwycięstwo mogą walczyć 10-15 skoczków. Wszystkie zmiany w regulaminie dotyczące kombinezonów, na pewno nie były na moją korzyść, ale tak to jest, że zmiany przepisów dla niektórych są korzystne a dla innych nie.

Jak oceniasz rozwój austriackich skoków przez ten okres?

Andreas Widhoelzl: W dniu dzisiejszym Austria jest na pewno numerem jeden. Jednym z powodów jest napewno perfekcyjny system szkolenia, który ÖSV ma przygotowany dla zaplecza gdzie oferują wszystkim to, co najlepsze. Nie wolno także zapomnieć o bardzo dobrej pracy którą same kluby wykonują, bo bez dobrej bazy, nie byłoby skoczków światowej klasy.

Organizatorzy zawodów w Planicy uważają, że są tam możliwe loty nawet na 245 metr, co ty na to?

Andreas Widhoelzl: Myślę, że na pewno przy odpowiednich warunkach i przy idealnej fazie lotu skoki na 240 metr są możliwe. Jednak skoków dalszych niż to w tym momencie sobie nie wyobrażam, ponieważ już przy 230 metrze skocznia jest niesamowicie płaska.